Kate Winslet zachwyca w nowym serialu HBO, a reszta? Źle się dzieje w Europie Środkowej
Pierwszy odcinek serialu z Kate Winslet trafił już na HBO. Za sterami produkcji zasiadł scenarzysta oraz producent "Sukcesji" oraz "Menu". Dorzućmy do tego Kate Winslet w głównej roli i przepis na sukces gotowy. A jak wyszło?
Serial przenosi nas do nienazwanego kraju gdzieś w Europie Środkowej. W którym władzę niemal absolutną sprawuje kanclerz Elena Vernham (Kate Winslet). Serial zaczyna się wraz z przybiciem na "dwór" Eleny Herberta Zubaka (Matthias Schoenaerts) - zhańbionego żołnierza, którzy po odegraniu kluczowej roli w śmierci kilku protestujących, zyskał przydomek "rzeźnik".
Początkowo rolą Zubaka jest kroczenie przed kanclerz i sprawdzanie poziomu wilgotności powietrza. Z czasem staje się jej głównym doradcą. Pod jego wpływem pragnąca rządu dusz kanclerz podejmuje fatalne w skutkach decyzje. Nie zauważa, że skazuje na zagładę nie tylko siebie, ale i cały kraj. Na drugim planie nie brakuje oczywiście spiskujących członków parlamentu oraz poruszającej się w cieniu zarządczyni pałacu, Agnes (w tej roli Andrea Riseborough).
Za produkcję oraz scenariusz odpowiada Willa Tracy'ego, który wcześniej pracował przy "Sukcesji" oraz "Menu". Z kolei za reżyserię odpowiadali m.in. Stephen Frears ("Królowa") i Jessica Hobbs ("The Crown"). Dorzućmy do tego Kate Winslet, która udowodniła już, że współpraca z HBO wychodzi jej na dobre (można było ją podziwiać w "Mare z Easttown" oraz "Mildred Pierce", a obecnie pracuje nad "Trust"). Co mogło pójść nie tak? Okazuje się, że całkiem sporo. Spodziewałam się trochę mroczniejszej "Figurantki", dostałam średniaka w bardzo ładnym opakowaniu.
Twórcy czerpią garściami z realnego świata. Trudno pozbyć się wrażenia, że ojczyzna Eleny to serialowa wersja Rosji, a ona sama ulepiona jest z postaci, które doskonale znamy. Trochę w niej Władimira Putina (traktowanie więźniów politycznych, najazd na sąsiednie państwo), Donalda Trumpa (podzielają zamiłowanie do emocjonalnych przemów oraz luksusu), Marine Le Pen (spełniają polityczne aspiracje ojca) czy musicalowej wersji Evy Peron.
Vernham jest również przekonaną o swojej nieomylności populistką, która zdecydowanie nadużywa słowa "miłość" podczas publicznych przemówień. Zamiast munduru nosi doskonale skrojone ubrania, idealną fryzurę i ciepły uśmiech, gdy zwraca się do swoich obywateli ze słowami "moi ukochani".
Jednak jak to w krajach totalitarnych bywa, tak i tu wszystko jest fasadą. Również sama Elena. Nie potrzeba za wiele, by wizerunek potężnej władczyni legł w gruzach. Wystarczy np. wyłączyć kamerę albo wspomnieć coś o czarnej pleśni. Chociaż stoi na czele państwa, to nadal jest małą dziewczynką, która szuka uznania ojca. Problem w tym, że ten od dawna już nie żyje. Kanclerz z odcinka na odcinek popada w coraz większą paranoję, jednocześnie nabierając przekonania o słuszności swoich czynów.
Aktorsko nowa produkcja HBO stoi na wysokim poziomie. Wyróżnia się zwłaszcza Kate Winslet, bawi się swoją rolą, ale wie też gdzie postawić granice, by nie przeszarżować. Matthias Schoenaerts idealnie wpasował się w postać brutalnego maniaka. Warto jeszcze docenić Andreę Riseborough. Obok aktorstwa duże wrażenie robi scenografia, od której często nie da się oderwać wzroku, a w tle można wyłapać wiele smaczków. Całość uzupełnia muzyka, która idealnie oddaje atmosferę serialu. To jest jednak jedynie piękne zapakowany prezent, który po otworzeniu już tak nie zachwyca.
Twórca serialu miał zaplecze do stworzenia satyrycznej perełki. I chociaż nie boi się ukazania mroczniejszej strony władzy, to cały czas zdaje się ślizgać po powierzchni i nie zagląda głębiej. Poza ładną otoczką i aktorskimi popisami produkcja nie ma za wiele nowego do powiedzenia. Po zakończeniu serialu zostajemy z myślą, którą już tak przecież dobrze znamy - każda władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie.