Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10125
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Andrzej Bryg przed sądem udowadniał, że nie jest... aktorskim drewnem!

Przedwcześnie zmarły w tragicznych okolicznościach Andrzej Bryg - aktor, którego fani polskiej wersji "Wiedźmina" pamiętają jako Niszczułkę - nigdy nie zdobył popularności, o jakiej marzył, kończąc warszawską szkołę teatralną. Na chwilę udało mu się zabłysnąć, gdy po skandalu, jaki wywołał, stanął przed sądem za naplucie w twarz krytykowi, który wyśmiał jego rolę w spektaklu krakowskiego Teatru im. Słowackiego. Z procesu, jaki wytoczył mu Bogusław Sobczuk, śmiał się przed laty cały Kraków!

Zmarły dwadzieścia lat temu wskutek wypadku samochodowego aktor Andrzej Bryg (zginął dwa miesiące po swych czterdziestych urodzinach) zapisał się w pamięci kinomanów rolami Bułgara w "Demonach wojny wg Goi" i Amanta w "Młodych wilkach 1/2", a telewidzów -  kreacjami w serialach "Dom" i "Wiedźmin".

Choć dużo grał, nie był zadowolony z przebiegu swej kariery... Nie miał po prostu szczęścia do kina i telewizji, a swe aktorskie ambicje zaspokajał jedynie na scenie. Po dyplomie dostał angaż w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego, gdzie po raz pierwszy wystąpił 24 listopada 1984 roku jako Albin w "Ślubach panieńskich". Przez trzy kolejne lata grał w niemal każdym spektaklu wystawianym w budynku przy placu Świętego Ducha, ale... nikt tak naprawdę nie zwracał na niego uwagi.

Reklama

Bolesna recenzja

Nieoczekiwany zwrot w karierze zaledwie 26-letniego wówczas aktora nastąpił w lutym 1987 roku tuż po premierze sztuki "Skiz" Gabrieli Zapolskiej w reżyserii Romany Próchnickiej. Obecny na jednym z pierwszych przestawień krakowski dziennikarz Bogusław Sobczuk nazwał Andrzeja Bryga w swej recenzji dla radiowej Trójki "urodziwym drewnem".

- Recenzja tak bardzo zabolała Bryga, że publicznie poprzysiągł Sobczukowi zemstę - pisała "Gazeta Krakowska", relacjonując proces, do którego doszło kilka miesięcy później.

Pewnego dnia Andrzej Bryg zjawił się w popularnej jadłodajni znanej z tanich dań i artystycznej klienteli, by nieco się posilić przez pójściem do teatru. Traf chciał, że w lokalu przy ulicy Mikołajskiej posiłek w towarzystwie swej ówczesnej narzeczonej spożywał właśnie Bogusław Sobczuk.

Napluł krytykowi w twarz

- Zgłodniały aktor, widząc Sobczuka nad zupką, wytknął mu - w słowach wulgarnych i powszechnie uznawanych za obelżywe - proweniencję polityczną, następnie dopuścił się groźby karalnej, a wreszcie czynnie napadł na Bogusia, a to w ten sposób, że napluł mu na okulary - opowiadał na łamach "Pitavalu krakowskiego" jeden ze świadków zdarzenia.

Bogusław Sobczuk postanowił za pośrednictwem adwokatów sporządzić pozew i oskarżyć Andrzeja Bryga o "zniewagę w formie obelg i oplucia w twarz w obecności osób trzecich". Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego przy Rondzie Mogilskim, a krakowskie media nazwały ją "przezabawną pyskówką z udziałem gwiazd".

Andrzej Bryg nie zamierzał poddać się bez walki. Postanowił dowieść przed sądem, że nie jest "aktorskim drewnem", a krytyk, który go tak nazwał, zasłużył na karę w postaci oplucia. Na świadków obrony aktor powołał... cały zespół Teatru im. Słowackiego.

Przegrał, ale... wygrał

Jako pierwsza zeznawała wybitna aktorka Halina Gryglaszewska. Stwierdziła, że artysta powinien mieć prawo osobiście wymierzać sprawiedliwość krytykowi, który ocenia go negatywnie. Powiedziała też, że na miejscu swego młodszego kolegi zachowałaby się tak samo, czyli... splunęłaby Sobczukowi w twarz. Z zeznań sędziwej już wówczas pani profesor śmiało się później całe miasto. Bardzo zabawnie brzmiały też ponoć wywody aktora Jerzego Nowaka, który - zanosząc się szlochem - żalił się, iż krytycy zmuszają aktorów, by wzorem Wandy, co nie chciała Niemca, chcieli targnąć się na swe życie, rzucając się w odmęty Wisły.

- To był zdecydowanie najlepszy występ trupy im. Słowackiego w całym sezonie - drwił później felietonista nieistniejącego już "Echa Krakowa".

Sąd uznał, że Andrzej Bryg jest winny zarzucanych mu przez Bogusława Sobczuka czynów i nakazał mu przeprosić dziennikarza. Aktor przegrał w sądzie, ale... wygrał, bo Sobczuk już nigdy nie napisał o nim nawet jednego złego słowa. Tak naprawdę nie napisał też ani jednego dobrego słowa - po prostu go ignorował.

Andrzej Bryg zmarł 25 sierpnia 2001 roku w wyniku obrażeń odniesionych podczas wypadku samochodowego, do którego doszło na jednej z krakowskich ulic. Spoczywa na cmentarzu parafialnym w Borku Fałęckim.

 

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy