Braciak namiętnie... ogląda mecze
Pomiędzy graniem Pshemka ("BrzydUla") a Mariana ("Londyńczycy"), Jacek Braciak namiętnie... ogląda mecze.
Z natury spokojny aktor, zaskarbił sobie serca publiczności ekscentryczną postacią guru świata mody w serialu "BrzydUla", nadawanego popołudniami w telewizji TVN.
"Pshemko to naprawdę świetnie napisana postać! Grając ją można sobie pozwolić na wiele, a mimo to wszystko trzyma się kupy" - opowiada artysta.
Niebawem serial się kończy, jednak Braciak nie zdradza szczegółów dotyczących jego postaci.
"Pshemko umrze śmiercią zawodową" - tajemniczo wyznaje.
I dodaje: "Jeśli chodzi o moją rolę, odzew wśród widowni był wystarczający. Znajomi i rodzina są zadowoleni".
Od roli zwariowanego i komicznego projektanta aktor ma odskocznię, grając Mariana w "Londyńczykach".
"Marian jest potentatem. Ma dwie firmy, budowlaną i świetnie prosperujący Klub Polski. Natomiast to kolejny błąd obsadowy w polskim serialu. Powinienem mieć sześćdziesiąt kilo więcej albo chociaż wąsy" - przekonuje aktor.
Choć na razie Braciak nie ma innych propozycji zawodowych nie narzeka, bo dzięki temu może skupić się na tym, co lubi najbardziej - sportowej pasji.
"Oglądam w samotności mecze piłkarskie. Bez kumpli, bo mnie irytują komentarzami. Zazwyczaj wyłączam też komentatorów" - mówi szczerze.
Zagryzając słonecznik oddaje się emocjom.
"Oni się gryzą, wyrzucają, przyjmują, sprzedają i kupują mecze, a nam kibicom - mimo że jest fatalnie - zawsze wydaje się, że nasi wygrają" - tłumaczy Braciak.
Gwiazdor ma nadzieję, że wszelkiego typu ekscesy ma już za sobą.
"Teraz odnajduję namiętności w czym innym, niż hulaszczy tryb życia" - kończy.