"Beverly Hills, 90210": Walka na oczach świata
- Strach zagląda mi w oczy. Coraz częściej zaczynam myśleć, że wkrótce umrę – mówi aktorka, która publicznie toczy batalię o życie.
Za kilka dni minie dokładnie rok, odkąd Shannen Doherty przyznała, że czeka ją walka o życie - z nowotworem (pisaliśmy o tym w "ŚS" nr 19/2015).
- W marcu wyczułam w swojej piersi guzek. Okazało się, że to rak. Jestem na etapie leczenia. Myślę optymistycznie - wyznała 45-letnia dziś aktorka po tym, jak w sieci pojawił się jej pozew sądowy przeciw firmie menedżerskiej Tanner Mainstain. Oskarżenie dotyczyło pozostawienia jej bez ubezpieczenia zdrowotnego, kiedy choroba zaczęła się rozwijać.
Po "włożeniu kija w mrowisko" Shannen skupiła się na swoim zdrowiu. Usunęła się też w cień z życia publicznego. Milczała do 18 lutego, kiedy to zgodziła się na udział w programie "The Dr Oz Show", w którym wtajemniczyła miliony widzów w najtrudniejszy moment w swoim życiu.
- W moim ciele nadal jest guz. Obecnie jestem na etapie kuracji farmakologicznej. Operacji nie uniknę, czeka mnie za chwilę - wyznała aktorka, która twardo odpowiadała na pytania prowadzącego. Nawet te o mastektomię. - Ostatecznie to tylko piersi, prawda? Oczywiście, kocham je, są moje, ale... w dłuższej perspektywie wolę żyć i doczekać starości u boku męża, Kurta - odpowiedziała bez oznaki słabości.
Nastrój radykalnie zmienił się, kiedy mówiła o tym, że nie ma potomstwa.
- Razem z mężem pragnęliśmy dziecka. Wiemy jednak, że teraz już nie ma na to szans - wyznała przez łzy. Na koniec potwierdziła to, co wiadomo nie od dziś: nie ma propozycji zawodowych dla chorych osób.
- Ludzie myślą, że skoro mam raka, to zapomniałam, jak się gra, nie będę potrafiła zapamiętać tekstu na scenie czy przed kamerą albo pojawiać się regularnie w pracy - oznajmiła i przyznała, że jednak problemem może być wygląd. - Przybierasz lub tracisz na wadze i nie masz na to wpływu. Zmienia się nie tylko ciało, ale też twarz. Bądźmy szczerzy, zawód aktora nie opiera się tylko na talencie, ale też powierzchowności, jaką jest twój wygląd - wyznała ze smutkiem.
Wówczas jeszcze nie było widać skutków leczenia. Zupełnie inaczej stało się, kiedy w czerwcu aktorka pojawiła się na spotkaniu z fanami w Australii. Choć z uwagi na stan zdrowia jej udział w imprezie do samego końca stał pod znakiem zapytania, nie chciała zawieść fanów. Ci ucieszyli się, widząc ją, ale też szybko zwrócili uwagę na jej prezencję.
- Nie sprawiała wrażenia, że dobrze się czuje. Wyglądała na dużo starszą i zmęczoną - pisały media. Sama zainteresowana z chęcią odpowiadała na pytania fanów o karierę, największe hity, a także ostatni trudny czas.
- Nie ma co zaprzeczać, że to przerażająca i gówniana podróż. Takie doświadczenie zmienia człowieka. Nie mam pojęcia, jaką osobą będę, kiedy ten koszmar dobiegnie końca. Jedyne, co mogę teraz zrobić, to myśleć pozytywnie i walczyć - wyznała podczas panelu.
Już wtedy w kuluarach mówiło się, że leczenie nie przynosi oczekiwanych rezultatów i konieczne będzie podjęcie bardziej radykalnych kroków. Nikt jednak nie myślał, że jest aż tak źle...
Na potwierdzenie plotek o rozpoczęciu agresywniejszego leczenia, czyli chemioterapii, nie trzeba było długo czekać. 20 lipca aktorka - w towarzystwie mamy, Rosy Elizabeth, oraz przyjaciół: Chrisa Cortazzo i Anne Marie Kortright - na oczach ponad 250 000 fanów (użytkowników portali społecznościowych) przeszła przez kolejny emocjonujący i trudny moment - obcięła swoje długie włosy, a następnie ogoliła głowę.
- Dziękuję tej wspaniałej trójce, która pomogła mi pokonać przez niewyobrażalnie trudny dzień i jest ze mną w każdej minucie, wspierając mnie i kochając. Praca ściągnęła Kurta do Meksyku, ale ma pewność, że pozostawił mnie w dobrych rękach - napisała pod ostatnim zdjęciem - selfie z ogoloną głową w towarzystwie bliskich. Szybko okazało się, że ten dramatyczny krok został na niej wymuszony. - W maju miałam częściową mastektomię.
Niestety, okazało się, że to nie zatrzymało raka. Są przerzuty. Choroba zaatakowała węzły chłonne, dlatego teraz jestem poddawana chemioterapii, po której zaczęły wypadać mi włosy. Ta jednak nie przynosi do końca oczekiwanych rezultatów. Już wiem, że po zakończeniu chemioterapii rozpocznę radioterapię - szczerze wyznała, mając na głowię chustę, aktorka w programie "Entertainment Tonight".
- Wszystko jest znośne. Ból, brak piersi... Z tym da się żyć. Najgorsza w tym momencie jest niepewność. Pytania: "Czy chemioterapia zadziała?", "Czy radioterapia pomoże? "Czy to jednorazowy horror, czy też za chwilę czeka mnie powtórka, bo pojawi się nowotwór wtórny?" - powiedziała na koniec i dodała: - Muszę wierzyć, że jeśli walczę, wszystko będzie dobrze...