Najczęściej żartuje na temat swojego wyglądu i swoich... małżeństw
Ewa Szykulska, którą już wkrótce zobaczymy jako Furtecką w "Klanie", bardzo lubi żartować z... siebie. - To rodzaj samoobrony przed prostactwem świata - mówi.
- Ludzi, którzy potrafią śmiać się ze swoich wad i żartować z siebie, nikt nie jest w stanie zranić - twierdzi Ewa Szykulska.
Aktorka, którą widzowie z pewnością pamiętają jako hrabinę Lalę Koniecpolską z "Kariery Nikodema Dyzmy" i Karen Petersen z "Samochodzika i templariuszy", a już wkrótce zobaczą w "Klanie", najczęściej żartuje na temat swojego wyglądu i... małżeństw.
Pierwszym mężem Ewy Szykulskiej był reżyser Janusz Kondratiuk.
- Dziwię się, jak on wytrzymywał moje płacze i krętactwa, którymi chciałam wymusić dla siebie role w jego filmach - śmieje się Ewa Szykulska, dodając, że po rozstaniu z nim przez 17 lat czekała na oświadczyny swego kolejnego partnera.
- Nie mogłam się doczekać, więc sama poprosiłam go o rękę. Kiedy się zgodził, załatwiłam wszystkie formalności związane ze ślubem w jeden dzień! - wspomina.
Ewa Szykulska już dawno przestała przejmować się upływającym czasem, który - jak twierdzi żartobliwie - sowicie obdarował ją zmarszczkami, gorszym wzrokiem i słabszym zdrowiem.
- Znalazłam sposób na oszukanie czasu! Zasypiam późną nocą, budzę się późnym rankiem, jem to, na co mam ochotę. Codziennie, niezależnie od pogody, jestem wyprowadzana na spacer przez moje psy, a złe humory wyładowuję na mężu, który na szczęście jest na nie niesamowicie odporny - mówi.
Ewa Szykulska dziwi się kobietom, które - aby wygrać walkę z upływającymi latami - poddają się operacjom plastycznym. Sama nigdy nie zdecydowałaby się pójść do chirurga, by zmienić swój wygląd.
- Kiedyś podczas zimowego urlopu u mojej siostry w Austrii wybrałam się z nią na narty i w pewnym momencie usłyszałam od niej wspaniałe słowa: "Jak to dobrze Ewka, że wszystko mamy własne, bo na tej wysokości silikon zaczyna trzeszczeć, a nawet pękać!" Święte słowa. Moja siostra wie, co mówi, bo jest konserwatorem zabytków - żartuje.