Max: Seriale
Ocena
serialu
7,6
Dobry
Ocen: 123
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Szpieg wśród przyjaciół". Guy Pearce w roli najsłynniejszego zdrajcy Anglii

Na platformę HBO Max trafił właśnie oczekiwany serial Sony Pictures Television pt. "Szpieg wśród przyjaciół". Historia podwójnego agenta, który przez 30 lat dostarczał tajnych informacji rosyjskiemu wywiadowi, bywa nazywana ostatnią tajemnicą zimnej wojny. Z okazji premiery produkcji mieliśmy okazję porozmawiać w międzynarodowym gronie dziennikarzy z odtwórcą głównej roli - Guy'em Peracem. Opowiedział nam m.in. o tym, dlaczego zawsze wprowadza na ekrany pewien rodzaj intensywności.

"Szpieg wśród przyjaciół": O czym opowiada serial?

Sześcioodcinkowy miniserial "Szpieg wśród przyjaciół" został oparty na książce Bena Macintyre'a o tym samym tytule. Autor ujawnił w niej szczegóły tego, co wielu zwykło uważać za ostatnią wielką tajemnicę zimnej wojny. 

Produkcja przedstawia prawdziwą historię Nicholasa Elliotta i Kima Philby'ego - dwóch brytyjskich szpiegów i wielkich przyjaciół. To opowieść o intymnej dwulicowości, lojalności, zaufaniu i zdradzie - Philby stał się sowieckim podwójnym agentem, a w konsekwencji najbardziej znanym brytyjskim dezerterem. 

W serialu wystąpili także m.in.: Damian Lewis (Nicholas Elliott), Anna Maxwell Martin (Lily Thomas) i Stephen Kunken (James Angleton). 

Reklama

Guy Pearce o roli w serialu "Szpieg wśród przyjaciół"

Kim Filby (Guy Perace) to najsłynniejszy zdrajca Anglii, który został zwerbowany przez rosyjski wywiad do penetracji MI6 - przypuszcza się, że mógł robić to przez trzydzieści lat (1933-63). W kręgach brytyjskiego wywiadu był uwielbianym i szanowanym przyjacielem aż do momentu, w którym został zdemaskowany.


Zanim znany z takich produkcji, jak "Tajemnice Los Angeles" czy "Mare z Easttown" Guy Pearce wyruszył na podbój Hollywood, w Australii był gwiazdą opery mydlanej "Sąsiedzi". Mogliśmy go także zobaczyć choćby w roli Ebenezera Scrooge'a w miniserialu "Opowieść wigilijna", czy w filmach: "Obcy: Przymierze" (2017), "Iron Man 3" (2013), czy "Jak zostać królem" (2010). 

***

Zakładam, że przygotowywanie się do roli jest inne, kiedy wcielasz się w postać, która istniała naprawdę. Zastanawiam się, jak pracowałeś nad tą kreacją, a także czy byłeś w stanie utożsamić się z postacią, także w pozytywny sposób?

Guy Pearce: - To świetne pytanie, ponieważ w przeszłości grałem już wiele realnych postaci: Andy Warhol, Harry Houdini, czy Edward VIII. Jest pewna ekscytacja w graniu osób, które wcześniej istniały - możesz zanurzyć się w faktyczną egzystencję i wydaje mi się, że po prostu starasz się ją odnaleźć. Ostatecznie w każdej roli, którą grasz, starasz się dotrzeć do prawdy postaci. Jest jednak inaczej - przypuszczam, że jest tak, jakbyś ponownie wykonywał znaną piosenkę w porównaniu z utworem, który napisałeś sam. Oczywiście w przypadku kogoś takiego, jak Kim Philby jest prawda postaci, ale w związku z tym, że był szpiegiem, jest też całe poczucie tajemniczości i dziwacznego zachowania. One na pewnym poziomie wyglądają na coś innego niż w rzeczywistości.

Był cudownie czarującym, przystępnym człowiekiem z towarzystwa. W tym samym czasie wykorzystał swoją wiarę w komunizm do czynów, których się dopuścił. Jak wiemy, był dość ugruntowanym członkiem brytyjskiej klasy rządzącej, ale był także od niej wyraźnie zdystansowany. Tym, co musiałem odnaleźć, kreując go, był pewien balans pomiędzy jego szczerą wiarą w komunizm, którą, jak twierdził, miał przez całe życie, a brytyjskim życiem, w którym został wychowany. 

Na samym końcu czułem, że tam rozgrywały się dwa światy, musiałem znaleźć równowagę pomiędzy nimi. Reżyser Nick Murphy przypominał mi o tym, jak dobry był Philby w rzemiośle szpiegowskim - kiedy mówił kłamstwo, naprawdę wyglądał, jakby mówił prawdę, więc jako aktor nie mogłem mówić kłamstw, podpowiadając potajemnie publiczności, że wiem, że kłamię. Nick upominał mnie, mówiąc "Nie, nie, nie - jest lepszy w swojej pracy niż to, wygląda, jakby mówił prawdę". To było naprawdę stąpanie po kruchym lodzie.   

Odpowiadając na twoje pytanie, czy grasz kogoś, kto istniał, czy kogoś fikcyjnego, starasz się najlepiej jak potrafisz sportretować esencję jego psychologii, a także dramatycznie przedostać się do historii. Oczywiście w przypadku kogoś takiego jak Philby, to było absolutnie fascynujące, ponieważ jak wiemy, był podwójnym agentem - zwodził brytyjski wywiad przez 30 lat, co zakończył ucieczką do Rosji. Wszystko to było wielkie i w pewien sposób dramatyczne. Przeprowadził się do Rosji w 1963 roku, zmarł tam w późnych latach 80. Miał cztery żony, pięcioro dzieci ze swoją drugą żoną. Wszystko to było bardzo fascynujące i musieliśmy być bardzo ostrożni w każdym kroku. Na szczęście byłem w dobrych rękach Nicka Murphy’ego i wspaniałego pisarza Alexandra Cary’ego i oczywiście cudownego Damiana Lewisa, który wcielił się w drugą rolę główną. 

Czy najpierw szukasz cech postaci, którą masz zagrać, w sobie? 

- Niekoniecznie szukam cech w sobie, bo czuję, że to trochę komplikuje pracę. Prawdopodobnie naturalnie wykorzystuję elementy z siebie samego, ale podświadomie. Kiedy jestem w procesie kreowania postaci, nigdy nie patrzę w głąb siebie, patrzę na zewnątrz. Próbuję też zrozumieć odpowiedź, jaką mam na scenariusz, który przeczytałem. 

Ludzie często pytają mnie o risercz, który przeprowadzam. Szczerze odpowiadam, że powinien być wykonany w całości przez scenarzystów. Jeśli muszę wykonać go zbyt wiele, to znaczy, że scenariusz zostawił mnie zagubionego. Jednak kiedy gram kogoś, kto istniał wcześniej, staram się oczywiście zapoznać z istniejącym materiałem. W przypadku Kima Philby’ego mówię o książce, którą napisała jego trzecia, amerykańska żona. Skupia się na listach, które ze sobą wymieniali, kiedy Philby opuścił Bejrut i pojechał do Rosji. Ona nie wiedziała, z kim ma do czynienia. Miał pojawić się na przyjęciu i tego nie zrobił. Trzy tygodnie później otrzymała od niego wiadomość, że jest w Rosji. Książka, którą napisała, ujawniająca korespondencję pomiędzy nimi, była do mnie najbardziej pomocna. Nawet jeśli wiem, że prawdopodobnie to także rodzaj podstępu - Kim wiedział, że wszystkie listy, które do niej wysyła, są czytane przez CIA, MI6 i KGB. W tych listach było jednak coś prawdziwego, co mogłem wykorzystać. 

Czy trudno było Ci zrozumieć motywacje stojące za postacią, w którą się wcielasz?

- Zasadniczo tak, było trudno. Myślę, że był dwulicową, obłudną, choć bystrą postacią. Dziś jest kimś innym dla jednych, a kimś innym dla drugich. Świetni naukowcy przez ostatnie pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt lat starali się zrozumieć Philby’ego. Nawet ludzie z jego branży do teraz nie mogą zrozumieć, dlaczego postąpił właśnie w ten sposób. Dla aktora, który trafia do tej historii ze świata zewnętrznego, to bardzo trudne. Rozumiem jednak, że jest pewna ograniczona narracja, za któej pośrednictwem chcemy opowiedzieć tę historię. Niekoniecznie wymaga ona, że zrozumiem wszystkie jego motywacje. Muszę jednak zrozumieć i uwierzytelnić to, co jest zapisane w scenariuszu. Podchodzę do takiego doświadczenia na zasadzie: mam swoje zdanie na jego temat i zaprezentuję go w sposób, jaki wydaje mi się autentyczny, ale mam świadomość, że to może przeczyć czemuś, co inni ludzie uważają na jego temat. To zdradliwy balans, bo istniał i są ludzie, którzy uważają, że mają jasne zrozumienie tego, kim był.


"Szpieg wśród przyjaciół". Guy Pearce o osobistej historii na ekranie

W czasie całej swojej kariery nawet w niewielkich rolach wnosisz na ekran pewną stałą intensywność. Zastanawiam się, czy wiesz, z czego ona wynika? 

- Może to pewne osobiste doświadczenia, które przedostają się do gry. Straciłem ojca, kiedy byłem bardzo młody. Miałem pewne osobiste doświadczenia, które prawdopodobnie sprawiły, że poczułem potrzebę sportretowania agresji w ludzkości, to chciałem przekazać, choć niekoniecznie bardziej niż jakiekolwiek inny aktor. Jest mi trudno być obiektywnym w ocenie tego, co robię, dlaczego to działa albo dlaczego nie działa. Tak, często słyszę, że nie jestem najbardziej zrelaksowaną czy humorystyczną osobą. Może wnoszę cały swój niepokój do rzeczy, które robię - nie jestem pewny. 

Myślę, że jako aktorzy wprowadzamy pewien poziom naszej osobistej historii do każdej roli. Nawet jeśli jesteśmy tego nieświadomi. Z pewnością staram się nie być tego świadomym, kiedy kręcę film, ponieważ gdy gram postać, zawsze staram się uciec od siebie. Intelektualnie prawdopodobnie walczę, żeby wyeliminować moją historię, ale emocjonalnie pewnie wprowadzam ją we wszystko, co gram. 

Co skłoniło Cię do wystąpienia w tej produkcji? 

- Świat wywiadu jest dość intrygujący, bo są w nim ludzie, którzy mówią jedno, a robią drugie. Jest w tym jakiś tajemniczy sens. To był też reżyser Nick Murphy. Oczywiście, kiedy przeczytałem scenariusz, nie było wątpliwości, że to interesująca historia. Jeśli mam być szczery, myślę, że początkowo chodziło o Nicka - pracowałem z nim kilka lat wcześniej i był taki inspirujący i imponujący. Myślę, że odkrycie takiej postaci jak Kim Philby i sprawienie, że pojawi się na ekranie, było dużym wyzwaniem, w momencie, gdy tak wiele osób ma oczekiwania wobec tego, kim tak naprawdę był.

Uważam, że to bardzo brytyjski serial, w najlepszym możliwym tego rozumieniu. Ty co prawda urodziłeś się w Anglii, ale wychowywałeś się w Australii. Teraz gdy rozmawiamy, brzmisz bardzo ‘australijsko’. Czy przybranie brytyjskiego, elitarnego akcentu jest dla ciebie trudne?

- Było to dla mnie dość proste, jeśli mam być szczery, może nie zupełnie łatwe, ale też nie bardzo skomplikowane. Jeśli mam imitować jakiś północno-wschodni amerykański akcent albo holenderski czy szkocki, to jest to bardzo trudna praca, ponieważ one są inne w kształcie. 

Myślę, że to dla mnie łatwe, ponieważ byłem zaznajomiony z akcentem brytyjskiej klasy wyższej, odkąd byłem młody - moja mama zwykła wygłupiać się, robiąc śmieszne akcenty, od początku byłem więc na niego wystawiony. Oczywiście są rzeczy, które przyjąłem błędnie albo które wymagały dopracowania, ale nie czuję, żeby to było dla mnie obce. Jeśli ktokolwiek mi powie, że mam zagrać bohatera z Estonii, który żyje w Chicago od ostatnich 30 lat, stwierdzę, że mam do wykonania pracę, ale arystokratyczny język Brytyjczyków w moim odczuciu jest czymś, co znam, nawet jeśli tak nie dorastałem. Moja rodzina pochodzi właściwie północnego-wschodu Anglii i tam też jest sporo slangu. Jest kilka brytyjskich akcentów, z którymi jestem zaznajomiony i przyjęcie ich jest dla mnie dużo łatwiejsze od innych. 

Serial "Szpieg wśród przyjaciół" można już zobaczyć na platformie HBO Max

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Max: Seriale
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy