"Najlepszy zawał mojego życia". Tego na pewno nie wiesz o nowości Disney+
Kilka dni temu w serwisie Disney+ zadebiutowała nowa argentyńska produkcja "Najlepszy zawał mojego życia". Sześcioodcinkowa historia już sam tytuł ma intrygujący. Wiedzieliście, że jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami? Oto kilka powodów, dla których warto się nad nią pochylić.
Disney+ zaprezentował nowy serial "Najlepszy zawał mojego życia", który idealnie wpisuje się w kategorię produkcji na jeden wieczór. Zaledwie sześć odcinków, każdy trwający około 30 minut, sprawia, że całość można obejrzeć w nieco ponad trzy godziny - a przecież teraz zdarza się, że niektóre filmy dłużej trwają. Choć "Najlepszy zawał mojego życia" nie odkrywa nowych obszarów tematycznych, porusza widza przez swoją szczerość i uniwersalność, pokazując, że nawet w najtrudniejszych momentach można znaleźć siłę do zmiany.
Fabuła opowiada o Arielu, pisarzu, który w wyniku niespodziewanego zawału serca przeżywa przełom w swoim życiu. Poznajemy go w jednym z najgorszych momentów jego życiorysu. Jego małżeństwo się rozpada, kondycja fizyczna pozostawia wiele do życzenia, a szef w pracy, choć jest jego przyjacielem, traktuje go raczej jak maszynkę do zarabiania pieniędzy. W końcu jest właścicielem wielkiego wydawnictwa, a Ariel ma dryg do pisania biografii znanych osobowości. Nic więc dziwnego, że to właśnie na jego zaproszenie, by skupić się na pisaniu, mężczyzna wyrusza do Urugwaju. W podróż zabiera poznaną dwa dni wcześniej Muszelkę - tancerkę flamenco - i rzuca się w wir nowego uczucia, które zmienia jego podejście do życia, choć najpierw wywołuje zawał, gdy dochodzi między nieznajomymi do zbliżenia.
Brzmi surrealistycznie? Jest osoba, która może wszystko potwierdzić. Ta historia wydarzyła się bowiem naprawdę. Wiedzieliście?
Inspiracją dla serialu była prawdziwa historia Hernána Casciariego, pisarza, który w 2015 roku doznał zawału serca podczas pobytu w Montevideo. To dramatyczne wydarzenie stało się punktem zwrotnym w jego życiu i pretekstem do stworzenia książki o tym, jak kryzys może popchnąć nas ku lepszym wyborom i większej troski o siebie. Ten fakt dodaje produkcji autentyczności i emocjonalnego ciężaru, a także nadaje wymiaru motywacyjnego dla widzów.
Serial, bazując na prawdziwych wydarzeniach, udowadnia, że życie potrafi zaskoczyć i otworzyć drzwi tam, gdzie wcześniej widzieliśmy tylko ściany. Postać prezesa Airbnb, który odegrał kluczową rolę w życiu małżeństwa, goszczącego Ariela w Urugwaju, przypomina, że nie trzeba być bogatym czy mieć wpływowych znajomości, by los się do nas uśmiechnął - czasem wystarczy po prostu działać. I tak, wątek z właścicielem Airbnb też faktycznie miał miejsce. To właśnie fakt, że jest to serial oparty na faktach, dodaje mu realizmu i motywuje do działania.
"Najlepszy zawał mojego życia" nie zostanie najlepszym serialem mojego życia, ale zadał istotne pytanie.
Nie sposób nie zauważyć, że "Najlepszy zawał mojego życia" przeplata motyw miłości, traumy i samorozwoju w sposób nieoczywisty. Wbrew temu, co dzisiaj mówi się w gabinetach psychologicznych - że warto dać sobie czas na przepracowanie trudnych emocji, zanim wejdzie się w nową relację – Ariel nie czeka. Wręcz przeciwnie, rzuca się w wir uczucia do poznanej niedawno Muszelki, co może wywołać u widza mieszane odczucia. Można przypuszczać, że nierozwiązane problemy i traumy bohatera dadzą o sobie znać, ale serial stawia na siłę miłości jako napędu do zmiany. To opowieść, która momentami burzy współczesne reguły psychologicznej higieny, ale jednocześnie zostawia miejsce na refleksję - Czy to miłość, a nie wyłącznie analiza i naprawienie przeszłych błędów, może być źródłem prawdziwej przemiany?
ZOBACZ TEŻ:
Uwielbiany polski kucharz czuje się bezradny. Prosi internautów o pomoc