Co stało się z dziecięcym gwiazdorem "Dwóch i pół"? Otwarcie krytykował serial
Miał zaledwie dziesięć lat, gdy zadebiutował w serialu, który podbił serca widzów na całym świecie. Kilka lat później zarobił swój pierwszy milion. Nikt nie spodziewał się, że ulubieniec publiczności po latach zdecyduje się porzucić show-biznes i odejdzie z serialu w atmosferze skandalu. Co stało się z dziecięcym gwiazdorem serialu "Dwóch i pół"?
Charlie Harper, przystojny trzydziestolatek, bożyszcze kobiet, na co dzień zajmuje się układaniem spotów reklamowych. Prowadził niczym nie skrępowane życie bogatego singla. Imprezy, dobra zabawa do białego rana i za każdym razem inna "bogini piękności" u boku.
To nieposkromione szczęście skończyło się, gdy do jego domu na plaży w Malibu sprowadził się rozwiedziony brat Alan ze swoim jedenastoletnim synem Jake'iem (Angus T. Jones). Od tego momentu frywolne życie singla wywraca się do góry nogami. Chociaż bracia żyją jak pies z kotem, jednak mają jeden wspólny cel - stworzyć rodzinę.
W serialowego dzieciaka wcielił się Angus T. Jones. Na ekranie pojawił się po raz pierwszy, gdy miał zaledwie 4 lata. Początkowo występował w reklamach, szybko jednak został dostrzeżony przez producentów i rozpoczął swoją karierę aktorską. Jego debiut w pierwszym pełnometrażowym filmie robi wrażenie.
Chłopiec zagrał w "Simpatico" u boku takich gwiazd, jak: Sharon Stone, czy Jeff Bridges. Z każdym miesiącem jego kariera nabierała tempa. Pojawiał się już regularnie zarówno w filmach, jak i serialach. Widzom spodobał się szczególne w "Ostrym dyżurze" i "Hannie Montanie".
Jednak to rola Jake zapewniła mu rozgłos. Serial "Dwóch i pół" już po pierwszych wyemitowanych odcinkach okazał się ogromnym hitem. I choć to Charlie Sheen był głównym bohaterem serialu, to serca widzów od razu skradł Jake, w którego wcielał się Angus T. Jones. 10-latek, którego zagrał, był niezwykle sarkastyczny, leniwy i mało bystry, ale na tyle charyzmatyczny, by zwrócić uwagę publiczności.
Już w 2010 roku był najlepiej opłacaną dziecięcą gwiazdą, a podpisał kontrakt na kolejne dwa sezony serialu, gwarantujący mu dodatkowe 8 milionów dolarów. Choć Jonesowi powodziło się znakomicie, a o jego karierze i dobytku marzył wówczas każdy amerykański nastolatek, chłopak nagle postanowił odejść z serialu. Wszyscy byli w szoku, gdy wyjawił powody swojej decyzji.
Angus T. Jones dorastał na planie serialu i z każdym rokiem zmieniał się nie tylko jego wygląd fizyczny, ale przede wszystkim podejście do życia, przekonania i poglądy. Na przestrzeni lat Jones przeszedł duchową metamorfozę. Stwierdził, że postać Jake’a, jego zachowanie i to w jaki sposób scenarzyści kreują jego wątki stoi w sprzeczności z jego światopoglądem.
Dorastający Jake nie stronił bowiem od marihuany i towarzystwa wielu dziewczyn. Zafascynowany wówczas kościołem Adwentystów Dnia Siódmego Jones nie mógł i nie chciał wcielać się dłużej w toksyczną, jego zdaniem, postać.
Angusowi szczególnie przeszkadzało, że w serialu propagowano rozwiązłość seksualną i lenistwo. Już po odejściu z produkcji apelował do widzów, by przestali oglądać "Dwóch i pół", tłumacząc, jak bardzo destrukcyjnie wpływa na ich psychikę.
Pod zamieszczonym przez aktora filmikiem zawrzało. Fani byli oburzeni i rozgoryczeni postawą swojego ulubieńca. Jones szybko się zreflektował i wydał oświadczenie, w którym przeprosił za swoje słowa zarówno widzów, jak i kolegów z planu.
W 2015 roku udał się na studia na Universitet of Colorado Bourder, gdzie wstąpił do organizacji religijnej pastora Christophera Hudsona, znanego ze skrajnych poglądów. Po jakimś czasie Jones zdał sobie jednak sprawę z tego, jak bardzo kontrowersyjne są to poglądy, rzucił studia i zdystansował się od jego organizacji. Ku uciesze fanów wystąpił nawet w ostatnim odcinku serii "Dwóch i poł", dwa lata po swoim odejściu.
Po ponownym pojawieniu się na ekranach Jones otrzymał mnóstwo propozycji nowych ról, jednak na żadną się nie zdecydował. Twierdził wówczas, że każda z nich była sprzeczna z jego poglądami. Tym samym pozbawił się szansy dodatkowego zarobku.