Przed laty przyciągali przed ekrany miliony widzów. Dziś o nich zapomniano

Pamiętacie te produkcje? Oto kilka z fantastycznych serialowych perełek, które uwielbiamy, a o których niesłusznie zapomniano. Na naszej redakcyjnej liście znajduje się m.in. kultowy brytyjski sitcom, polska komedia o policjantach, serial dla młodzieży oraz projekt twórcy "Z Archiwum X".

Kinga Szarlej, "13 posterunek"

"13 posterunek" to dla mnie jeden z najlepszych polskich seriali komediowych, prawdziwy klasyk i wybitny sitcom. Zadebiutował w 1997 roku z plejadą gwiazd w obsadzie. Mimo że zapoznałam się z nim znacznie później, do tej pory wywołuje uśmiech na mojej twarzy, dokładnie tak samo, jak przy pierwszym seansie. 

Serial opowiada o perypetiach policjantów z tytułowego posterunku, gdzie z pozoru codzienne sytuacje zamieniają się w komiczne lawiny zdarzeń. Humor osiąga granice absurdu nie tylko dzięki świetnie napisanym niepoprawnym politycznie żartom, ale również genialnej grze aktorskiej znanych artystów.  

Reklama

Główną postacią jest posterunkowy Cezary Cezary, grany przez Cezarego Pazurę, którego beztroskie podejście do życia i pracy często prowadzi do zabawnych i kłopotliwych sytuacji. W serialu występują też m.in. Marek Perepeczko jako komendant Władysław Słoik, Piotr Zelt jako Arnold czy Aleksandra Woźniak w roli uroczej i nieco nieporadnej Kasi. Na przestrzeni dwóch sezonów mamy do czynienia również z licznymi występami gościnnymi. 

W "13 posterunku" każdy odcinek to małe arcydzieło. To doskonała mieszanka humoru i polskiej rzeczywistości lat 90., ukazana w krzywym zwierciadle. Błyskotliwe dialogi, ponadczasowa satyra i specyficzność bohaterów czynią ten serial wyjątkowym. Za każdym razem z sentymentem wracam do tej produkcji, dlatego polecam seans każdemu, kto lubi rozerwać się przy sitcomach. Odcinek z grą w kalambury jest po prostu wybitny!

Justyna Miś, "My Mad Fat Diary"

Liczący trzy sezony "My Mad Fat Diary" to serial, który oglądałam w okresie nastoletnim. Brytyjski dramat opowiada o życiu szesnastoletniej Rae (Sharon Rooney), która po pobycie w szpitalu psychiatrycznym wraca do rodzinnego miasta. W szkole poznaje nowych znajomych, lecz ukrywa przed nimi swoje problemy psychiczne z powodu lęku przed odrzuceniem.

Jeśli oglądaliście serial "Kumple", to uważam, że "My Mad Fat Diary" jest jego lżejszą, wrażliwszą wersją. Ponownie fabuła jest osadzona w świecie brytyjskich nastolatków. Świat ten jest momentami brutalny, szczególnie dla Rae, która z powodu tuszy wyróżnia się z tłumu, nie wpisuje się w powszechny kanon piękna. W dodatku, zakochuje się w szkolnym przystojniaku - z wzajemnością.

"My Mad Fat Diary" to dramat, który walczy ze stereotypami, pokazując rzeczywistość młodzieży. To także produkcja, która odważnie i w uczciwy sposób przedstawia problemy psychiczne wśród nastolatków. Obecnie wątek ten pojawia się w niemal każdym Netfliksa o dorastaniu, ale wówczas, w okolicach roku 2014, rzadko poruszano problem na przykład zaburzeń odżywiania. Trzeba jednak podkreślić, że serial ten to nie tylko wątki dramatyczne - nie brakuje w nim brytyjskiego humoru, który rozładowuje napięcie.

"My Mad Fat Diary" został zupełnie zapomniany. Nie można go znaleźć na żadnym streamingu. A szkoda! Oprócz Sharon Rooney na ekranie oglądamy znaną z "Obsesji Eve" Jodie Comer, dla której był to jeden z pierwszych występów na ekranie - warto obejrzeć ten serial chociażby ze względu na nią.

Martyna Janasik, "Hotel Zacisze"

Mam wrażenie, że coraz mniej ludzi wie, co to jest "Hotel Zacisze", a to według mnie jedna z najciekawszych serialowych perełek, która niesłusznie odchodzi w zapomnienie. Opowieść o gburowatym i opryskliwym menedżerze niewielkiego hotelu Zacisze, który zdaje się obsługiwać swoich gości za karę, jest tak zabawna, że podchwyciłam niektóre teksty i posługuję się nimi na co dzień.

Ten flagowy brytyjski sitcom został stworzony przez Johna Cleese’a, jednego z członków legendarnej grupy Monty Pythona. Co ciekawe, serial inspirowany jest prawdziwym hotelem i jego właścicielem. Maniery Bazyla, krzyczenie na obsługę, krytykowanie gości, uderzanie Manuela patelnią czy wyrzucanie czegoś przez okno, nie są więc wyłącznie wymysłem Cleese’a, ale także wynikiem obserwacji Donalda Sinclaira, byłego żołnierza i właściciela pensjonatu Gleneagles w Torquay. Cleese zatrzymał się tam kiedyś z grupą Monty Pythona i został skrytykowany przez Sinclaira. Oglądanie dantejskich scen z "Hotelu Zacisze" i przygód, jakie są zmuszeni przejść goście Bazyla Fawlty’ego, staje się jeszcze śmieszniejsze i niedorzeczne, gdy ma się świadomość, że taki pensjonat naprawdę kiedyś istniał.

"Hotel Zacisze" to produkcja uznawana przez wielu krytyków za najlepszy brytyjski serial. Pozycja warta nadrobienia, ponieważ w zeszłym roku John Cleese potwierdził, że trwają prace nad powrotem Bazyla Fawlty’ego.

Bartosz Stoczkowski, "Millenium"

Wieść niesie, że kiedy Chris Carter dłubał przy scenariuszu do jednego z odcinków drugiej serii "Z Archiwum X" zamarzyło mu się, by stworzyć mroczny, psychologiczny i realistyczny odpowiednik przygód agentów Muldera i Scully.  I jak pomyślał, tak zrobił. 

Trzy lata po premierze "The X Files" w telewizji Fox zadebiutował więc jego kolejny projekt "Millenium". Fabularny punkt wyjścia, o tyleż zręczny, co niezbyt oryginalny, przedstawia się następująco: główny bohater Frank Black, opuszcza szeregi FBI, przytłoczony psychicznie ciężarem pracy śledczej. Wraca do Seattle, gdzie w ładnym, żółciutkim domku chciałby cieszyć się towarzystwem żony i córki. A figę! Jego stary przyjaciel szybko wciąga go do kolejnej pracy, tym razem jako konsultanta tajemniczej grupy Millenium. 

Fank będzie więc rozwiązywał kolejne zagadkowe zbrodnie, równocześnie borykając się z tajemniczym prześladowcą jego rodziny, który odnalazł go w nowym miejscu. 

Serial "Millenium" jest gęsty, mroczny i apokaliptyczny. Pierwszy sezon ma w sobie coś z klimatu genialnego "Siedem" Davida Finchera. Frank balansuje gdzieś pomiędzy pracą na pograniczu piekła, a próbą zapewnienia bezpieczeństwa rodzinie, która jest jego jedyną oazą. Drugi sezon przynosi zmianę twórców i zwrot w tematycznych akcentach. Pałeczkę od Chrisa Cartera i Franka Spotnitza przejmują Glen Morgan i James Wong, zresztą wywodzący się z ekipy tworzącej wcześniej "Z Archiwum X". Pod ich kuratelą "Millenium" skręca w stronę mistyki, przepowiedni, tajemniczych spisków i nadchodzącego końca świata. 

Poza scenariuszem i klimatem "Millenium" można w zasadzie oglądać też wyłącznie dla Lance'a Henriksena w roli Franka Blacka. To z pewnością jedna z najbardziej zapadających w pamięć jego kreacji. 

Zobacz też: Znowu zakładają garnitury? Jest pierwsze zdjęcie aktora ze spin-offu!

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: 13 posterunek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy