Były partner Bachledy-Curuś szuka ratunku dla syna. "Nie możemy czekać"
Hollywoodzki gwiazdor, Colin Farrell, znany z hitów jak "Pingwin" i ze związku z Alicją Bachledą-Curuś, właśnie podjął jedną z najtrudniejszych decyzji w życiu. Chodzi o jego starszego syna, który nie mówi, nie chodzi i wymaga stałej opieki. Aktor nie kryje strachu: "A jeśli jutro nas zabraknie?".
Colin Farrell od lat dzieli życie między Hollywood a ojcowskie obowiązki. W Polsce znany głównie jako były partner Alicji Bachledy-Curuś i tata Henry’ego Tadeusza oraz ze swoich filmowych i serialowych ról - to on grał w hicie MAX z zeszłego orku "Pingwin" - na co dzień zmaga się z dużo wyzwaniem - opieką nad starszym synem, 21-letnim Jamesem.
Chłopak, którego aktor ma z modelką Kim Bordenave, od małego choruje na rzadki zespół Angelmana. Nie chodzi, nie mówi, a codzienne życie bez wsparcia jest dla niego niemożliwe. Mimo ogromnych nakładów na leczenie i rehabilitację, James nadal wymaga nieustannej troski. Farrell nie ukrywa, że coraz częściej zadaje sobie pytanie o to, co stanie się z jego starszym synem, jeśli jego zabraknie.
"Mój największy lęk to, co by się stało, gdybym jutro dostał zawału lub Kim miała wypadek samochodowy i nagle by nas zabrakło? James zostałby wtedy pozostawiony sam sobie, a my nie mielibyśmy wpływu na to, gdzie trafi" - mówił na łamach "Candis".
Teraz okazuje się, że aktor postanowił zadbać o tę kwestię. Co postanowił?
Wspólnie z byłą partnerką Farrell podjął trudną decyzję. Dla dobra Jamesa szukają specjalistycznego ośrodka, który w przyszłości zapewni mu całodobową opiekę. Jak zapewniają, wybrana placówka ma nie tylko profesjonalną kadrę, ale też doświadczenie w pracy z osobami cierpiącymi na tę właśnie chorobę. Robią to dlatego, że nie chcą czekać na ostatnią chwilę, gdy może być już za późno.
"Nie chcemy czekać do ostatniej chwili. Musi mieć miejsce, w którym będzie bezpieczny i szczęśliwy" - mówi aktor w rozmowie z "Candis".
Choć nie ujawniono jeszcze, kiedy dokładnie James zamieszka w ośrodku, jedno jest pewne - Colin Farrell zrobił wszystko, by jego syn był bezpieczny i miał zapewnioną przyszłość. Co wzruszające, James może liczyć nie tylko na troskę rodziców, ale też ogromne wsparcie młodszego brata. Syn Farrella i Alicji Bachledy-Curuś, Henry Tadeusz, jest z nim bardzo blisko. Aktor przyznał w rozmowie z magazynem People, że jego chłopcy mają niezwykłą więź, której on sam stara się nie zakłócać.
"Jedyne, co muszę robić, to im nie przeszkadzać. [...] To są fajni chłopcy, wystarczy, że nie będę im wchodził w drogę. Może trochę wskazywał im kierunek" - zwierzył się w People.
ZOBACZ TEŻ:
Agnieszka Dygant pokazała wnętrza nowego domu. Jest tam jakby luksusowo