Zwykli ludzie w nowobogackim świecie
- Ludzie chcą oglądać przykładne małżeństwa, a nie tylko intrygi i zdrady. Rodzina to dla człowieka bezcenny skarb na całe życie - mówi wzorowa żona i matka z "Bulionerów", Lucyna Malec.
Od zakończenia "Bulionerów" minęło 5 lat, a serial wciąż budzi zainteresowanie. Co w nim tak pociąga?
- To faktycznie udana produkcja. Znakomicie napisana przez Jarka Sokoła, który wychwycił komiczne aspekty zetknięcia tak zwanych "zwykłych ludzi" z nowobogackim światem, wyrosłym nagle w naszej rzeczywistości.
Nowikowie to miła, normalna rodzina...
- Miła - i owszem, ale nie tak znów do końca normalna (śmiech). Choćby przez to, że Nowikowie żyją w cieniu rodziców Grażyny, mojej bohaterki. Para Stanisława Celińska - Marian Opania po mistrzowsku zagrała sceptycznie nastawionych do wszystkiego wokół ludzi.
Ma pani szczęście do tych rodzin - w "Na Wspólnej" Danusia jest przykładną żoną i matką.
- Cieszę się, że scenarzyści tak nam układają losy, że co by się nie działo, jesteśmy zwarci i silni jak skała. Myślę, że ludzie chcą oglądać też przykładne małżeństwa, a nie tylko intrygi i zdrady, od których roi się w serialach. Takie zaplecze rodzinne to dla człowieka bezcenny skarb na całe życie.
Niestety, brakuje go biednej Lucy, pani bohaterce w "Hotelu 52". Stąd pewnie jej kłopoty...
- Też mi się tak zdaje. Lucy ma za sobą nieudane małżeństwa i... mnóstwo niespożytej energii. W ucieczce przed samotnością popadła w alkoholizm, na szczęście niebawem ujrzymy ją w trakcie terapii, w którą angażuje się całym sercem i "nawraca" także innych.
Czyli propaguje zdrowy tryb życia, a to idea Pani bliska. Uprawia pani sport?
- Oczywiście! Jeżdżę na rolkach, na rowerze, pływam. Przez długi czas fascynowała mnie joga, "zaraziła" mnie nią Małgosia Pieczyńska, niedościgniona w tej dziedzinie. Teraz zaś przerzuciłam się na tai-chi, ćwiczę z zapałem pod okiem instruktora i nawet nieźle mi to wychodzi. Kto wie - może za rok będę mogła zagrać w filmie akcji (śmiech)?
Rozmawiała Jolanta Majewska