Maja Ostaszewska: Czterdzieści lat minęło…
Aktorka wszechstronna. Nie boi się odważnych ról w teatrze u Warlikowskiego, jednocześnie zachwycając widzów zabawnym i lekkim wcieleniem Beaty Darmięty w „Przepisie na życie”. O sobie mówi ogólnie, nie lubi zwierzeń i publicznych wyznań, najchętniej udzielałaby wywiadów wyłącznie o swojej pracy. Maja Ostaszewska w poniedziałek, 3 września, kończy 40 lat. Czego życzycie jej z okazji urodzin?
Maja Ostaszewska: Czterdzieści lat minęło… 10
zobacz zdjęcia
Maja Ostaszewska: Czterdzieści lat minęło…
Aktorka wszechstronna. Nie boi się odważnych ról w teatrze u Warlikowskiego, jednocześnie zachwycając widzów zabawnym i lekkim wcieleniem Beaty Darmięty w „Przepisie na życie”. O sobie mówi ogólnie, nie lubi zwierzeń i publicznych wyznań, najchętniej udzielałaby wywiadów wyłącznie o swojej pracy. Maja Ostaszewska w poniedziałek, 3 września, kończy 40 lat. Czego życzycie jej z okazji urodzin?
1 / 10
Wychowała się w rodzinie artystycznej. Maja Ostaszewska pytana o to, czy była skazana na aktorstwo, odpowiada: - Nie, zdecydowanie nie. Nasi rodzice, mówię nasi, bo również mojego rodzeństwa, nigdy żadnej presji na nas nie wywierali, nigdy niczego nie podpowiadali. Myślę, że na pewno było mi łatwiej zarazić się miłością, na początku do teatru, ponieważ już jako dość mała dziewczynka oglądałam spektakle teatralne. Wychowałam się w Krakowie, więc miałam dostęp do teatru na naprawdę najwyższym poziomie. Zabierali nas do filharmonii, na koncerty jazzowe, więc wiadomo, że szybciej zobaczyłam, czym jest sztuka i pewnie była to prostsza droga do zafascynowania się tym. Ale decyzja, że będę aktorką była absolutnie moja. Zresztą każde z mojego rodzeństwa poszło w innym kierunku. Na zdjęciu jako siostra Maria Leonia Graczyk w filmie „Prymas. Trzy lata z tysiąca”.
Źródło: AKPA
Autor: Wellman
2 / 10
Kiedy jej koleżanki walczyły o role filmowe, ona popularność zdobywała w teatrze - Kocham film i nie jest tak, że wolę teatr, po prostu w teatrze dostaję więcej ciekawych propozycji. Nie czuję się osobą jakoś szczególnie popularną, choć mam oddanych widzów, dostaję listy, ktoś czeka na moje role, ale spokojnie poruszam się po mieście, nikt mnie nie zaczepia i chyba dzięki Bogu. Myślę, że znaczenie miały moje role u Grzegorza Jarzyny, który jest prawdziwym fenomenem - prowadzi teatr naprawdę wysokich lotów, odnosząc jednocześnie sukcesy komercyjne. Zrobił się szum wokół jego Rozmaitości i dzięki temu my aktorzy zyskaliśmy swego rodzaju popularność, choć nie lubię tego słowa – mówi na łamach „Polityki”. Na zdjęciu podczas spektaklu „Anioły w Ameryce” Krzysztofa Warlikowskiego.
3 / 10
Do świata i swojego zawodu podchodzi z wielką pokorą. Wciąż się uczy, zdobywa nowe doświadczenia. Choć od kilkunastu lat występuje na scenie i przed kamerą, mówi, że w swoim nadal „nic nie umie” - Gdybym powiedziała, że wszystko umiem, to powinnam pójść do domu i więcej nie grać. Wciąż jestem na początku drogi, choć ostatnio zrobił się szum wokół mojej osoby, zresztą bardzo dla mnie ważny i miły, jestem wdzięczna za te nagrody, ponieważ dostaję je od ludzi, którzy są dla mnie autorytetami. Ale podejrzewam, że kiedyś nastąpi bardzo długa cisza. I pewnie wtedy zrobię najciekawsze rzeczy – wyznaje w tym samym wywiadzie. Tu z Piotrem Adamczykiem podczas gali rozdania Telekamer 2012.
Źródło: AKPA
Autor: Engelbrecht
4 / 10
Widzowie seriali pokochali ja za rolę Beaty Darmięty. W „Przepisie na życie” ujawnił się u Mai talent komediowy. Odważyła się nawet… zatańczyć na rurze! - To jeden z najprzyjemniejszych i najbardziej zaskakujących bonusów „Przepisu na życie”. Musiałam szybko odzyskać kondycję, żeby wykonać strasznie skomplikowane akrobacje. We Francji czy w Anglii pewnie miałabym pięć miesięcy, żeby przygotować się dobrze do roli, w Polsce dowiedziałam się trzy tygodnie przed zdjęciami. Latałam jak szalona na intensywny kurs, poobijana, posiniaczona, bo ciało wcale tak łatwo się z rurą nie zaprzyjaźnia. Akurat tego odcinka „Przepisu…” jeszcze nie widziałam, mam nadzieję, że warto było dać z siebie wszystko.
Źródło: AKPA
Autor: Niemiec
5 / 10
Co sądzi o swojej postaci, zwariowanej Beacie? -Ogromnie ją lubię, traktuję z przymrużeniem oka. Nie znoszę podziału postaci na te dobre i te złe, ponieważ CI dobrzy są zazwyczaj TAK dobrzy, że można, za przeproszeniem, zwymiotować; taka dobroć zaczyna być podejrzana. A jak ktoś jest zły, to zły do końca. To jest niefajne i nieprawdziwe. Bardzo często ludzie zaczepiają mnie i mówią: „Świetnie gra pani moją sąsiadkę, koleżankę z pracy, nową dziewczynę mojego byłego chłopaka...”. To znaczy, że taka Beata istnieje naprawdę, jest realna. Myślę, że Beatę i Andrzeja (w serialu gra go Piotr Adamczyk – przyp. red. ) ratuje to, że oni są w sobie absolutnie zakochani. Dlatego Beacie wydaje się, że nie ma lepszych możliwości niż te, które ona wybiera. Odbiera męża żonie, ponieważ uważa, że to nie mógł być dobry związek, skoro Andrzej się w nim nie rozwija, nie jest szczęśliwy. Lepiej dla wszystkich, że się rozstali. Z pewnego punktu widzenia ona ma rację – tłumaczy swoją bohaterkę na łamach „Gali”.
Źródło: AKPA
Autor: Baranowski
6 / 10
Jest indywidualistką, nie podąża ślepo za modą, choć mimo tego bryluje na salonach. Jej niepowtarzalny styl znalazł uznanie wielu projektantów mody, dla których jest muzą. - W podstawówce wszystkie dziewczynki miały warkoczyki i nylonowe fartuszki, a ja na głowie jeża farbowanego plakatówkami i nosiłam bluzy sportowe. Ojciec był wzywany do dyrektora, bo tak przecież nie można – zawsze stawał po mojej stronie. Na fali eksperymentów zdarzało mi się też nieźle oszpecić, jeszcze na studiach farbowałam włosy na czarno. Młoda dziewczyna z nieludzko czarnymi włosami, w dziwnych czarnych spódnicach, koszmar. Pewnie dlatego dziś mam wrażenie, że z wiekiem wyglądam lepiej. Mam swój styl, jak na Polskę pewnie dość luźny, ale nie aż tak, żeby powiedzieć rockandrollowy. Podstawowa sprawa to poczucie, że nie jestem przebrana – mówi w wywiadzie dla magazynu „InStyle”. Na zdjęciu z Łukaszem Jemiołem i Robertem Kupiszem.
Źródło: AKPA
Autor: Kurnikowski
7 / 10
Ostaszewska jest buddystką. Religia jest dla niej bardzo ważna, dzięki niej potrafi złapać dystans, czuje się wolna. Jednak, jak wyznaje, jako dziecko było jej bardzo ciężko być „odmieńcem” - Jako mała dziewczynka wychowywana w rodzinie wyznającej buddyzm byłam prześladowana przez rówieśników, straszona księdzem i piekłem. Żyłam wtedy w swoim świecie opartym na magii, wydawało mi się, że rozmawiam z elfami, duchami, uwielbiałam wilkołaki, nie do końca rozumiejąc, kim one są. W związku z tym piekło, które miało mnie pochłonąć następnego dnia, było czymś namacalnym i przerażającym. Dziś mówię o tym z uśmiechem, ale wtedy był to koszmar.
Źródło: MWMedia
Autor: Jaroslaw Antoniak
8 / 10
Rodzina jest dla niej najważniejsza. Z partnerem Michałem Englertem mają dwoje dzieci, szczęśliwy dom. Przy nim aktorka odzyskała spokój, ustatkowała się. - Mam za sobą takie okresy w życiu, które nazwałabym dekadenckimi (śmiech). Jako studentka i chwilę po, kiedy szalało się do białego rana, za kołnierz nie wylewało. A kiedy człowiek się wyszalał i spełnił w pracy, prawdziwą radością jest moment wyciszenia i skupienia na dziecku. Jeszcze jedno… Mam też poczucie, że naprawdę dobry kontakt z samą sobą zaczęłam osiągać gdzieś w wieku 30 lat. Wiem, co chcę przekazać dzieciom, myślę, że jestem mądrzejsza, dojrzalsza niż jako młodziutka osoba. Dlatego cieszę się, że mam dzieci teraz, a nie wcześniej. Poza tym trafiłam na tego właściwego mężczyznę. Potrzeba i myśl, by mieć wspólne dzieci, uruchomiła się z głębokiej miłości i wspólnoty z Michałem - wyznaje w „Gali”.
Źródło: AKPA
Autor: Kurnikowski
9 / 10
Małżeństwo? Nie teraz! Choć Ostaszewska i Englert są razem od lat, nie myślą o ślubie. Aktorka żali się, że nietolerancja w naszym kraju przeraża ją i zasmuca. - Dla mnie jesteśmy rodziną i to najważniejsze. Żyjemy w związku partnerskim, jesteśmy bardzo szczęśliwi. Ale że żyjemy w kraju bardzo nietolerancyjnym, patriarchalnym, z ogromną presją wobec kobiet, którym sugeruje się, że ich wartość się zmniejsza, gdy nie mają męża, latami byłam przekonana, że nigdy nie będę chciała wyjść za mąż. Do dziś opowiadam się przeciwko tej mieszczańskiej, stereotypowej presji, ale na kwestię małżeństwa mam inny punkt widzenia. I nie wykluczam w przyszłości ślubu – w chwili romantycznego zrywu. Dostrzegam w tym piękną wspólną odpowiedzialność, wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach pielęgnowanie rytuałów, inicjacji, też ma sens. Ale na razie nie jest nam to potrzebne.
Źródło: AKPA
Autor: Kurnikowski
10 / 10
Aktorka w poniedziałek, 3 września, kończy 40 lat. Czego życzycie jej z okazji urodzin?
Źródło: AKPA
Autor: Kurnikowski