"Szekspirowska" tragedia na polskim morzu. Wielowarstwowa historia
"Dla mnie jest to wielowarstwowa opowieść, dlatego też tak uniwersalna. Jest troszkę jak Szekspir - mamy tutaj wszystkie składniki wielkiej tragedii. Mamy los, nieprzewidywalny przypadek, jakkolwiek właśnie to sobie definiujemy w życiu" - mówi Interii Borys Szyc. Wraz z Konradem Elerykiem aktor opowiedział nam o "Heweliuszu", najnowszym serialu Jana Holoubka.
Łącznie 106 dni zdjęciowych w różnych zakątkach kraju i za granicą. 120 postaci, które widzowie zobaczą w serialu; ekipa filmowa licząca 140 osób oraz 3000 statystów. A do tego praca w trudnych i wyczerpujących warunkach zimą, czy podczas realizacji scen podwodnych kręconych w najnowocześniejszym i przystosowanym do tego studiu Lites Water Stage & Film Studios w Brukseli.
W Polsce praca na planie w Szczecinie, Świnoujściu, Gdyni, Sopocie, Warszawie i Gdańsku. "Heweliusz" Jana Holoubka opisywany jest jako największa oraz najbardziej skomplikowana technicznie polska produkcja serialowa ostatnich lat. A w obsadzie plejada polskich gwiazd.
W dwie z głównych ról męskich wcielają się Borys Szyc i Konrad Eleryk.
Katarzyna Ulman, Interia: "Heweliusz" to jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tej jesieni i zarazem jedna z największych polskich produkcji.
Borys Szyc: Byłem oszołomiony tym pomysłem - widziałem już projekty scenografii i makiety. Dostałem też materiały, które kręcił kapitan Ułasiewicz. Zacząłem się w to wszystko wgłębiać - od "mayday". To był nasz punkt wyjścia - nagranie w sieci, gdzie kapitan mówi "mayday" i wiadomo, że statek tonie. To stało się też motywem tego serialu. Niezwykle mocnym (...)
Jak zbudowaliście swoje postaci? Andrzej Ułasiewicz ma swój pierwowzór, Witold Skirmuntt jest połączeniem kilku postaci, motywów.
Konrad Eleryk: Witold Skirmuntt jest połączeniem właściwie dwóch postaci. Z jednej “wzięto" wydarzenia, które rozgrywały się na statku, z drugiej osoby - bardziej życie prywatne. Ja rolę buduję tak jak zawsze - siedzę sobie z zeszytem, coś tworzę. Miałem też materiały o tych dwóch osobach, o których wspomniałem. Raporty. Ale tak naprawdę, ta cała praca tworzyła się u mnie. Siadam, wymyślam taką całą genezę, czyli - skąd jest człowiek? Kim są jego rodzice? Co robili? Co robił on za dzieciaka, jak poznał swoją kobietę? Rysuję sobie te relacje, więc to nie różniło się za bardzo od tego jak normalnie pracuję. Mając jednak świadomość tego, że to prawdziwa sytuacja, historia, prawdziwi ludzie, ta odpowiedzialność jest trochę inna (...)
Borys Szyc: U mnie było troszkę inaczej. Miałem to szczęście, że mogłem i porozmawiać z rodziną i miałem materiały dodatkowe, gdzie mogłem bohatera zobaczyć - jak mówi, jak się porusza. Później słuchałem opowieści pani Jolanty Ułasiewicz i Agnieszki, żony i córki kapitana. Jaki on był, co lubił, jak się zwracał do nich. Wychwytywaliśmy smaczki, jego powiedzonka i tak dalej. Też, tak jak mówi Konrad, czułem tę odpowiedzialność. Kapitan utonął z tym statkiem i wiedziałem, że jego ukochane kobiety będą oglądać, więc chciałem oddać mu hołd. Chciałem, żeby uwierzyły; żeby były pierwszymi widzkami, które powiedzą - to był mój mąż, to był mój tata. Tak się stało. Mam od nich wiadomość, teraz po czasie, niezwykle wzruszającą, nawet wysłałem ją Jankowi Holoubkowi z takim komentarzem, że dla takich chwil jest warto robić to, co robimy.
"Heweliusz" to nie tylko serial o katastrofie, tragicznych wydarzeniach. To również dramat sądowy i historia wszystkich ludzi, którzy musieli sobie później z tą tragedią poradzić w codziennym swoim życiu. Czym dla was jest opowieść o "Heweliuszu"?
Borys Szyc: Dla mnie jest to wielowarstwowa opowieść, dlatego też tak uniwersalna. Jest troszkę jak Szekspir - mamy tutaj wszystkie składniki wielkiej tragedii. Mamy los, nieprzewidywalny przypadek, jakkolwiek właśnie to sobie definiujemy w życiu. Mamy siły natury, z którymi człowiek sobie nie radzi, jest wobec nich kompletnie bezbronny. Mamy władzę, zdradę, miłość. Są te wszystkie składniki, które czynią tę opowieść niezwykle uniwersalną, a do tego umiejscowienie akcji na statku już na wstępie sprawia, że wszyscy chcą zobaczyć, jak to było. To jest na faktach, więc wszystko tworzy opowieść absolutnie wielowarstwową.
Konrad Eleryk: Myślę, że Borys wyczerpał temat i ciężko coś dodać. Ciekawe jest to właśnie, jak człowiek zachowuje się w sytuacjach, w których nigdy nie jest w stanie przewidzieć, jakby się zachował. Jak sobie z tym radzą ludzie, jak sobie z tym radzą rodziny, przyjaciele. Jak zachowują się wobec tego instytucje państwowe? Jak nagle zmienia się relacja między nimi - kim staje się ten człowiek w momencie katastrofy dla takiej instytucji; kim staje się dla niej rodzina; co jest najważniejsze wtedy dla nich. Tutaj wszystko wychodzi (...) Tak się mówi czasami, że tak naprawdę poznasz w ekstremalnych sytuacjach drugą osobę, a nie w codziennym small-talku. To jest ciekawe.
Katastrofa promu Jan Heweliusz była jedną z największych tragedii w historii polskiej żeglugi cywilnej, która na długo zapisała się w pamięci Polaków. Serialowy "Heweliusz" ma opowiedzieć ich historię z szacunkiem; przedstawić opowieść o stracie i żałobie oraz walce o sprawiedliwość z państwem w sposób, który nie narusza dobrego imienia osób, na których losach oparta jest fabuła.
Zobacz też: Najgłośniejszy serial ostatnich lat. Opowie o tragedii, która wstrząsnęła Polską
