"Świadomie pakujemy się w kłopoty". Marcin Prokop pokazuje Stany, jakich nie znacie!

"Niezwykłe Stany Prokopa” to nietypowy program podróżniczy, który odkrywa przed widzami nieznane oblicze Ameryki. Marcin Prokop w zabawny sposób oprowadza widzów po nietypowych miejscach w USA, zestawiając ich historie z osobistymi przeżyciami i obserwacjami.


Patrycja Otfinowska, Świat seriali: Jak powstał pomysł na ten program o dość nietypowej konwencji? 

Marcin Prokop: Musimy się cofnąć w czasie o 8 lat. Pomysł na program zrodził się podczas wspólnych wakacji z bratem, które spędzaliśmy nie w Stanach, a w Hiszpanii. Akurat wtedy Sebastian testował swój nowy smartfon, w którym jak okazało, jest zainstalowany darmowy program do edycji wideo. Zaczął się nim bawić i nagrywać mnie w różnych sytuacjach. Po kilku dniach pokazał materiał, który zmontował. Okazało się, że jest nawet zabawny i dobrze się go ogląda. 

Reklama

Jestem wobec siebie dość krytyczny, ale gdy popatrzyłem na te swoje peregrynacje innym okiem, zacząłem się zastanawiać, co by było, gdybyśmy w ten sposób zrealizowali program. Wymyśliliśmy, że skoro zbliża się moja czterdziestka, to trzeba ten fakt uczcić w jakiś spektakularny sposób. Zawsze marzyłem, żeby pojechać na dłuższą wyprawę po Stanach i zobaczyć jak ten kraj wygląda od środka. 

Teraz to już nie jest zupełnie spontaniczna jazda bez trzymanki jak kiedyś, ale gdybyśmy się nie rozwijali i nie dojrzewali, to oznaczałoby, że coś jest z nami nie tak. Staram się też, żeby każdy kolejny sezon był trochę inny od poprzedniego. 

Wasz program nie jest standardowym telewizyjnym programem podróżniczym. Odcinki przypominają raczej youtubowe vlogi, niż zwyczajne produkcje dokumentalne, ale czy w Stanach jest jeszcze coś do odkrycia? W końcu to dosyć częsty cel podróży.


- Mam wrażenie, że do odkrycia jest coraz więcej. Stany się zmieniają. To zupełnie inny kraj niż ten, do którego jeździłem dwadzieścia lat temu, Teraz przesuwa się po równi pochyłej. Od kilku lat jest coraz więcej problemów, których nikt nie potrafi rozwiązać. (...) Mnie natomiast najbardziej interesują ludzkie historie. Oczywiście można je znaleźć i w Polsce, ale różnica jest taka, że po pierwsze najlepiej mówię po angielsku ze wszystkich obcych języków, więc jadę tam, gdzie najłatwiej będzie mi się dogadać. Po drugie, wychowała się tam moja żona, dlatego to miejsce jest mi po prostu bliskie. 

Amerykanie mają też tę cechę, że nie uciekają przed kamerą. Gdy próbowałem realizować programy choćby w Korei czy w innych krajach azjatyckich, było znacznie trudniej. W Stanach panuje kultura otwartości. Jeśli ma się dobre intencje, ludzie się przed tobą otwierają, chcą rozmawiać. 

Czy jest jakiś klucz dobierania historii do odcinków? Miałam okazję zobaczyć dwa całkowicie skrajnie różne epizody: jeden z Las Vegas, a drugi o kryptydach i zastanawiam się, czego jeszcze będą mogli doświadczyć widzowie. 

- To jest właśnie ten klucz, nieprzewidywalność. Bardzo bym się nudził, gdybym nagrywał program o tym, że jadę w jakieś obce miejsce, staje przy pomniku, budynku i opowiadam o związanej z nimi historii. Nawet, teraz gdy o tym mówię, to zaczynam powoli przysypiać. Pierwszy warunek jest taki, że sam muszę się dobrze bawić, muszę chcieć wysłuchać tych historii, poznać bohaterów albo miejsca, do których jadę. 

Po drugie, w niektórych odcinkach świadomie nawiązuję do memów i internetowych elementów, albo odtwarzam sceny z kultowych horrorów. W innych staram się być bardziej dziennikarzem niż żartownisiem, m.in. gdy opowiadam o Bostonie, czyli mieście dotkniętym powodzią melasy.


W odcinku z Las Vegas spotkaliście ochroniarza, który nie był zbytnio miły i przyjaźnie nastawiony. Czy było więcej takich sytuacji? 

- Trochę świadomie pakujemy się w kłopoty. Wiem, że czasami działamy na granicy i robimy rzeczy, które mogą wywołać niepokój. Obecnie w Ameryce jest to osobny i ważny temat. Szczególnie w mniejszych miejscowościach, gdy pojawiają się obcy, w dodatku z kamerą. (...) Dwadzieścia lat temu nie odczuwałem tak bardzo tych podziałów. Teraz każdy, kto jest obcy, kto nie jest swój, jest potencjalnie wrogiem, jest kimś, kto najpewniej szuka zaczepki. 

Stany Zjednoczone to kraj pełen sprzeczności, ciekawostek i rzeczy niezwykłych. Co myślisz o powszechnej fascynacji kryptydami? 

- Przyznam szczerze, że nie zdawałem sobie sprawy z liczby tych istnień. Myślałem, że Wielka Stopa wyczerpuje temat, a okazało się, że to cała menażeria. Największe wrażenie zrobił na mnie chyba Człowiek-ćma. (...) Wydaje mi się, że część ludzi wierzących w te historie operuje na krawędzi szaleństwa. Z drugiej strony cieszę się, że jednoczy ich wspólna pasja. 

Wydarzenie takie jak pokazany w odcinku festiwal, daje okazję do spotkania tym, którzy bardzo często są wykluczeni ze społeczeństwa przez swoje niezwykłe zainteresowania. Nagle okazuje się, że nie są osamotnieni i mogą pokazać się z całkowicie nieznanej strony.

"Niezwykłe Stany Prokopa": kiedy oglądać?

Nowe odcinki programu możną oglądać w każdą niedzielę o 11: 20 na antenie TVN. 

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: TVN SA | Marcin Prokop
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy