"Sanatorium miłości": Zdzisław przerywa milczenie. Mówi o rozstaniu z Ulą
Zdzisław był jednym z uczestników 5. edycji "Sanatorium miłości". W programie odnalazł miłość - dość szybko zapałał uczuciem do Uli. Po programie ich drogi się jednak rozeszły. Teraz senior postanowił zdradzić kulisy rozstania.
Ula i Zdzisław z piątej edycji "Sanatorium miłości" wpadli sobie w oko już w pierwszym tygodniu turnusu. Podczas programu nie szczędzili sobie czułości. Para wyjeżdżała z Buska-Zdroju trzymając się za ręce. Kiedy jednak wrócili do swoich domów, ich relacja zaczęła przechodzić kryzys.
"Mamy dobrą relację, ale mieszkamy w różnych miastach, więc nie widujemy się często, ciągle się jeszcze sobie przyglądamy. Może ja bardziej Zdzichowi niż on mnie, bo po obejrzeniu programu w telewizji pewne rzeczy mnie zastanowiły. Dopiero teraz zobaczyłam cechy, których u niego nie podejrzewałam. Ale też staram się podejść do tego dojrzale, nie mogę powiedzieć, że się na siebie boczymy. Może rzadziej niż kiedyś ze sobą rozmawiamy, ale też od czasu zakończenia programu byliśmy na kilku koncertach w filharmonii, wyjechaliśmy do Kazimierza, by się lepiej poznać, kilka razy przyjechał do mnie do Gdańska" - wyznała kilka miesięcy temu Ula.
"(...) Sama jeszcze nie wiem, jak się rozwinie. Dziś jesteśmy na takim etapie, że powyjaśnialiśmy sobie pewne rzeczy; to jest cały czas otwarta księga. Nie mogę kardynalnie powiedzieć, że nasz związek to przeszłość, ale też nie powiem, że na pewno mamy przed sobą przyszłość, że jesteśmy razem. Nasza relacja teraz zaczyna się rodzić od początku, wciąż się poznajemy, to jest proces" - dodała.
Potem okazało się, że drogi pary rozeszły się na dobre, a przyczyną rozpadu związku miały być... długi Zdzisława.
Mężczyzna zdecydował się opublikować nagranie, w którym wyjaśnił, dlaczego jego relacja nie ułożyła się po ich myśli. Odniósł się także do plotek dotyczących rzekomych długów.
"Oświadczam, że nie mam żadnych długów. Informacje na ich temat są "wyssane z palca". Owszem, spłacam kredyt, którego miesięczna rata wynosi nieco ponad 90 złotych polskich. I jakoś sobie z tym radzę" - zapewniał.
"To, co według Urszuli było jedną z przyczyn porażki naszej relacji, to wierutna bzdura. Racja — brzmi śmiesznie. Ona, znaczy ta odległość, nigdy nie była problemem. Nigdy. Wiem coś o tym, bo to ja jeździłem do Gdańska. Tych podróży było dużo nawet bardzo. Raz jeden zdarzyło się, że było odwrotnie. A jądro rozpadu znajdowało się zupełnie gdzie indziej" - dodał.