Zygmunt Chajzer: Teleturniej "Idź na całość" oglądało ponad 10 mln widzów
Zygmunt Chajzer w historii Polsatu zaznaczył się jako prowadzący kultowy program "Idź na całość" (1997-2000), a także gospodarz teleturniejów "Na zawsze razem" (2005), "Grasz czy nie grasz" (2005-2007), "Moment prawdy (2009-2010) czy "Gwiezdnego cyrku" (2008). W rozmowie z nami legendarny prezenter przypomina, że Niemcy, od których Polacy kupili niegdyś format "Idź na całość", wznowili go po 20 latach, wedle tych samych zasad i z tym samym prowadzącym, ponownie osiągając niebywały sukces! Czy Polsat zechce pójść tropem naszych sąsiadów?
Promienny uśmiech - przywodzący na myśl słońce czyli dawne logo Polsatu - to pański znak rozpoznawczy, z którym prowadził pan m.in. kultowy w latach 90. teleturniej "Idź na całość". Jak pan się w nim znalazł?
Zygmunt Chajzer: - Zgłosiłem się na casting, po prostu. Nie wiedząc kompletnie, w czym biorę udział i co to za show. Dowiedziałem się dopiero, jak dojechałem. Z dużymi przygodami, bo gnałem przez pół Polski z nagrań "Lata z radiem", w burzy i nawałnicach, spóźniony o parę godzin. Na szczęście poczekali. Byłem ostatnim z kandydatów, który wziął udział w przesłuchaniu - z fortunnym, jak wiemy, dla mnie rezultatem.
Mówił pan nie raz, że program ten odegrał kluczową rolę w pana życiu i zmienił je całkowicie. Dlaczego?
- Przede wszystkim przyniósł mi popularność, o jakiej wcześniej nawet nie mogłem marzyć. Miałem już doświadczenie w pracy telewizyjnej, radiowej, ludzie mnie rozpoznawali, ale to, co się wydarzyło po 7 września 1997 roku, to był absolutny szok. Tego dnia "Idź na całość" wystartował na antenie Polsatu, a po 2-3 miesiącach osiągnęliśmy już oglądalność ponad 10 milionów widzów! Bywały momenty, w których w czasie emisji gromadziliśmy 60 procent telewizyjnej widowni, bijąc na głowę konkurencję - taka rzecz się zdarza wyjątkowo, i to był wielki sukces.
Ale na początku pojawiły się pewne trudności?
- Tak, odcinki poprzedzające wrześniową premierę realizowaliśmy w środku lata. Ludzie na wakacjach, program nikomu jeszcze nieznany - ciężko było nam zgromadzić w studio publiczność na z górą trzysta miejsc. Wtedy ktoś z produkcji wpadł na myśl, by zatrudnić do tego... wojsko. I tak oto widownia została zapełniona krótko ostrzyżonymi rekrutami, przyjeżdżali z dowódcą, wszyscy zadowoleni - oni, bo dostawali na ten dzień przepustkę, my, bo mieliśmy komplet. Potem sytuacja się odmieniła i chętnych do udziału w nagraniach było aż nadto. Ludzie ustawiali się w kolejki po zaproszenia i czekali na nie tygodniami.
Program miał formułę konkursu, w którym można było wygrać nagrody, dość szokujące jak na dzisiejsze standardy, np. komplet bielizny czy roczny zapas słodziku i serwis do kawy...
- Owszem, ale bywało i tak, że ta bielizna czy słodzik znajdowały się w... bagażniku samochodu. W sumie w tym programie rozdałem zawodnikom ponad 50 aut - z czego najwięcej "maluchów", z których cieszył się każdy, bo to był wtedy motoryzacyjny hit.
- Nagrody były zróżnicowane i zaskakujące, wśród nich biżuteria, telefony komórkowe, meble, sprzęt AGD, telewizor, czasem garnitur, czasem kożuch. Zdarzył się nawet żywy koń! Sporą część nagród stanowiły te od sponsorów, niekiedy bardzo atrakcyjne, jak choćby wycieczka zagraniczna, do tego spore kieszonkowe na wydatki w trakcie jej trwania. Tak więc poza zabawą, przy odrobinie szczęścia, uczestnik mógł się tu nieźle obłowić.
No chyba, że trafił mu się Zonk!
- Ten Zonk to był dopiero przebój! Marzenie dzieci, wielu dzisiejszych dwudziesto-, trzydziestoparolatków pamięta go dobrze do dziś. Maskotka czerwony kot z przymrużonym okiem, długim ogonem i czarnym workiem - symbol przegranej w "Idź na całość" - była przedmiotem powszechnego pożądania. Dzieciaki wypychały rodziców do programu, nie po futra, lodówki, które tam rozdawali, tylko właśnie po Zonka! Wtedy nie było ich w sprzedaży. Pojawiły się już po programie, obecnie też można kupić w internecie okazy z tamtych lat. Sam mam również w domu swojego Zonka. Ostatnio go wyprałem, stoi sobie na regale i przypomina ten wspaniały czas.
Za "Idź na całość" został pan wyróżniony Telekamerą - i to dwukrotnie...
- Zgadza się, raz w kategorii "prowadzący program rozrywkowy", drugi - "teleturnieje i gry". Pierwszą Telekamerę, w 1998 roku, wręczał mi Richard Chamberlain, drugą w 1999 roku - Alain Delon. Obie znajdują się na honorowym miejscu w moim domu i cenię je szczególnie, ponieważ zostały przyznane głosami widzów.
Po sukcesie "Idź na całość" i kilkuletniej przerwie wrócił pan na antenę Polsatu jako gospodarz m.in. teleturnieju "Moment prawdy" czy programu rozrywkowego "Gwiezdny cyrk". To były nowe wyzwania?
- Nowe i niezmiernie ciekawe. W "Momencie prawdy" pracowaliśmy z wariografem, czyli wykrywaczem kłamstw. Muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie miałem okazji przyglądać się, jak działa takie urządzenie. W "Gwiezdnym cyrku" zaś działo się wiele. Magiczne sztuczki, króliki z kapelusza i wiele, wiele innych, przezabawnych scen.
- Podsumowując moje lata spędzone w Polsacie, mogę z ręką na sercu powiedzieć, że była to rewelacyjna i niezapomniana przygoda, a współpraca układała się zawsze znakomicie. Polsat to mega profesjonalna stacja, bardzo dobrze wyczuwa nastroje i potrzeby odbiorców, celnie trafia w ich gust. Nie dziwi zatem, że trwa z powodzeniem na rynku od 30 lat, czego serdecznie gratuluję.
A czego pan życzy Polsatowi z okazji tego jubileuszu?
- Kolejnych wspaniałych lat, dalszego rozwoju, szlagierowych projektów, wybornych realizatorów i wdzięcznych odbiorców. Jako ciekawostkę dodam, że Niemcy, od których kupiliśmy niegdyś format "Idź na całość", wznowili go po 20 latach, wedle tych samych zasad, z tym samym prowadzącym - i osiągnęli ponownie niebywały sukces! Rzucam tę myśl Polsatowi, który dziś świętuje, ale jutro będzie już szedł do przodu. Może zechce znów pójść tropem naszych sąsiadów, a my, jak przed laty, spotkamy się na tym znanym, sprawdzonym, wspólnym szlaku?
Zobacz też:
Andrzej Piaseczny celebruje 30 lat Polsatu w nowym spocie
Doda o 30-leciu Polsatu: to moja ulubiona stacja
30-lecie Polsatu: Prof. Małgorzata Bogunia-Borowska o fenomenie stacji