Korona Królów
Ocena
serialu
7,2
Dobry
Ocen: 3833
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Karolina Porcari: Aktorka i reżyserka. Ma polsko-włoskie korzenie. Mieszanka wybuchowa?

Karolina Porcari, aktorka o włosko-polskich korzeniach, nie poprzestaje jedynie na aktorstwie, swoje artystyczne wizje z sukcesem realizuje również jako scenarzystka i reżyserka. Jej krótki metraż "Victoria" zdobył prestiżowe nagrody na międzynarodowych festiwalach filmowych. Obecnie możemy ją oglądać w "Koronie Królów. Jagiellonowie", gdzie gra charyzmatyczną Elżbietę Granowską.

Mówi się, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Tymczasem po roli Belli w "Koronie Królów", pojawiasz się w nowej odsłonie "Korona Królów. Jagiellonowie"?

Karolina Porcari: - Historia Belli była zamkniętym wątkiem, stąd na planie spędziłam kilka miesięcy. W "Jagiellonach" gram zupełnie inną postać i muszę przyznać, że mam ogromną przyjemność wcielać się w Elżbietę Granowską, trzecią żonę Władysława Jagiełły. To niezwykle silna, pełnowymiarowa kobieta.

W tamtej epoce kobiety pełniły marginalną rolę, tymczasem Elżbieta Granowska wyprzedzała swoje czasy. Przybliż proszę jej postać.

- Elżbieta jest silną kobietą, mającą swoje zdanie również w kwestiach wagi państwowej. Pomagała Jagielle podejmować najważniejsze decyzje polityczne, a on darzył ją bezgranicznym zaufaniem.

Z jednej strony silna, sprawcza, z drugiej naznaczona prywatnym cierpieniem, trzykrotna wdowa z gromadką dzieci.

- Elżbieta pochodziła ze szlacheckiego rodu, była zamożną, piękną kobietą z dość dramatycznym życiorysem. Dość mówić, że we wczesnej młodości została ofiarą porwania. W tamtych czasach porwanie jednoznacznie wiązało się z gwałtem, a wina i kara spadała na kobietę, która musiała wyjść za oprawcę bądź była skazana na staropanieństwo. Po trzech małżeństwach, które kończyły się śmiercią współmałżonków, w dojrzałym wieku wyszła za Jagiełłę, co spotkało się z niezadowoleniem dworu.

Reklama

- Czterdziestoparoletnia kobieta nie mogła zapewnić królowi męskiego potomka, ale król stał za nią murem i darzył wielkim uczuciem. Elżbieta nie była jedynie ozdobą króla, zajętą dwórkami czy wybieraniem sukien, ale prawdziwą partnerką i kochającą, czułą matką, która angażowała się w wychowanie dzieci. Starałam się ją uwspółcześnić, ale również wziąć od niej kawałek duchowego światła.

Wielu aktorów przyznaje, że możliwość zanurzenia się w inną epokę, scenografię i kostiumy ma dla nich ogromną wartość. Jak się czułaś w średniowiecznej rzeczywistości?

- Kostium nadaje pewnego rodzaju dostojeństwa i zdecydowanie wpływa na postawę, ruch i gestykulację. Inaczej chodzimy w szpilkach, a inaczej w kapciach [uśmiech - przyp. red.].

Na ostatnim Festiwalu Filmowym w Gdyni zdobyłaś główną nagrodę w konkursie filmów krótkometrażowych za film "Victoria". Poczułaś, że masz dużo więcej do powiedzenia niż aktorka?

- To nie tak. Czuję się szczęściarą, że mogę rozwijać się aktorsko i dostaję różnorodne propozycje. W pewnym momencie zaczęłam pisać, przelewając wewnętrzne monologi na papier. Postanowiłam rozwinąć historię, znalazłam współscenarzystę, wyreżyserowałam i współprodukowałam swój pierwszy krótki metraż "Peccatrice" ("Grzesznica"), który w 2019 roku wziął udział w konkursie w Gdyni. Dziesięciominutowy film z włoską obsadą, ale z polskim operatorem i z częściowo polską ekipą. W związku z tym, że w połowie jestem Włoszką, staram się wykorzystać swoje bogactwo kulturowe.

- "Victoria" narodziła się z mojej przyjaźni z Małgosią Bogdańską, z którą gram w spektaklu "Zła matka", która z kolei chodziła do szkoły podstawowej z Katarzyną Figurą. Wspólnie z Krzysztofem Szekalskim napisaliśmy scenariusz i złożyliśmy go do Studia Munka, które przyjęło nas z otwartymi ramionami. Rzeczywiście poprzedni rok przyniósł nam mnóstwo radości, wyróżnień i nagród również na festiwalach międzynarodowych. W tym roku też szykuje się bujne życie festiwalowe. Co tu dużo mówić, jestem szczęśliwa i mam nadzieję, że dzięki tej trampolinie zrealizuję jeszcze wiele swoich pomysłów.

Czytaj więcej:
"Victoria": Takiej Katarzyny Figury jeszcze nie widzieliście!

We Włoszech mieszkałaś do 22 roku życia. Dlaczego zdecydowałaś się przyjechać do Polski?

- Chciałam poznać ten polski kawałek siebie. Szukałam tego brakującego elementu. Poza tym słyszałam, że polskie uczelnie artystyczne mają wysoki poziom, co potwierdzam po kilku latach spędzonych w Krakowie. Przyjeżdżając do Polski, potwornie kaleczyłam język. Dziś jestem dwujęzyczna, podobnie jak moi synowie.

Śródziemnomorska fantazja i polska konsekwencja są czymś, z czego czerpiesz?

- Zdecydowanie. Bez tego polskiego kawałka, pewnie siedziałabym na tarasie we Włoszech, delektowała się pogodą i piła wino [uśmiech - przyp. red.]. Polska determinacja, konsekwencja i wiara w połączeniu z włoską kreatywnością, lekkością i radością życia jest bez wątpienia moim bogactwem, z którego czerpię.

Wspomniałaś o swoich dzieciach. W jakim są wieku?

- Teo ma dziesięć lat, a Orlando niedawno obchodził drugie urodziny.

Jaką jesteś mamą?

- Najlepszą jaką mogę być [uśmiech - przyp. red.] Czułą, kochającą, ale również konsekwentnie stawiającą granice. Jestem pracującą mamą, wobec czego od pierwszych miesięcy ich życia mieli opiekunki albo zajmowali się nimi tatusiowe. Przy młodszym synu mam dużo większy komfort, ponieważ jego tata pracuje głównie w domu, dzięki czemu może amortyzować moją nieobecność. Jestem też bardzo włoską mamą pod względem kulinarnym. Gotowanie jest moją wielką pasją.

Jakie są twoje plany na najbliższy czas?

- Mogę oficjalnie pochwalić się, że wiosną będę grać u Edoardo Winspeare'a, włoskiego reżysera, wybitnego twórcy, poligloty wychowanego pomiędzy południem Włoch, Anglią i Węgrami, którego filmy są na największych europejskich festiwalach, takich jak Berlin czy Wenecja. Będę grała córkę Dominique Sanda, gwiazdy francuskiego kina z ogromnym dorobkiem artystycznym. Zdjęcia będziemy kręcić na południu Włoch i na Węgrzech i przyznam, że nie mogę się doczekać.

Czy w natłoku codziennych obowiązków znajdujesz czas dla siebie? W jaki sposób odpoczywasz?

- Każdego dnia marzę o tym, żeby moja doba trwała 48 godzin. Czasu mało, to bywa upierdliwe. Najbardziej odpoczywam nad morzem z dobrą książką!

Ola Siudowska / AKPA Polska Press

AKPA
Dowiedz się więcej na temat: Korona Królów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy