Sanatorium miłości
Ocena
programu
6,2
Niezły
Ocen: 1235
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Nie kryje się z tym, na co wydaje. Anna z "Sanatorium" o swojej emeryturze

Anna z "Sanatorium miłości" nie owija w bawełnę. Emerytura? Jej słowa zaskoczyły fanów programu.

Gdy inni po sześćdziesiątce myślą o zwolnieniu tempa, ona postanowiła... przyspieszyć. Anna Wojnarowska z 7. edycji "Sanatorium miłości" nie boi się mówić wprost o tym, czego dziś naprawdę pragnie. Jej słowa poruszyły widzów i pokazały, że nigdy nie jest za późno, by zacząć żyć na własnych zasadach.

Anna z "Sanatorium miłości 7" chce żyć dla siebie

Od pierwszego odcinka programu dała się poznać jako kobieta z charakterem. Nie szukała rozgłosu, lecz emocji, autentycznych przeżyć i dobrej zabawy. - To już nie te czasy, że jak się ma 60 lat, to chustka na głowę i wnuki - mówiła z uśmiechem. "Trzeba żyć dla siebie, dopóki można" - dodała w rozmowie z Blask Online.

Reklama

Dla Anny udział w "Sanatorium" nie był desperacką próbą znalezienia partnera. Chciała czegoś zupełnie innego - oderwania od codzienności, atmosfery lekkości i świeżej energii. Zresztą, już w pierwszych odcinkach pokazała, że potrafi być stanowcza - gdy nie była zainteresowana adoracją Edmunda, powiedziała mu to wprost. Jego reakcja? Spakował się i opuścił Mikołajki.

Prawda o emeryturze Anny z "Sanatorium miłości"

Anna nie ukrywa, że jej sytuacja finansowa pozwala na sporo luzu. Choć emerytura nauczycielska nie należy do najwyższych, kobieta potrafi ją wykorzystać tak, jak lubi najbardziej - na swoje przyjemności. "Lubię wydawać pieniądze. Wydaję głównie na siebie" - mówi z rozbrajającą szczerością.

Przez lata pracowała jako nauczycielka matematyki. W przeszłości dorabiała w wakacje jako ekspedientka, a przez długi czas prowadziła korepetycje. "Zakończyłam to po sześćdziesiątce. Było przyjemnie i dochodowo, ale czas przestał być z gumy" - śmieje się.

Dziś cieszy się tym, co ma - spokojem, niezależnością i... czasem. Nie ma już potrzeby gonić za dodatkowym groszem. Jak sama podkreśla, teraz w końcu nastał moment, by zadbać o siebie.

Przyjaciele są dla niej ważniejsi niż partner

Za Anną trudne doświadczenia - dwa związki zakończone przez zdradę. Długo miała nadzieję, że to właśnie bliskość z drugą osobą da jej poczucie spełnienia. Z czasem jednak zrozumiała, że miłość może przychodzić w różnych formach - i nie zawsze musi wiązać się z romantycznym uczuciem.

"Mam dwie paczki przyjaciół: 'Sami swoi' i 'Szklarska'. Jak się zbierzemy, to potrafimy wyprawić cuda" - mówi z błyskiem w oku. Domówki, dancingi, wyjazdy - to jej żywioł. Uwielbia ludzi, ruch, zabawę i śmiech.

Dla niej przyjaźń stała się formą codziennego szczęścia. W rozmowie z Martą Manowską przyznała, że to właśnie kontakt z innymi daje jej energię. Nie potrzebuje partnera na siłę - ma siebie, swoje pasje i ludzi, którzy ją otaczają.

Anna z "Sanatorium miłości" udowadnia, że życie po sześćdziesiątce może być barwne, lekkie i pełne emocji. Jej podejście do starości - a raczej do... braku starości - daje nadzieję tym, którzy obawiają się, że z wiekiem wszystko staje się szare. Bo Anna nie tylko mówi, że można żyć inaczej. Ona to robi. Na własnych zasadach, z uśmiechem i bez oglądania się na oczekiwania innych.

Zobacz też:

To dlatego tak świetnie się prezentuje? Ania z "Sanatorium" odkrywa karty

Maria z "Sanatorium miłości" się wygadała? Przypadkiem zasugerowała, co w finale

Pokaz w "Sanatorium miłości" wywołał skandal. Seniorka apeluje do widzów 

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Sanatorium miłości | Marta Manowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy