"Andor": Epicka historia z sercem! Nowy serial Disney+ to krok w dobrym kierunku
"Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie" jest uznawany za jeden z najlepszych filmów pełnometrażowych rozgrywający się w uniwersum "Gwiezdnych wojen". Nie jest więc żadnym zaskoczeniem, że postanowiono dokładnie ukazać jak formowała się Rebelia i jak potoczyły się wcześniejsze losy jednego z jej anonimowych bohaterów.
Cassian Andor szybko stał się jednym z ulubieńców fanów, a na jego pozytywny odbiór wśród społeczności z pewnością wpłynął fantastycznie wcielający się w tę postać Diego Luna. W serialu "Andor" widzowie poznają jego historię, dowiedzą się jak dołączył do Rebelii i zaczął wierzyć, iż można pokonać Imperium. Rozwój postaci Andora to główna zaleta produkcji, a fani talentu Luny będą zachwyceni.
Co jednak najważniejsze, "Andor" jest serialem aktorskim, na który wielu fanów czekało mniej więcej od premiery pierwszego sezonu "Mandalorianina".
Po tym jak Disney kupił Lucasfilm, fani sagi George’a Lucasa zostali zasypani nowymi produkcjami, w których co rusz pojawiały się odniesienia do filmów, innych seriali czy animacji. Była to bolączka drugiej serii "Mandalorianina", a niektórzy widzowie zaczęli narzekać na nieustanny fanserwis, nawiązania oraz granie na nostalgii fanów. "Andor" nie oferuje nic z wyżej wymienionych rzeczy i, krótko rzecz ujmując, w tym tkwi jego siła. To samodzielna historia, w której nacisk położony jest na rozwój postaci oraz ukazanie dramatu bohaterów. Jest tu kilka scen akcji, jednak w żadnym stopniu nie przyćmiewają one przedstawionej opowieści i jej postaci.
Zobacz też: "Andor": Sekrety produkcji Disney+. Dwa sezony zamiast pięciu
Serial jest także szansą na szersze ukazanie znanych filmowych postaci, które do tej pory pojawiały się na dalszym planie. Mowa tu szczególnie o przywódczyni rebeliantów, Mon Mothmie (Genevieve O'Reilly), która pojawia się w większości odcinków, co tylko wychodzi serialowi na dobre. Ja na ukazanie tej postaci czekałam już od dłuższego czasu.
Na szczególną uwagę zasługuje także nowy bohater, w którego wciela się Stellan Skarsgård. Jego angaż to strzał w dziesiątkę - postać, którą gra ma ogromny wpływ na losy Andora i innych postaci, a sam Skarsgård zdaje się dobrze bawić w tym uniwersum - ma w końcu do zagrania bohatera, który nie jest tym, za kogo na początku go mamy. Po obejrzeniu czterech odcinków mam nadzieję, że będziemy jeszcze mieli okazję zobaczyć bohaterki grane przez Adrię Arjonę i Fionę Shaw... ale zobaczymy.
Choć początkowo twórca serialu, Tony Gilroy, rozpisał historię Andora na pięć sezonów, to finalnie fani zobaczą dwie 12-odcinkowe serie. Akcja pierwszego będzie rozgrywać się na przestrzeni dwunastu miesięcy, drugiego - czterech lat. Dlatego też na serię drugą złożą się cztery trzyodcinkowe bloki. Oznacza to, miejmy nadzieję wartką, zamkniętą i dopracowaną historię, bez niepotrzebnych dłużyzn czy ozdobników w postaci odniesień czy ukłonów w stronę fanów. Chciałabym, żeby serial utrzymał bardzo dobry poziom czterech pierwszych odcinków. Odgórny plan może tylko w tym wypadku pomóc.
Serial "Andor" odkrywa nową perspektywę ze świata "Gwiezdnych wojen", skupiając się na podróży Cassiana Andora. Serial przybliża opowieść o rodzącej się rebelii przeciwko Imperium i o tym, jak ludzie są w nią zaangażowali. To czas pełen niebezpieczeństw, podstępów i intryg, a Cassian wkroczy na ścieżkę, której przeznaczeniem jest uczynienie z niego bohatera rebelii. Premiera pierwszych trzech odcinków: 21 września. Kolejne co tydzień.
Zobacz też:
Diego Luna: "Andor" to będzie rewolucja
"Daredevil: Born Again" to całkiem nowy serial. Kiedy premiera?
Disney+: "Andor" wkracza do akcji! Jakie seriale zobaczymy we wrześniu
