"Daleko od szosy": Ta historia wydarzyła się naprawdę. Bronkę spotkał tragiczny los
Serial "Daleko od szosy" zyskał status kultowego i do dziś jest chętnie oglądany w wielu polskich domach. Historia miłości Leszka i Ani poruszyła widownię i na zawsze pozostała w pamięci widzów. Okazuje się, że losy bohaterów nie są fikcją. Historia ta wydarzyła się naprawdę i została niemal idealnie przeniesiona na srebrny ekran.
"Daleko od szosy" to jeden z tych seriali, do którego widzowie wracają nieustannie i o którym bez wahania możemy powiedzieć, że zasługuje na miano kultowego. Historia miłości Leszka i Ani do dziś wzrusza i bawi, ukazując jednocześnie realia Polski lat 70. – przepaść między wsią a miastem, kłopoty mieszkaniowe czy kuriozalne prawa i zasady charakterystyczne dla PRL.
Być może niewielu widzów wie, ale losy Leszka Góreckiego zostały oparte na prawdziwej historii. Pierwowzorem serialowego bohatera był Lechosław Uciński. Kiedy uczył się w łódzkim technikum wieczorowym, na lekcję języka polskiego miał napisać wypracowanie na temat: "Moja droga do szkoły".
Historia Ucińskiego wyjątkowo poruszyła polonistę. Nie był to jednak zwykły nauczyciel. Henryk Czarnecki współpracował z reżyserem Zbigniewem Chmielewskim, a wcześniej wydał także książkę "Profesor na drodze", która została przeniesiona na ekran.
Obaj panowie, czyli reżyser i scenarzysta, od razu zobaczyli w tym potencjał na serial. Zabrali się do pracy. Uczestniczył w niej także pan Lechosław. Opisywał dokładnie swoje koleje losu: gdzie pracował i mieszkał, jakie osoby spotkał na swojej drodze, w tym m.in. wścibską babcię, u której wynajmował pokój.
Pierwszy odcinek serialu został wyemitowany w sobotni wieczór 11 grudnia 1976 roku. Polacy od razu zachwycili się historią chłopaka ze wsi, który nie waha się sięgać po marzenia i konsekwentnie mimo przeciwności losu, dąży do celu. Spodobała się im przede wszystkim autentyczność bohaterów, wierne odtworzenie ówczesnej rzeczywistości oraz humor zawarty w dialogach.
Archiwalną historię przypomniał w ostatnim czasie serwis Plejada. Okazuje się, że życie Lechosława Ucińskiego zostało niemal idealnie ukazane w serialu. Mężczyzna nadal żyje i dziś jest na emeryturze. O "Daleko od szosy" opowiedział magazynowi "Świat i Ludzie": "Powiedziałbym, że 90 proc. tego, co widzowie zobaczyli, jest szczerą prawdą, jeden do jednego" - twierdzi.
Co ciekawe, piosenkę, którą słyszymy w serialu "Daj mi nogę" wymyślił brat Ucińskiego. Są jednak pewne różnice między życiem Lechosława, a Leszka.
"Pracowałem jako betoniarz. Była to bardzo ciężka praca. Gdy skończyłem kurs prawa jazdy, chciałem pracować jako kierowca. Przesunięto mnie do bazy transportowej. Jednak kierowcą nie zostałem. Zacząłem pracować w warsztatach jako mechanik. W końcu kierownik powiedział, że jak wyremontuję zepsutą, stojącą w bazie Warszawę pick-up, to będę mógł nią jeździć. Auto wyremontowałem, ale dostał je kto inny. Wtedy się wściekłem. By mnie udobruchać, kierownik mianował mnie pomocnikiem kierowcy samochodu dźwigu..." - opowiedział Uciński magazynowi "Świat i Ludzie".
Różnicą między serialem, a rzeczywistością jest imię dziewczyny z rodzinnych stron bohatera. W serialu była to Bronka, natomiast w prawdziwym życiu kobieta miała na imię Krystyna. Choć planowali wspólne życie, nie pobrali się, ponieważ Lechosław miał iść do wojska. Wkrótce poznał studentkę Anię, która zawróciła mu w głowie. Rozstał się z Krystyną, która niedługo potem się zaręczyła. Kobietę spotkał tragiczny los. Doznała poważnego urazu w związku z wypadkiem motocyklowym.
"Podobno to Krystyna chciała prowadzić motocykl, ale on uznał, że dziewczyna nie będzie go wozić. Usiadł za kierownicą, choć nie miał prawa jazdy. Jechali żwirową drogą i nie wyrobił na zakręcie. Krystyna doznała uszkodzenia rdzenia kręgowego. Do końca życia jeździła na wózku inwalidzkim. Została pochowana na cmentarzu w Szczercowie" - mówi Lechosław.
Pozostałe wydarzenia niemal identyczne, jak te w serialu. Lechosław przeprowadził się do Łodzi, zamieszkał z Anią, pobrali się, urodziło im się dziecko. Nie było im łatwo, mieszkali w fatalnych warunkach. Dopiero po jakimś czasie mogli sobie pozwolić na zakup mieszkania w Bielsku-Białej. Na świat przyszło ich drugie dziecko.
Ania cierpiała na stwardnienie rozsiane i zmarła w 2014 roku. "Przed wyjściem do pracy przygotowywałem obiad, który potem żonie podgrzewała opiekunka" - wspomina Uciński.
Na sukces serialu złożyła się nie tylko poruszająca historia, ale także doskonałe wybory dotyczące obsady serialu. Reżyser serialu, Zbigniew Chmielewski, od początku wiedział, że w roli Leszka Góreckiego doskonale sprawdzi się młody aktor - Krzysztof Stroiński. Reżyser wcześniej zobaczył w nim potencjał, dlatego zaproponował mu mały epizod w serialu "Dyrektorzy".
Młody adept sztuki aktorskiej, nieświadomy tego, że uczestniczy w "zdjęciach próbnych", niebawem dostał propozycję zagrania głównego bohatera produkcji.
A jaką drogę do serialu przeszła 29-letnia wówczas Irena Szewczyk, czyli serialowa Ania? Rok wcześniej skończyła studia aktorskie i grała w zespole łódzkiego Teatru Nowego. Miała na koncie występy w komediach "Rzeczpospolita babska" oraz "Milion za Laurę". Do "Daleko od szosy" trafiła przez zdjęcia próbne.
Jedną z najbardziej charakterystycznych serialowych postaci była również Bronka - pierwsza dziewczyna Leszka, w którą wcielała się Sławomira Łozińska. Ona też, podobnie jak Krzysztof Stroiński, trafiła na plan "Daleko od szosy" przez epizod zagrany w "Dyrektorach".
Czytaj więcej: "Daleko od szosy": Życie napisało scenariusz