Barbara Mularczyk: Aktorka podbije polską scenę? Ma poważne plany!
Barbara Mularczyk dorastała na oczach widzów w serialu "Świat według Kiepskich". Jest nie tylko świetną aktorką, ale również wzorową mamą i żoną. W 2011 roku wyszła za mąż za Rafała Potockiego, z którym ma dwójkę dzieci - Olę i Jasia.
Edyta Dąbrowska, AKPA: Ostatni sezon zakończył emisję w grudniu. Są w planach nagrania do kolejnych transzy serialu "Świat według Kiepskich"?
Barbara Mularczyk: - Zazwyczaj nagrywamy kolejne transze na wiosnę. Przez tyle lat jesteśmy obecni na szklanym ekranie i myślę, że niedługo zaczniemy pracę nad nowymi odcinkami. Póki co nie mam konkretnych informacji na ten temat.
Jest pani w serialu od samego początku. Jak się pani czuje na planie?
- Na planie czuję się już jak ryba w wodzie. Mogę śmiało powiedzieć, że obsada serialu to moja druga rodzina. Dzieci mają potrójnych dziadków - rodziców moich, męża i dodatkowo Ferdka i Halinkę, których przyjmują zawsze bardzo ciepło. Kiedy zaczynałam grę w serialu byłam dzieckiem, dorastałam razem z tymi ludźmi, więc w jakiś sposób na pewno na mnie wpłynęli. Miałam 15 lat i spędzałam na planie serialu bardzo dużo czasu. Nauczyło mnie to odpowiedzialności i planowania czasu.
Jest coś, co chciałaby pani wziąć od Mariolki? Może już łączą was jakieś cechy?
- Myślę, że sama dałam dużo Mariolce. Scenarzyści ją stworzyli, a ja nadałam jej swój charakter. Mariolka jest młodą, frywolną kobietą, ciągle przewijają się przez jej życie coraz to nowe miłości. Natomiast ja, w rzeczywistości jestem odpowiedzialną mamą dwójki dzieci, więc już trochę inaczej podchodzę do życia. Można powiedzieć, że dzięki Mariolce mam dwie osobowości. Mimo tego łączy nas kilka cech, które sobie bardzo cenię, przede wszystkim jest to poczucie humoru.
Które sceny należą do pani ulubionych?
- Uwielbiam sceny, kiedy się przebieramy. To dla mnie prawdziwy odlot! (śmiech - przyp. red.). To jest tak odbiegające od rzeczywistości, a jednocześnie niezwykle znaczące, gdyż zawsze wiąże się z poważnym celem. Byłam już panną młodą na wielbłądzie, Afroamerykanką, gorylem, zombie - to coś, co najlepiej wspominam i w codziennym życiu raczej trudno o takie atrakcje. Kiepscy to normalnie nienormalna rodzina! Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu (uśmiech - przyp. red.).
Pani dzieci, Ola i Jaś, lubią panią oglądać na ekranie w "Świecie według Kiepskich"?
- Bardzo lubią, ale robią to od niedawna. Staramy się jak najmniej oglądać telewizję, ale kiedyś dzieci same znalazły gdzieś w Internecie odcinki "Świata według Kiepskich". Zawsze serial przeplatał się gdzieś u nas w domu, ale odcinki jeden po drugim oglądają dopiero od jakichś dwóch lat. Potrafią zamknąć się w pokoju i oglądać. Na początku nawet o tym nie wiedziałam, ale w końcu usłyszałam znajome dźwięki oraz śmiech moich dzieci i wszystko wyszło na jaw. Moja córka często przebywała na planie i bardzo to lubiła. Podoba się jej, jak to wszystko wygląda od strony produkcji, scenografii i charakteryzacji.
Myśli pani, że pójdą w pani ślady?
- Na pewno oboje lubią wystawiać teatrzyki. Tak samo jak ja, gdy byłam dzieckiem. Szczególnie Jaś, który chętnie robi przedstawienia, trwające bardzo długo i nikt nie wie, jak się skończą, bo improwizuje i za każdym razem nas zaskakuje. Wychodzi to bardzo śmiesznie. Ola uwielbia sport, manualne i plastyczne rzeczy. Jaką drogę w życiu obiorą to się okaże, ale na pewno będzie to ich własna decyzja.
Pani mąż jest wzorowym mężem i ojcem?
- Jest bardzo dobrym człowiekiem, mężem i ojcem. Niezwykle pracowitym i ma świetne poczucie humoru. Pomaga ludziom i nie robi tego na pokaz. To mnie w nim najbardziej urzekło, gdyż czasami nawet nic mi nie mówił. Dopiero przypadkiem dowiadywałam się, że komuś bardzo pomógł. Oczywiście ma swoje wady. Jak każdy mężczyzna ma problem ze słuchaniem. Jednym uchem wpuszcza, drugim wypuszcza, a potem kłócimy się, bo przecież ja nic nie mówiłam. Na szczęście nasze kłótnie nigdy nie są poważne i kończą się tak, że zastanawiamy się, o co w ogóle poszło, bo żadne z nas nie wie (śmiech - przyp. red.). Oby tak było cały czas. Póki co, jest przyzwoitym małżonkiem i jak to powiedziała moja babcia, dobrze trafiłam! (uśmiech - przyp. red.).
Przez cała karierę stroni pani od show-biznesu? Dlaczego?
- Jestem z Wrocławia. Tak naprawę zaczęłam karierę jako dziecko. W życiu miałam inne priorytety. Najpierw chciałam zająć się szkołą, skończyć studia i założyć rodzinę. Nie chciałam, żeby coś mnie ominęło. Teraz, gdy dzieci są większe, myślę, że będę miała więcej czasu dla siebie i będę mogła skupić się na pracy. Zazwyczaj imprezy branżowe są w Warszawie, a sam dojazd zajmuje dużo czasu. Robienie kariery i bycie pełnoetatową mamą bardzo trudno pogodzić. Okres, kiedy dzieci są małe jest najważniejszy. To właśnie teraz najlepiej przyswajają wszystkie wartości, które im przekazuję i chciałabym, żeby kiedyś w życiu podejmowały dobre decyzje i poradziły sobie ze wszystkim, co je spotka.
Mama, żona, aktorka. Jak godzi pani ze sobą wszystkie obowiązki?
- Na szczęście to nie jest takie trudne. Zajmowałam się wieloma rzeczami na raz. Jednocześnie byłam mamą, aktorką i pracowałam w firmie eventowej. Jak to wszystko pogodziłam? Potrafię dobrze zarządzać czasem i wszystko świetnie planuję. Mam swój harmonogram i nie zostawiam nic na potem. Gdy zostawiamy na później jedną, potem drugą rzecz, to w końcu wszystko się nawarstwia i jest zdecydowanie trudniej to zrobić.
Co poprawia pani nastrój?
- Spacer, a potem gorąca kąpiel. Często chodzę na spacery z moją sąsiadką i jej dwoma psami. Ja niestety nie posiadam psów, ale mam dwa szczury. Ich raczej nie wyprowadzam na spacer, bo by mogły nie wrócić (śmiech - przyp. red.). Po takim spacerze idealnie sprawdza się gorąca kąpiel i maseczki, które wybiera mi moja córka, gdy jesteśmy w drogerii.
Czuje się pani spełniona i szczęśliwa?
- Oczywiście. Szkoda tylko, że są te ograniczenia, ponieważ uwielbiam podróżować po świecie i trochę mnie to zabolało. Gdy covid opanował nasz świat, razem z mężem byłam tak zmęczona tym, że nie można było nigdzie wyjść i nic zrobić, że wypożyczyliśmy kampera i pojechaliśmy przed siebie, w ogóle bez planu. Dojechaliśmy do Hiszpanii. Mieliśmy szczęście, bo był już listopad, a my trafiliśmy na 23 stopnie. To były dla nas 3 tygodnie odskoczni. Nawet dla dzieci, które były zmęczone brakiem kontaktu z innymi. Dzięki temu naładowałam baterię na następne pół roku i zupełnie inaczej na to wszystko patrzyłam.
Jakie ma pani teraz plany zawodowe, prywatne?
- Jeśli tylko w końcu sytuacja na świecie się uspokoi, na co mam ogromną nadzieję, czyli w przeciągu roku, dwóch, gdy już mój syn pójdzie do szkoły, to chciałabym zacząć chodzić na castingi częściej niż teraz. Obecnie jest mi bardzo trudno powiedzieć, co będzie potem, gdyż do tej pory, czego bym nie planowała, cały czas wszystko się zmienia i to nie ze względów zależnych ode mnie. Mam nadzieję, że za jakiś czas będziemy rozmawiać o nowej produkcji, ale póki co nie chcę planować nic konkretnego.
Dziękuję za rozmowę!