To miał być hit jesieni! Epickie widowisko Netfliksa ze świetnym drugim planem
Piotr Witkowski w "Idź przodem, bracie" ma niełatwe zadanie. Głównie z tego powodu, że przez sześć odcinków, w trakcie których jego bohater podejmuje z każdą chwilą coraz gorsze decyzje, nie daje się po prostu lubić. Plusem serialu są jednak zdecydowanie postacie drugoplanowe oraz świetna realizacja scen akcji.
"Idź przodem, bracie" przedstawia historię Oskara Gwiazdy (Piotr Witkowski), który po tragicznej w skutkach akcji elitarnej jednostki policji, zostaje wyrzucony ze służb i rozpoczyna pracę w kompleksie handlowym. Jego sytuacja jest dość skomplikowana - boryka się bowiem nie tylko z poczuciem winy, ale również próbuje spłacić długi ojca, co ma pomóc rodzinie. Oczywiście, robi to w najgorszy z możliwych sposobów, a reakcja łańcuchowa, którą wywoła, sprawi, że w niebezpieczeństwie znajdą się wkrótce jego najbliżsi - siostra Marta (Aleksandra Adamska) i szwagier oraz jednocześnie najlepszy przyjaciel Sylwek (Konrad Eleryk).
Zapowiadany jako pełne widowisko akcji (i do tego ze świetnym zwiastunem) "Idź przodem, bracie" był jednym z seriali, na który czekałam tej jesieni najbardziej. Mówiąc krótko, produkcja nie spełniła moich oczekiwań, ale może po prostu oczekiwałam zbyt wiele lub rozminęłam się z tym, czym finalnie serial się okazał. Co nie znaczy, że "Idź przodem, bracie" to zła produkcja.
Piotr Witkowski stara się przedstawić swojego bohatera, który ma ogromne poczucie winy i zmaga się z atakami paniki, wiarygodnie. Na pewno plusem wątku Gwiazdy jest ukazanie problemów oficera elitarnej jednostki policji; jego stan emocjonalny. Jewa (serialowa ukochana Gwiazdy grana przez Anastasię Pustovit) w kilku scenach pomaga bohaterowi uporać się z demonami; pokazuje jak radzić sobie w trudniejszych chwilach i jak się uspokoić w trakcie napadu paniki.
Jednak Gwiazda nie jest postacią, którą jestem w stanie polubić i jej kibicować. To człowiek określany jako uparty, "dobry i honorowy chłopak". Tyle że jego podyktowane przez honor egoistyczne decyzje sprawiają, że bliskie mu osoby często znajdują się w niebezpieczeństwie i płacą za jego czyny bardzo wysoką cenę. Oskar się nie uczy, nie słucha, a wszystkie problemy ściąga na siebie oraz innych i znajduje się w sytuacji bez wyjścia w zasadzie na własne życzenie. Ale, zapominając na chwilę o mojej antypatii do Oskara, inne części składowe "Idź przodem, bracie" są o wiele lepsze.
Sceny akcji są świetnie zrealizowane - od tej otwierającej serial przez scenę rozgrywającą się w szpitalu po tę w nocy. Nie ulega wątpliwości, że przygotowano ją z dbałością o szczegóły, a aktorzy (Witkowski, Eleryk, Jakub Wesołowski) musieli przejść przez odpowiednie szkolenie. Oprócz scen przedstawiających akcje policyjnej jednostki, w produkcji zobaczymy gangsterskie potyczki, wyrównywanie rachunków i kilka mniej lub bardziej mocnych scen.
Podstawą opowieści (oprócz rozterek Gwiazdy) są relacje. Świetnie zarysowana jest przyjaźń pomiędzy Oskarem i Sylwkiem - ich braterstwo, lojalność. Na drugim planie doskonale radzi sobie Aleksandra Adamska. To jej postać oraz relacja z mężem przyciąga uwagę widza, kiedy wątek Gwiazdy go znuży. Eleryk i Adamska tworzą świetny duet, a ich historia to jeden z najjaśniejszych i najbardziej emocjonalnych punktów serialu.
Interesujący są również pozostali bohaterowie przemykający na drugim czy trzecim planie. Magdalena Walach wciela się w postać Skóry i aż chciałoby dowiedzieć się nieco więcej o jej bohaterce niż tylko kilka faktów rzuconych w określonych scenach. Damian Czorny (Marcin Kowalczyk) to z kolei postać, którą kocha się nienawidzić, ale choć do nieskazitelnych postaci bardzo mu daleko, ma ludzkie odruchy. Z kolei Piotr Adamczyk upodobał sobie dość czarny charakter, i znowu, szkoda, że nie ma go w serialu trochę więcej.
Końcówka serialu jednoznacznie sugeruje, że pierwszy sezon to nie koniec perypetii Oskara Gwiazdy. Drugi będzie miał z pewnością interesujący punkt zaczepienia i intrygującą dynamikę. Jeżeli produkcja dostanie zielone światło na kolejne odcinki, to pewnie je obejrzę, ale nie będę ich wyczekiwać z niecierpliwością.
Zobacz też: Doceniony serial prawniczy wraca na Netflix. Wciąga od pierwszej minuty