Język elficki istnieje. "Mieliśmy nauczycielkę, która biegle nim włada"

Galadriela była główną bohaterką pierwszego sezonu "Władcy Pierścieni: Pierścienie Władzy". Wielu widzów przeżyło szok, gdy okazało się, że Halbrand, któremu pomogła, to tak naprawdę Sauron, przyszły władca Mordoru. Teraz Galadriela będzie musiała uporać się ze wstydem i upokorzeniem oraz odbudować relacje ze swoim elfickim ludem. W przeprowadzonej na Comic Con rozmowie z Interią grająca Galadrielę aktorka Morfydd Clark opowiada o spektakularnych efektach wizualnych, intensywnych treningach oraz wyzwaniach związanych z grą wśród olbrzymich planów zdjęciowych i bitew. Premiera drugiego sezonu serialu "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" 29 sierpnia na Prime Video.


Artur Zaborski: Pierwszy sezon "Władcy Pierścieni: Pierścieni Władzy" opowiadał w dużej mierze o losach twojej bohaterki. W drugim sezonie akcja ma się skupiać bardziej na postaci Saurona, czarnego charakteru. Rzeczywiście tak będzie?

Morfydd Clark: - Nie mogę zbyt wiele ujawnić, więc powiem tylko, że sezon drugi jest niesamowicie spektakularny. Strona wizualna jest oszałamiająca. Już sam pobyt na planie robił na mnie piorunujące wrażenie, a przecież efekty powstały dopiero w postprodukcji. Pierwszy sezon skupiał się przede wszystkim na tym, żeby zarysować akcję, wprowadzić nas w pokazywany na ekranie świat, zbudować go. Dopiero w drugiej serii nasi bohaterowie ruszą z kopyta i ubrudzą sobie ręce. Zajmiemy się czasem Drugiej Ery [chodzi o jeden z czterech głównych okresów w historii Śródziemia, trwający około 3441 lat. W tym czasie miały miejsce kluczowe wydarzenia, które miały ogromny wpływ na losy stworzonego przez Tolkiena świata — przyp. red.].

Reklama

Może w końcu pojawią się jakieś pierścienie?

- Rzeczywiście, widzowie czasami sobie żartują, że nasz tytuł ma pierścienie wymienione dwukrotnie w tytule, a w pierwszej serii nie pojawił się żaden. Teraz to się zmieni. Będzie pięknie. Przyłożyła do tego rękę cała nasza gigantyczna ekipa, z którą pracowaliśmy.

Praca nad "Władcą Pierścieni" to "najlepsza robota na świecie"

Mówisz tak, jakby ta praca nie stawiała przed tobą żadnych wyzwań…

- Wiesz, kto narzekałby na najlepszą robotę na świecie? Nie powiem, że mój kostium był ciężki, bo przecież nie musiałam się mierzyć z noszeniem brody, która ciągnęła w dół głowy aktorów grających krasnoludy. Nie będę narzekać na czas, który musiałam spędzić w charakteryzatorni, bo za pomocą charakteryzacji prostetycznej zakładano mi jedynie dwoje uszu, a co mają powiedzieć odtwórcy ról orków? Prawda jest taka, że w przypadku tej produkcji człowiek chciał cały czas więcej.

W której części Śródziemia chcielibyście spędzić dzień, gdyby to było możliwe?

- Chciałabym spędzić dzień w towarzystwie Tomą Bombadila, który mieszka na skraju Starego Lasu. To jedna z najbardziej zagadkowych postaci w całym Śródziemiu, ale też istota o wielkiej mocy, której natura i pochodzenie są owiane tajemnicą. On mnie bardzo ciekawi, dużo można się od niego nauczyć. Chętnie spędziłabym też czas z Charlesem Edwardsem, podglądając, jak pracuje jako kowal. Charlie jest przezabawny.

Morfydd Clark: "Galadriela ma w sobie ogień"

Twoja bohaterka jeździ konno, strzela z łuku, bije się z przeciwnikami. Czy musiałaś przejść jakiś trening, zanim weszłaś na plan?

- W drugim sezonie strzelałam z łuku znacznie więcej, co było naprawdę fajne. Byłam zaskoczona, że szło mi tak dobrze, bo mam inny rodzaj koordynacji wzrokowo-ruchowej i na przykład kiepsko idzie mi rzucanie piłką do celu. A tymczasem jako łuczniczka wypadłam nie najgorzej. Jeden z aktorów skomplementował mnie nawet, mówiąc, że mam grację łuczniczki. To, za co uwielbiam fantastykę, to połączenie z przeszłością. Kiedy jeździsz konno, nosisz na plecach łuk i strzały i jesteś odziana w stroje sprzed setek lat, to czujesz to połączenie, które dla mnie jest najpiękniejszą częścią twórczości Tolkiena.

Czy na planie drugiego sezonu czułaś się bardziej zespolona ze swoją bohaterką? Zdarzało ci się powiedzieć: "Ona by tego nie zrobiła, ona by się tak nie zachowała"?

- Chyba od początku tak miałam. Myślę, że gdy wchodzi się na plan filmowy, to trzeba wiedzieć, kogo się gra. Musisz sobie odpowiedzieć na pytania, co ta postać sobą reprezentuje, co ją wkurza, co lubi, jak się zachowuje. Kiedy wchodziłam na plan drugiego sezonu, bardziej czułam się, jakbym wracała do starej dobrej przyjaciółki. Tworząc postać, dobrze wiesz, kto cię inspiruje, na kogo z prawdziwie żyjących ludzi się oglądasz, jak wygląda twój research. Czujesz odpowiedzialność za postać, ale też, że ona należy do ciebie. Na szczęście twórcy "Władcy Pierścieni: Pierścienie władzy", czyli J.D. Payne i Patrick McKay, lubią takie podejście. Oni nie narzucają nam interpretacji postaci, tylko współpracują z nami w znalezieniu jej.

W pierwszym sezonie twoja postać była naprawdę zdeterminowana, ale miała też trochę oporu. Ciekawi mnie, czy teraz, kiedy wie, że Halbrand to tak naprawdę Sauron, straci wszelki opór w działaniu?

- Cóż, na pewno będzie musiała zdecydować, kim jest w tej sytuacji. Straciła pewność, do jakiego miejsca przynależy, bo coś, co zrobiła, poszło nie tak, jak powinno. A elfom coś takiego się praktycznie nie zdarza. Ona znajduje się teraz w stanie dużego rozdrażnienia. A to wrażliwa postać. Teraz musi poskładać siebie od nowa w czasach wielkiego zamętu. Galadriela się zmienia, ale wciąż ma w sobie ten ogień, za który ją pokochaliśmy.

Kłótnie o język elfów

A co z relacją z Gil-galadem, elfim władcą, w którego wciela się Benjamin Walker?

- Galadriela przez długi czas była sama, co nie jest naturalne dla elfów. One lubią być razem. Teraz moja bohaterka jest znów ze swoim ludem, ale czuje się upokorzona i zawstydzona. Będzie musiała sobie z tym jakoś poradzić. Postać Galadrieli świadczy o pisarskiej klasie Tolkiena, który stworzył pozornie idealną, najwyższą rasę, która staje się omylna. A nawet wśród ludów, które wydają się szare, znajdujemy kolory. W przeciwnym razie dostalibyśmy kreskówkę, ale to nie jest kreskówka, to jest mistrz Tolkien. Nasz serial jest zgodny z jego testamentem.

Czy na planie pracujecie z jakimiś specjalistami od Tolkiena, którzy poprawiają waszą wymowę czy zachowania?

- Tak, ale lubię myśleć, że powoli wszyscy stajemy się specjalistami od Tolkiena. Na planie między sobą często się kłócimy o to, co powinno być gdzie, jak coś powinno być zrobione oraz kto powinien coś powiedzieć. To także ważna część zabawy. Mamy niesamowitą nauczycielkę głosu, Leith McPherson, która pracowała przy wszystkich "Hobbitach" i potrafi mówić biegle w języku elfickim. Ona jest jak encyklopedia, zawsze możemy do niej zadzwonić i coś skonsultować. Robimy tak, kiedy nie możemy dojść między sobą do porozumienia w czasie naszych kłótni. (śmiech).

Twórcy serialu zdradzili, że w drugim sezonie czeka nas trzyodcinkowa bitwa. Jak się wam grało tę część sagi?

- Granie w tym serialu jest ekscytujące niezależnie od tego, czy kręcisz sceny bitew, czy jakiekolwiek inne. W drugim sezonie było mnóstwo scen z ogromną liczbą aktorów drugoplanowych, gigantycznymi planami zdjęciowymi i wieloma wydarzeniami. To są po prostu wymarzone plany zdjęciowe dla aktora, ponieważ dosłownie jesteś tam, w tym świecie. Czujesz, że jesteś w Śródziemiu. Mam nadzieję, że oglądanie tych scen dla widzów będzie tak samo ekscytujące, jak dla nas ich kręcenie.

swiatseriali.pl
Dowiedz się więcej na temat: Władca pierścieni (serial)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama