Maria Dębska o serialu "Kiedy ślub?". "Pokazujemy świat bliski realności"
Kilka dni temu na Canal+ trafiły pierwsze odcinki serialu o współczesnych trzydziestolatkach "Kiedy ślub?". W głównych rolach wystąpili Maria Dębska i Eryk Kulm. "Postawiliśmy sobie zadanie, żeby nasi bohaterowie i świat byli jak najbliżej prawdy i bez filtra" - mówiła w rozmowie z Interią aktorka.
"Kiedy ślub?" to serial, który w realistyczny sposób, nie bojąc się dojrzałych i namiętnych scen erotycznych, porusza problemy współczesnych, nie do końca ogarniętych życiowo millenialsów. To także pozytywny przewodnik po życiu dla "początkujących dorosłych": jak rozstać się dobrze?
Niepoukładani życiowo, zawodowo, chaotyczni, na rozstajach związkowych, nie wiedzą, co dokładnie chcą robić. W ten sposób można określić dzisiejszych millenialsów - młode osoby, które tak naprawdę dopiero weszły w tę poważną "dorosłość". Tacy są właśnie bohaterowie nowego serialu Canal+, słodko-gorzkiej komedii obyczajowej, która w realistyczny sposób porusza problemy współczesnych 30-latków.
Wanda (Maria Dębska) - psycholożka zaczynająca właśnie pracę w korpo - i Tosiek, aktor bez większych sukcesów (w tej roli Eryk Kulm jr), na pierwszy rzut oka tworzą zgraną parę. W związku są od liceum, przeżyli wiele pięknych chwil, adoptowali psa, a w szafce od kilku lat ukryty jest pierścionek zaręczynowy, czekający na odpowiedni moment. Po 13 latach jednak nadchodzi wypalenie i chęć spróbowania czegoś nowego.
Aleksandra Kalita, Interia: Dostałaś do ręki scenariusz serialu "Kiedy ślub?" i co pomyślałaś?
Maria Dębska: Pomyślałam, że to świetny tekst i że bardzo chciałabym w tym zagrać. Coś świeżego, prawdziwego, innego, bez zadęcia. Myślę, że takiej produkcji jeszcze u nas nie było. Bardzo czekałam na coś takiego jako aktorka, ale też jako widz.
Co było dla ciebie ważne podczas tworzenia postaci Wandy?
- Czułam, ze to reprezentantka wielu dziewczyn, które znam. To bohaterka skomplikowana, podejmująca trudne decyzje, ale za chwilę tych decyzji niepewna. Dojrzała i niedojrzała jednocześnie, niedoskonała, idąca za swoimi instynktami, żeby za chwilę się za to ukarać. Nasz serial w dużej mierze jest o tym, że kiedy mamy trzydzieści lat, jednocześnie wiemy o życiu bardzo dużo i bardzo mało. I że to jest okej.
W Polsce powstaje wiele produkcji obyczajowo-romantycznych, które teoretycznie przedstawiają życie współczesnych trzydziestolatków. Ludzi pracujących za barem, których jakoś stać na wielki apartament w centrum Warszawy. Czy "Kiedy ślub?" ma szansę przełamać stereotypy produkcji obyczajowo-romantycznych?
- Pokazujemy świat bliski realności. Nie ma tu kobiet, które się budzą w makijażu, zakładają szpilki, wsiadają do Jaguara, odjeżdżają spod swojego apartamentowca do pracy w małej gazecie, w której zarabiają kokosy. Do tego mają czterech fajnych facetów. I wszyscy są tak fajni, że aż może nas od tego zemdlić. To nie ta historia.
- Nie mam nic do wyidealizowanych filmowych światów i lukrowanych komedii romantycznych. Co więcej, lubię wiele z nich. Ale tu postawiliśmy sobie zadanie, żeby nasi bohaterowie i świat byli jak najbliżej prawdy i bez filtra. Nosili normalne ciuchy, rozmawiali bez cenzury. Miałam wielką frajdę w byciu Wandą.
Są może jakieś tropy w produkcjach obyczajowo-romantycznych, które szczególnie lubisz i takie, o których myślisz "o matko, znowu to samo"?
- Komedie romantyczne to moje "guilty pleasure". Widziałam ostatnio setny raz "To właśnie miłość". Uwielbiam świetnie napisane "Notting Hill", ale też polskie ,"Lejdis". Uważam, że na wszystko jest czas i miejsce. Lubię ambitne kino, ale czasem mam ochotę wskoczyć do odrealnionego świata. Zawodowo mam podobnie. Bardzo lubię podróżować po różnych gatunkach i mam z tego frajdę.
Wandę poznajemy w przełomowym momencie życia, czyli rozstaniu po 13 latach. W serialu pada kwestia, że Tosiek i Wanda się razem wychowali, dorastali. Czy myślisz, że jest możliwa przyjaźń po takim rozstaniu?
- Myślę, że jest i znam kilka takich przypadków. Wanda i Tosiek wciąż czują do siebie dużo. Mają do siebie nawzajem szacunek i są sobie bliscy. Jeden z bohaterów serialu w pewnym momencie mówi: "może lepiej byłoby się nienawidzić". Oni nie idą tą drogą.
Jak wspominasz pracę na planie ze swoim ekranowym partnerem, czyli Erykiem Kulmem?
- Wspaniale. Już wcześniej się znaliśmy z Erykiem, ale tu była to nasza najintensywniejsza współpraca. Eryk jest wspaniałym partnerem. Mamy zupełnie inne systemy pracy. On jest jednym wielkim spontanem. Ja bywam control freakiem, lubię się przygotować, wszystko sobie rozpisuję. A on wchodzi i mówi: "ej, dobra zróbmy to inaczej". To było super inspirujące.
- Jak już się dotarliśmy to stworzyliśmy team, w którym poczuliśmy się bardzo bezpiecznie. Bardzo dużo nas łączy i w trudnych momentach byliśmy dla siebie wsparciem. Potrafiliśmy się pokłócić, ale też wspierać się i pochwalić, poklepać po plechach i powiedzieć: "ale super to zagrałeś".
W serialu pojawia się również Izabela Kuna, która ma dość nietypową rolę trochę matki-wariatki, trochę cool mamy. Jak przebiegała wasza współpraca?
- Praca z Izą jest przeżyciem kosmicznym. W improwizacjach jest najlepsza na świecie. Marzyłam o tym, żeby z nią zagrać, więc się bardzo ucieszyłam, gdy dowiedziałam się, że będzie grała moją mamę. Czuję, że jej odcinek i wątek jest bardzo ważny, bo opowiada o połączeniu pokoleń i różnicy pomiędzy nimi, ale również porozumieniu, które można nawiązać. Mama Wandy jest nieszczęśliwa z jej ojcem od lat i sama się do tego przyznaje, że nie miała odwagi odejść.
- Wanda nie jest dziewczyną, która łatwo odpuszcza, ale kiedy błądzi, umie przyznać się do błędu i powiedzieć "nie dałam rady, chociaż naprawdę próbowałam". Nie ma w niej dulszczyzny, nie zastanawia się ,"co ludzie powiedzą". Odcinek, w którym pojawia się mama Wandy jest dla mnie naprawdę takim pięknym spotkaniem skrajnych postaw. Ale też dla mojej bohaterki był to przełomowy moment.
Niedawno były święta i z pewnością wiele osób z naszego pokolenia usłyszało to tytułowe pytanie: "kiedy ślub" oraz wiele innych. Czy jest szansa, że to się kiedyś zmieni? Czy jak my "dorośniemy" też będziemy zadawać podobne pytania?
- Mam nadzieję, że będziemy takimi matkami, babciami czy ojcami, którzy nie będą zadawać takich pytań, bo sami je usłyszeliśmy tyle razy. Modlę się o to.
W serialu pojawia się również wątek koordynatorów intymności, o których wiele się obecnie mówi. Masz za sobą projekty, które wymagały od ciebie zagrania odważniejszych scen. Jak wygląda twoje doświadczenie, a jak podchodzą do tego teraz aktorzy i produkcja?
- Przede wszystkim takie sceny muszą mieć dla mnie silne uzasadnienie. Muszę znać odpowiedź na pytanie dlaczego są niezbędne. Tu niezbędne były, bo nie da się opowiedzieć o relacji dwójki ludzi, bez fizycznego jej aspektu. Przecież tam jest dużo prawdy o bliskości, momencie w jakim znajduje się relacja. To byłoby nieprawdziwe, gdybyśmy mieli przeżywać z nimi tę historię, a nie widzieli tego, jak się ze sobą kochają. Myślę, że każdy aktor podchodzi do scen intymnych inaczej.
- Jeśli chodzi o koordynatorki intymności to na razie miałam dwa takie spotkania na planie. Uważam, że to świetnie, że pojawiła się taka profesja. Te sceny są po prostu bardzo trudne i osoba, która ma odpowiednie doświadczenie, wykształcenie i dba o komfort i bezpieczeństwo, może być dużym wsparciem.
- Dla mnie najważniejsza jest współpraca z reżyserem i partnerem, z którym mam grać, a także atmosfera na planie. Zagrałam już trochę takich scen i myślę, że komunikacja jest tu podstawą. Nauczyłam się mówić, co mnie zawstydza, czego nie chcę i czego potrzebuję. W "Kiedy ślub?" mieliśmy bardzo czujnych i czułych na to reżyserów, żeby zapewnić nam komfort. Mieliśmy ogromne wsparcie od nich, ale też od całej ekipy.
Czytałam w jednym z wywiadów, że pracujesz nad własnym scenariuszem. Dlaczego zdecydowałaś się na taki krok?
- Trafiłam na książkę, w której się absolutnie zakochałam i chcę, żeby powstał z tego film. To przepiękna historia i dla mnie osobiście bardzo bliski temat. Na razie wszystko dzieje się bardzo powoli. Pracujemy nad scenariuszem, mam nadzieję, że kiedyś dojdzie do jego realizacji.