Nowe okoliczności śmierci aktora! Głos zabrał lekarz
Luke Perry zmarł 5 lat temu, a zagraniczne media teraz ujawniają nowe okoliczności śmierci aktora. Czy na jego odejście mogło mieć wpływ coś jeszcze? Na temat tego, co wydarzyło się 4 marca 2019 roku, wypowiedział się lekarz.
Luke Perry był jednym z najbardziej rozpoznawalnych aktorów lat 90. Mogliśmy go oglądać w takich produkcjach jak "Beverly Hills, 90210", "Buffy — postrach wampirów", a w ostatnich latach w serialu "Riverdale". Jego karierę przerwała nagła śmierć w wieku zaledwie 52 lat.
Kilka dni przed odejściem aktor przeszedł operację. Niestety, jego stan się pogarszał, więc podjęto decyzję o wprowadzeniu Perry’ego w stan śpiączki farmakologicznej. Według wcześniejszych doniesień przyczyną śmierci był udar mózgu.
Głos w sprawie zabrał dr Michael Hunter, który stwierdził, że do udaru doprowadził zakrzep, który mógł być powiązany z częstymi podróżami samolotem. Jak się okazuje, Luke Perry regularnie przemieszczał się z Los Angeles do Vancouver, by uczestniczyć w planach zdjęciowych serialu "Riverdale".
"Dobrze udokumentowano, że siedzenie przez dłuższy czas w ciasnej przestrzeni, takiej jak samolot, stwarza ryzyko zakrzepicy żył głębokich. (...) Jeśli ten skrzep się poruszy, może zablokować podstawowe naczynia krwionośne — wyjaśnił dr Hunter.
Sam aktor również często wspomniał o tym, jak częste podróże negatywnie wpływały na jego samopoczucie.
Według agenta aktora Luke Perry w dniu śmierci był otoczony przez najbliższych, dzieci Jacka i Sophie, narzeczoną Wendy Madison Bauer, byłą żonę Minnie Sharp, matkę Ann Bennett, ojczyma Steve'a Bennetta, brata Toma Perry'ego, siostrę Amy Coder, a także innych członków rodziny i przyjaciół, którzy na zmianę czuwali przy jego łóżku.