Królestwo Kobiet
Ocena
serialu
4,5
Przeciętny
Ocen: 161
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Krystyna Janda dobrze wie, komu zawdzięcza karierę!

Krystyna Janda, czyli Ineza Klin z "Królestwa kobiet", nigdy nie kryła, że wśród mężczyzn, którzy mieli ogromny wpływ na nią i jej karierę, bardzo ważne miejsce zajmuje Andrzej Łapicki. Aktorka doskonale pamięta, że już podczas pierwszego spotkania... wyznała mu miłość!

Historia fascynacji Krystyny Jandy Andrzejem Łapickim zaczęła na długo przed tym, jak zdecydowała się zdawać do szkoły teatralnej, w którym starszy od niej o 20 lat amant  pracował jako wykładowca i dziekan wydziału aktorskiego. Doskonale znała go wcześniej z małego i wielkiego ekranu oraz ze sceny...

- Kiedy przyszłam do szkoły i spotkałam pana Andrzeja - prawie zemdlałam. Miałam w oczach "Salto", a w uszach jego słynny monolog z tego filmu. Andrzej Łapicki nie był moim profesorem, natomiast od początku był dla mnie ważną postacią... Wiedziałam, że przy egzaminie wstępnym miał wpływ na decyzję, czy zostanę przyjęta - wyznała aktorka w swoim internetowym dzienniku.

Reklama

Tego, jak Andrzej Łapicki zapamiętał ich pierwsze spotkanie, Krystyna Janda dowiedziała się dopiero wiele, wiele lat później z ostatniego wywiadu aktora. Przeczytała w nim, że gdy tylko stanęła przed komisją egzaminującą kandydatów na studentów warszawskiej PWST, zwrócił uwagę na jej... nogi.

- Weszła pewnym krokiem. Mini i piękne nogi. Mężczyźni w komisji byli porażeni. Kobiety oczywiście były przeciw. Broniłem jej na tym egzaminie do upadłego - powiedział o niej w rozmowie z portalem Wyborcza.pl kilka miesięcy przed śmiercią.

Krystyna Janda potwierdza, że podczas egzaminu Łapicki poprosił ją, by - zamiast recytować monolog z "Niebezpiecznych związków", który przygotowała - wyznała mu miłość. Aktor opowiadał później, że zrobiła to świetnie.

- Aż za świetnie... Może zbyt erotycznie. Jedna z pań przerwała jej w połowie i poprosiła o wymianę egzaminatora - żartował.

- Obserwował z zainteresowaniem, jak się rozwijam. Właściwie przez całe studia czułam, że towarzyszy mi jego uwaga. Tuż po szkole dał mi debiut... - twierdzi odtwórczyni roli Inezy w "Królestwie kobiet".

Ci, którzy wiosną 1976 roku mieli okazję "podglądać" młodziutką Krystynę Jandę i Andrzeja Łapickiego w trakcie przygotowań do premiery "Portretu Doriana Graya" w Teatrze Małym, wspominają, że między aktorką i reżyserem... mocno iskrzyło.

Ich zażyłość nigdy jednak nie przeniosła się z teatru do życia prywatnego, choć Łapicki słynął z licznych romansów i wszyscy wiedzieli, że Janda - blondynka o długich nogach - jest w jego typie!

- Kochałyśmy się wtedy w nim wszystkie! Studentki szkoły teatralnej, aktorki, wszystkie kobiety w Polsce. W PRL-owskich siermiężnych czasach był symbolem światowości, elegancji, taktu, wolności osobistej - napisała Krystyna Janda, gdy 21 lipca 2012 roku dotarła do niej wiadomość o śmierci Andrzeja Łapickiego.

Krystyna Janda twierdzi dziś, że tak naprawdę karierę zawdzięcza właśnie jemu:

- Kiedyś wyobraziłam sobie, co by było, gdyby go nie było w moim życiu. To... niewyobrażalne - wyznała niedawno na swoim blogu.


Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy