Brittany Murphy: Jej śmierć owiana jest tajemnicą
W 2009 roku Brittany Murphy, aktorka znana z serialu "Almost Home" i oscarowego filmu "8 mila", została znaleziona martwa na terenie swojej hollywoodzkiej posiadłości. Miała zaledwie 32 lata. Wieść o jej śmierci odbiła się głośnym echem w świecie show-biznesu i do dziś pozostaje jedną z niewyjaśnionych tajemnic Hollywood.
Brittany Murphy od zawsze interesowały światła sceny. W wieku czterech lat zaczęła uczyć się śpiewu i aktorstwa, a po skończeniu trzynastu - po raz pierwszy stanęła na planie filmowym. Wystąpiła w sitcomie "Drexell's Class". W tym samym czasie grała też epizodyczne role w innych produkcjach telewizyjnych. Można było ją oglądać między innymi w serialach "Blossom" oraz "Chłopiec poznaje świat".
W roku 2001 miała okazję zagrać główną rolę w znanym amerykańskim dreszczowcu "Nikomu ani słowa". Prawdziwą popularność zdobyła dzięki oscarowej produkcji pt. "8 mila", gdzie miała okazję zagrać u boku jednego z najpopularniejszych raperów tamtych czasów - Eminema.
Zobacz też: "Cień": Historia tajemniczego mściciela
W 2007 roku Murphy wyszła za brytyjskiego scenarzystę Simona Monjacka. Para postanowiła zamieszkać w pięknej hollywoodzkiej posiadłości wartej niespełna 4 miliony dolarów.
20 grudnia 2009 roku odpowiednie służby zostały zaalarmowane przez matkę Murphy, która znalazła ją pozbawioną przytomności. Kobieta wyznała, że jej córka przez kilka dni walczyła z problemami zdrowotnymi, które były bardzo podobne do grypy. Aktorka została przewieziona do szpitala, gdzie do końca walczono o jej życie. Ostatecznie jednak nie udało się jej uratować.
Późniejsza analiza toksykologiczna wykazała, że aktorka była pod wpływem silnych leków przeciwgrypowych. Za przyczynę jej śmierci uznano nieleczone zapalenie płuc połączone z anemią.
Przez pewien czas media żyły informacją o przedwczesnej śmierci gwiazdy. W końcu jednak uznano sprawę za zakończoną. Do chwili, w której matka aktorki po raz kolejny wezwała pomoc do domu gwiazdy. Tym razem chodziło o Simona Monjacka. Scenarzysta zmarł w wieku 40 lat, a przyczyną jego zgonu było - podobnie jak w przypadku Brittany Murphy - nieleczone zapalenie płuc.
To sprawiło, że media zaczęły spekulować na temat powodów, przez które para rozstała się ze światem. Jedna z rozpowszechnianych hipotez głosiła, że zgony były spowodowane obecnością grzyba wewnątrz posiadłości. Przeprowadzono nawet specjalistyczne badania, które dowiodły, że w domu nie było żadnej pleśni.
Szum wokół tragicznych śmierci młodych gwiazd podsycała sama matka Murphy. W 2013 roku udzieliła wywiadu reporterom "Daily Mail", w który stwierdziła:
Głos w tej sprawie zabrała wówczas poprzednia właścicielka posiadłości - Britney Spears. Artystka stwierdziła, że mieszkając w tym domu była świadkiem wielu paranormalnych zjawisk. Podała też, że to właśnie przez nie była zmuszona zmienić miejsce zamieszkania.
Tak później opowiadała o tym była wizażystka piosenkarki, Julianne Kaye, w swoim podcaście "We Need To Talk About Britney":
Sama Murphy również nie lubiła tej posiadłości. Monjack wielokrotnie wspominał, że jego żona uważała ją za "pechową" i niechętnie do niej wracała.
Od 14.10 w HBO Max można oglądać film dokumentalny opowiadający o nagłej śmierci aktorki "8 mili" pod tytułem "What Happened, Brittany Murphy?".