Szlify aktorskie zdobywał u Lubiczów
Czy Ola (Kaja Paschalska) i Norbert (Kuba Świderski) z "Klanu" staną na ślubnym kobiercu? To tylko jedno z pytań, jakie zadaliśmy Kubie Świderskiemu. Poznaj szczegóły!
Pana kariera rozwija się z prędkością światła. Czy uważa pan "Klan" za trampolinę do swojego sukcesu?
“Klan" jest dla mnie fantastyczną sprawą, ponieważ produkcja dała mi bardzo duży bagaż zaufania. Dostałem się tam zaraz po szkole, gdy praktycznie nie miałem żadnego doświadczenia przed kamerą. Zostałem bardzo ciepło przyjęty. Dużo pracowałem. To jest najlepsze miejsce na świecie, żeby zdobyć szlify aktorskie.
A pamięta pan swój pierwszy dzień na planie?
Doskonale pamiętam. Byłem bardzo zestresowany. Wcześniej zostałem poproszony o zrobienie prawa jazdy na motocykl. Dwa tygodnie przed pierwszymi zdjęciami jeździłem jeszcze na kursach. Udało mi się to ukończyć. Przyjechałem na plan i stałem obok pięknego BMW z 1940 roku. To auto po godzinie jazdy musiało przez piętnaście minut odpoczywać. Naprawdę fantastycznie. Takich rzeczy się nie zapomina. Oczywiście, wszystkie inne dni też są ważne. Za każdym razem staram się wyjść z planu z nowym doświadczeniem lub wnioskiem.
Przed wakacjami grany przez pana Norbert Piątkowski miał popełnić samobójstwo. Czy było to trudne do zagrania?
To było podniecające. Gdy idę na plan, zazwyczaj wiem, że mam do wykonania jakieś zadanie, a w tym przypadku czułem napięcie w środku. Nie pozostało to bez emocji. To było bardzo ciekawe doświadczenie. Wiele osób zastanawia się, jakie uczucia towarzyszą samobójcy. Myślę, że każdemu przeszło to przez myśl. Zadawałem sobie pytanie, czy jestem w stanie zagrać to przed oczami wielu ludzi, a z drugiej strony było mi z tym dobrze.
Czy tak głębokie emocje były trudne do pokazania?
Zagłębianie się w takie emocje robi się w pewnym momencie wciągające. Co prawda później - jeżeli ktoś się zanadto roztkliwia - może się to okazać niebezpieczne. Może nie nazwałbym tego typu pracy przyjemną, ponieważ to słowo kojarzy się z radością. Lecz było to dla mnie niesamowicie emocjonujące. Czymś, co jest spełnieniem moich marzeń aktorskich.
Co dalej będzie się działo z Olą i Norbertem? Czy wezmą ślub?
Norbert na pewno by się z tego bardzo ucieszył. Byłaby to jakaś deklaracja ze strony Oli. Teraz tkwią w zawieszeniu. Niby Ola zgodziła się przyjąć pierścionek zaręczynowy, ale nie wiadomo, co będzie dalej. Mam nadzieję, że ich losy potoczą się szczęśliwie.
Ostatnio miał pan zdjęcia do filmu "Wałęsa" Andrzeja Wajdy. Jak to jest pracować z takim aktorem jak Robert Więckiewicz?
To jest obłęd. Moim zdaniem reprezentuje on sobą najwyższą półkę światowego aktorstwa. Byłem w szoku, jak uroczy i miły z niego facet, a zarazem profesjonalny aktor. Bałem się tych zdjęć, zastanawiałem się, jak młody aktor - gówniarz tak naprawdę - ma grać z kimś takiej klasy. Okazało się, że w ogóle nie dał mi odczuć, że między nami jest taka różnica poziomów. Myślę, że dużo się od niego nauczyłem.
Kogo zagrał pan u Wajdy?
Ludwika Prądzyńskiego. To był jeden z inicjatorów strajku w 1980. roku. Ciekawa postać. Pozostał wierny swojej pracy i wciąż pracuje w stoczni. To mówi wiele o jego charakterze, sile i oddaniu takiej drodze życia.