Bohaterowie-wydmuszki i kiepska historia miłosna. Recenzja "Pana i Pani Smith"
Jak wypada serial "Pan i Pani Smith"? Cały sezon produkcji zadebiutował już w Prime Video, dlatego w sieci można znaleźć sporo recenzji, które w większości są... pozytywne. Nie potrafię się z nimi zgodzić. Serial zawodzi mało angażującym wątkiem miłosnym i kiepsko poprowadzoną intrygą kryminalną.
- "Pan i Pani Smith" to serialowy remake filmu z 2005 roku o tym samym tytule. Wówczas w główne role wcielili się Brad Pitt i Angelina Jolie. W nowej wersji na ekranie oglądamy Donalda Glovera i Mayę Erskine.
- Serial, liczący osiem odcinków opowiada o dwójce samotnych ludzi, którzy przyjmują nową tożsamość. Od tej pory ich zadaniem jest wykonywanie ryzykownych misji. Muszą też... stworzyć małżeństwo.
- Serial stara się być osobnym tworem, zachowując istotę filmu sprzed lat. Zawodzi mało angażującym wątkiem miłosnym i kiepsko poprowadzoną intrygą kryminalną. Najjaśniejszymi punktami są aktorzy, wcielający się w role epizodyczne.
O serialu "Pan i Pani Smith" jest głośno, odkąd opublikowano pierwsze zdjęcie z planu. W filmie z 2005 roku gorący duet na ekranie stworzyli Brad Pitt i Angelina Jolie. W remake'u, który zadebiutował 2 lutego na platformie Prime Video w tytułowych Pana i Panią Smith wcielają się Donald Glover i Maya Erskine. Zanim odcinki zostały udostępnione na platformie, pojawiały się głosy kwestionujące sens opowiadania na nowo historii, która zamknęła się w komedii sensacyjnej sprzed lat i zyskała status filmu kultowego. Choć nie byłam tym głosom przychylna, po obejrzeniu wszystkich ośmiu odcinków nieśmiało muszę się z nimi zgodzić.
Dwójka samotnych, zagubionych ludzi otrzymuje pracę w tajemniczej agencji szpiegowskiej, która oferuje im nowe, wspaniałe życie. Od tej pory posługują się nową tożsamością, przyjmują nazwisko Smith i... wstępują w związek małżeński. Wykonują zlecone im zadania, biorą udział w ryzykownych misjach i, w skrócie, - żyją zupełnie nowym życiem.
Nietrudno się domyślić, że parę zaczyna łączyć uczucie. I z tym wątkiem mam największy problem. Nie mam na myśli przewidywalności, bo to oczywisty motyw, nawiązujący do filmowej wersji. Na ekranie między bohaterami nie ma chemii. Relacja między nimi jest budowana pobieżnie, w ekspresowym tempie, z pominięciem nawiązywania jakiejkolwiek więzi emocjonalnej. John i Jane, czyli tytułowi pan i pani Smith, to wydmuszki, które nie posiadają wyraźnie zaznaczonych cech charakteru. Nie da się ich polubić, a tym bardziej uwierzyć w łączące ich uczucie.
Serial "Pan i Pani Smith" nie działa jako romans, a jak sprawdza się jako kryminał? W każdym odcinku para wykonuje nową misję, lecz przez to, że naszych bohaterów nie za bardzo lubimy i niekoniecznie nas interesują, nie potrafimy im kibicować oraz zaangażować się w ich przygody.
Jedynym aspektem, wartym docenienia jest aktorstwo. Donald Glover, który jest także współtwórcą serialu, nie zawodzi. Niestety, w parze z Maya Erskine nie wypada najlepiej, dlatego ciekawsze są sceny, gdzie bohaterów oglądamy osobno. Ogromnym plusem są występy gościnne. Moimi ulubionymi odcinkami są te, w których pojawia się Paul Dano w roli tajemniczego sąsiada. Świeżość wprowadza także Sarah Paulson, która wcieliła się w postać terapeutki oraz Ron Perlman jako mężczyzna z szemraną przeszłością.
Warto docenić, że serial "Pan i Pani Smith" stara się być indywidualnym tworem, zachowując istotę wersji filmowej. Mnie osobiście do produkcji zraził kiepsko poprowadzony wątek miłosny oraz drewniany scenariusz. Momentami miałam ochotę krzyknąć do ekranu: "Normalni ludzie tak nie rozmawiają!". Najwięcej emocji dostarczył odcinek finałowy, który, co ciekawe, został jako jedyny wyreżyserowany przez Donalda Glovera. Zastanawiam się, jak wyglądałaby całość, gdyby była wyreżyserowana tylko przez niego.
"Pan i Pani Smith" to strata czasu. Serial, o którym prawdopodobnie wkrótce zapomnę. Finał oraz w większości pochlebne recenzje wskazują na to, że powstanie drugi sezon, lecz będę się musiała zastanowić, czy dam mu szansę.
Serial "Pan i Pani Smith" jest dostępny na Prime Video.
Czytaj więcej: "The Curse": Bohaterowie, których znienawidzicie [recenzja]