"Domek na szczęście". Piotr Wereśniak o produkcji Polsatu: "To serial o realizowaniu marzeń"
13 stycznia w Polsat Box Go zadebiutował nowy polski serial "Domek na szczęście" z Rafałem Zawieruchą i Barbarą Kurdej-Szatan w rolach głównych. Bartosz Wróblewski w najnowszym odcinku "PrzeVODnika" porozmawiał z reżyserem produkcji, Piotrem Wereśniakiem. "Mam nadzieję, że się ludziom spodoba i da wytchnienie" - mówi twórca.
Materiał zawiera linki partnerów reklamowych.
Bartosz Wróblewski: Napisał pan w "Alchemia scenariusza filmowego": "Kino fabularne jest opowiadaniem historii. Czasami bywa sztuką, zazwyczaj bywa rozrywką. Najgorzej gdy stara się być sztuką, a jest po prostu nudą. Wszędzie może być nudno, ale nie w kinie. Nuda w kinie to katastrofa". Rozumiem, że dotyczy to również serialu.
Piotr Wereśniak: - Oczywiście, mówiąc kino mam na myśli formę filmową. Serial to po prostu film w odcinkach. I rzeczywiście wiele rzeczy można by powiedzieć o serialu "Domek na szczęście", ale tam na pewno nie jest nudno, ponieważ jest to serial, w którym się bardzo dużo dzieje. Jest to przede wszystkim serial komediowy, rozrywkowy, ku uciesze całej rodziny. Mam nadzieję, że się ludziom spodoba i da wytchnienie.
W "Alchemii scenariusza filmowego" pisze pan o tym, że dobre filmy zazwyczaj można sprowadzić do schematu (mądrości płynącej z filmu), że coś prowadzi do czegoś. Na przykład w "Przeminęło z wiatrem" - pycha prowadzi do samotności; w "Matriksie" - prawda prowadzi do wolności. W tekście jest oczywiście więcej przykładów, ale ja chciałbym zapytać o taki schemat zawarty w "Domku na szczęście".
- "Domek na szczęście" to serial o realizowaniu marzeń. Mamy bohatera, którego idée fixe był wyjazd na wieś, bo jest zmęczony miastem. I ten serial jest o tym, że marzenia są dobre i trzeba je realizować. Może nie jest to odkrywcze przesłanie czy odkrywczy morał, ale jak się głębiej zastanowimy, to dojdziemy do wniosku, że wiele osób nie realizuje swoich marzeń. Mają marzenia, ale ich nie realizują - z różnych powodów. Natomiast w tym serialu para, zresztą świetnie grana przez Rafała Zawieruchę i Basię Kurdej-Szatan, realizuje swoje marzenie.
Skoro jesteśmy przy bohaterze, to ma on na imię Bartek. Gra go Rafał Zawierucha. Jaki jest Bartek? Co czyni go bohaterem, za którym chcemy pójść? I co pana zdaniem on może zrozumieć na skutek wydarzeń, które rozgrywają się w serialu?
- Bartek jest zwykłym, fajnym, sympatycznym facetem, który do tej pory pracuje w banku na niezbyt eksponowanym stanowisku. Jest mu tam średnio dobrze, ponieważ ma marzenia, marzy o czymś innym. Kiedy te marzenia realizuje, czyli wyjeżdża na wieś do domku ze swojego dzieciństwa - bo to jest domek jego dziadków, on tam przyjeżdżał na wieś, jak był dzieckiem - to spotyka się z całą masą różnych przeciwności, które bohatersko i dzielnie stara się zwalczyć.
Można powiedzieć, że to trochę serial o nostalgii. Główny bohater dorastał, bywając na wsi, a teraz chce wrócić do tych szczęśliwych lat. Miast go zawiodło i chce wrócić do chwil, które tak dobrze wspomina.
- Tak, to trochę powrót do dzieciństwa, które było bardzo szczęśliwe na wsi z dziadkami. A teraz okazuje się, że to wcale nie jest tak, jak się wydaje. Bo na wsi bywa różnie, przede wszystkim czasami ciężko. Trzeba pracować, ta praca jest trudna, wszystko trzeba sobie zrobić samemu. Trzeba polegać na sobie, wszystko umieć naprawić...
Jasne, ale wróćmy jeszcze na chwilę do głównego bohatera. Mam kolejny cytat z pana "Alchemii...": "Główny bohater musi się zmieniać. Musi być inny na początku i na końcu filmu. Musi coś zrozumieć, musi się czegoś nauczyć - a widz razem z nim". Czego uczy się Bartek w trakcie swoich prób dostosowania się do wsi i powrotu do świata dzieciństwa?
- Myślę, że Bartek się sporo nauczył o sobie, o wsi i o swojej żonie. Te jego romantyczne marzenia o chodzeniu boso po trawie i jedzeniu jabłek prosto z drzewa zderzyły się z brutalną rzeczywistością. Czasami trzeba było chodzić boso nie tyle po trawie, ile po błocie, a jabłka trzeba było wygrzebywać właśnie z błota. A romantyczne marzenie o miodzie z własnego ula skończyło się tak, że został pożądlony przez pszczoły. I to jest właśnie o tym, że Bartek uczy się, czym tak naprawdę jest życie na wsi.
Chyba też o tym, że marzenia często bywają przez nas romantyzowane. Wymyślamy sobie różne rzeczy, ale w trakcie realizacji okazuje się, że prawda nie jest taka piękna i łatwa, jak nam się wydawało.
- Jest inna niż się wydawało. Ale Bartek nauczył się też, że bardzo kocha swoją żonę i że ona jego kocha. I sprawdzili to w sytuacjach trudnych. Przekonał się, czym jest przyjaźń, bo okazało się, że zaprzyjaźnili się z sąsiadami i zrozumieli, że przyjaźnie są ważne. Takich zmian w głównym bohaterze zachodzi całkiem sporo.
Proszę jeszcze powiedzieć, jak się pracowało ze strusiami. Bo to chyba nie jest wielka tajemnica, że pojawiają się tam strusie. W końcu wyjaśnia się to już w pierwszym odcinku.
- Strusie są zwierzętami niezwykle malowniczymi. Robią wrażenie, ponieważ to naprawdę duże i silne ptaki. Ale są przy tym dość kłopotliwe, ponieważ nie słuchają w ogóle poleceń. Nie należą do zwierząt, które można łatwo wytresować czy choćby przekonać do tego, żeby na przykład poszły w prawo albo w lewo. Są całkowicie autonomiczne. A do tego bywają niebezpieczne, ponieważ są to ptaki bardzo silne, szybkie, skoczne i płochliwe. Nawet jak nie chcą nikomu wyrządzić krzywdy, to wystarczy, że się spłoszą i mogą zrobić coś niebezpiecznego. Dlatego kręciliśmy wiele scen sposobem: kręciliśmy na stronę strusi, a potem na stronę aktorów, gdy strusie były już nakręcone. Pierwszy raz kręciłem strusie i było to niecodzienne spotkanie.
A dlaczego w ogóle strusie? Skąd taki dosyć oryginalny pomysł?
- Taki pomysł był zawarty w pierwowzorze. Swego czasu hodowle strusi były modne w Polsce i Ukrainie, ponieważ to ptak, który daje bardzo dobre jajka, duże. Podobno niezłe jest także mięso, ale tego nie wiem na pewno, bo nie jadłem mięsa strusi. Ale wiem, że są koneserzy tego mięsa, którzy uważają, że to jest bardzo dobre. Podobno to się kiedyś opłacało. Teraz chyba jest z tym gorzej, ale do komedii jest okej.
Teraz bardziej modne są chyba alpaki.
- Tak, alpaki są fajne, tyle że alpak się nie je i nie znoszą jajek. Alpaki się tylko przytula. Ewentualnie wełnę jeszcze można pozyskiwać, ale z tego, co wiem, nikt w Polsce nie wyczesuje wełny z alpak.
Może to pomysł na drugi sezon "Domku na szczęście"?
- Zobaczymy, jak będzie z drugim sezonem, bo jeśli się widzom spodoba, to będziemy kręcić drugi sezon.
Rozmawiał Bartosz Wróblewski.
Pierwsze dwa odcinki zadebiutowały 13 stycznia. Nowe odcinki, także po dwa, będą pojawiały się w pakiecie Polsat Box Go Premium w piątki. Będzie je można oglądać w dowolnym miejscu i czasie, bez reklam, na stronie i w aplikacji polsatboxgo.pl.
Materiał zawierał linki partnerów reklamowych.