Wzięła ślub w więzieniu, a teraz szuka nowego męża. "Zjeździłam całą Polskę"

W grudniu na antenie stacji Super Polsat wystartował reality show z udziałem Dagmary Kaźmierskiej zatytułowany "Dagmara szuka męża"! "Królowa życia" przyznaje, że ze sławą trudno zerwać, dlatego postanowiła znów zamieszać w medialnym kociołku. Tym razem na własny rachunek i z udziałem najbliższych, syna Conana i przyjaciela Jacka.

Jest coś, czego żałujesz?

Dagmara Kaźmierska: - Niczego w życiu nie żałuję. Aczkolwiek jest jedna rzecz, którą mogłabym cofnąć. Nie wyszłabym z domu w ten dzień, kiedy miałam wypadek.

A białej sukni i wesela jak z bajki, których nie miałaś, nie żałujesz?

- Nie miałam, ale jeszcze nie umieram. Będzie następne (uśmiech - przyp. red.). Ślub w białej sukni może wziąć każdy, ale w więzieniu nie każdemu dane. Żal było nie skorzystać z takiej możliwości.

Nie chcieliście nadrobić tego na wolności?

Reklama

- Oczywiście! Takie były plany. Marzyła mi się czerwona suknia, kapelusz z wielkim rondem i czerwona etola z lisa, ale poszło w rozwód, a nie w ślub. Dziś rozwodowe party bywa bardziej szalone od wesela. I młodzi, i rodzina cieszą się bardziej, niż jak ślub brali.

Jesteś gotowa na nową miłość?

- Na miłość nigdy nie jest za późno. Jak mi się jeszcze kiedyś przytrafi ślub, to tylko w sukni z programu "Dagmara szuka męża". Ona jest obłędna, écru ze złotem. Koniecznie muszę mieć też piętnastometrowy welon!

Po kim ty to masz? Radość życia, przebojowość, optymizm.

- Po mojej babci Eli. Babcia Ela to jestem ja! Moja mamcia, Romcia to jest zupełnie inny typ. Nie kopniesz w tyłek, nie poleci (śmiech - przyp. red.).

Wychowana przez dwie kobiety?

- Przez mnóstwo kobiet! Cała Polanica-Zdrój mnie wychowała! Babcie, ciocie były naokoło. Babcia Bilińska, ciocia Czesia, pani Krysia ze żłobka. Po chałupach latałam od małego! Cygańskie życie mam we krwi. I tak zostało do dziś.

Napisałaś swoją bajkę o bogactwie i królowej życia?

- Nie lubię stagnacji. Miałam stagnację dwa razy w życiu. Przez to, jak trafiłam do więzienia i przez Conanka. Kiedy był młodszy, moje życie podporządkowane było pod młodego Kaźmierskiego. Wcześniej, dwadzieścia lat pod starego Kaźmierskiego (uśmiech - przyp. red.). Mój Conanek troszeczkę spod skrzydła matki wyszedł. Dopiero od kilku lat żyję, tak naprawdę, dla siebie.

Conan dziś jest studentem medycyny i twoją dumą. Czy kiedykolwiek sprawiał kłopoty wychowawcze, buntował się?

- Bywało różnie. Po mojej nieobecności, którą bardzo przeżył, mieliśmy duże kłopoty. Wpadł w gierki, zamknął się. Przecierpiał to najbardziej z całej rodziny.

Chciałabyś mieć córkę?

- To miała być wymarzona córeczka, ale dziękować Bogu, jest syn. Po tym wszystkim, co matka i ojciec zgotowali, Conanek ledwo to udźwignął. Córka by tego nie uniosła.

Więzienie cię zmieniło?

- Nie tyle więzienie, co tęsknota. Jeśli mieliśmy dobre życie przed więzieniem i mamy do kogo wracać, bardzo potrafimy się zmienić. Jeśli to życie mieliśmy słabe i nie mamy perspektyw na inne, nie mamy wokół siebie miłości i dobrych ludzi, to większość wraca za kraty. Ja miałam do kogo wracać, miałam miłość i wsparcie.

- Mój pobyt w więzieniu skrzywdził, tak naprawdę, moją rodzinę. Ja jestem nie do zatrzymania. Zamkną mnie w kamieniołomach na dwadzieścia lat i ja wyjdę z uśmiechem, ale moja rodzina swoje przeszła. Moja rodzina i przyjaciele wiedzą, że jestem dobrym człowiekiem. Gdybym była przesiąknięta na wskroś złem, nie miałabym tego wsparcia. Nie mogliby w nieskończoność mi wierzyć i dawać kolejny kredyt zaufania. Moja rodzina mnie zna. Dlatego mnie bardzo kochają, moi przyjaciele też. Stoją przy mnie murem. A ja przy nich.

Twój syn też! Pamiętasz, kiedy nawiązaliście partnerską relację?

- Przyznam, że od początku podchodziłam na luzie do macierzyństwa. Nie terroryzowałam syna. Uczył się pilnie sam z siebie. Pamiętam, nieraz go namawiałam, żeby poszedł na wagary. Mówiłam, że napiszę mu usprawiedliwienie i gdzieś się razem wybierzemy albo kupowałam za jego plecami wycieczkę do ciepłych krajów. Inne dzieciaki by piszczały z radości, a Conanek nie. Traciłam kasę, bo synuś zawsze wybierał szkołę. Mówił: "Mamo, nie lecę. Mam szkołę". Tu się Conanek we mnie nie wdał (uśmiech - przyp. red.). On jest porządnicki.

Świetny kandydat na męża.

- On tak, to prawda.

A ty jesteś dobrą kandydatką na żonę?

- Mężczyzna musi mieć dla mnie duży margines tolerancji. Nie ugotuję, nie posprzątam. Musi być pani, co pomoże, a jak nie, to niech on sam sprząta. Mój Kaźmierski trzymał mnie w ryzach i on to potrafił. Przede wszystkim muszę bardzo kochać, wtedy też się poddam takiemu mężczyźnie. Mężczyzna nie może mi jednak przyciąć skrzydeł. Zabierze mi taki wolność, nic z tego nie będzie. Jestem wierna, porządna, nie pójdę w długą, ale lubię zakręcić ogonem, tu, tam. Muszę mieć też czas dla siebie. Mam swoje rytuały. Od rana muszę mieć trzy godziny na kawki, telefony, gierki. Odpowiadając wprost - mężczyzna musi mnie bardzo kochać, żeby ze mną żyć.

Lubisz randkować?

- Nie lubię. Wepchnął mnie Conan z Jackiem na randki i to w ciemno. Zjechałam całą Polskę, realizując program "Dagmara szuka męża"! To były fajne przygody.

Mężczyźni się ciebie bali, mieli dystans czy czarowali i obsypywali różami?

- Byli onieśmieleni, lekko zestresowani i tacy, co czarowali. Przyznaję, nie lubię, jak mężczyzna jest czaruś. Musi być dżentelmen, bo jak jest bydlaczek to odpada w przedbiegach. Kocham romantyków. Śniadania do łóżka nie musi mi robić, ale niech kupi diament, kwiat. A najlepiej diamenty w bukiecie kwiatów. Z pustą łapa niech nie przychodzi. A poważnie. Mężczyzna musi być szalony, fajny, nie musi być bogaty, bo nie o pieniądze w miłości chodzi, tolerancyjny. Nie musi być przystojny, ale musi być mądry. Nie wzięłabym głupka nawet z Maybachem. Po co mi taki, jak z nim nie pogadam.

Jaki masz obraz Polaków po programie "Dagmara szuka męża"?

- Spotkałam fajnych mężczyzn, naprawdę. Nie mogę powiedzieć złego słowa na Polaka, bo to jest Polak, krajan.

Twój były mąż był twoją pierwszą miłością?

- Nie. Chodziłam z kolegą Kaźmierskiego i Kaźmierski mnie od niego zabrał. Cygański książę! Król rzucił na mnie łaskawym okiem. Zakochaliśmy się do szaleństwa. Mi to oczywiście imponowało.

Gdyby ci się jakiś mężczyzna spodobał, zaprosiłabyś go na randkę?

- Pewnie! Jak było z Kaźmierskim? Mówię, tydzień mija, drugi mija, trzeci mija, a ja niczyja. Jak zahamował, to rozbiłam głową przednią szybę w aucie! (uśmiech - przyp. red.) Wszystko skończyło się dobrze i romantycznie. Mój mąż był król, jest dalej, ale on nie był babiarzem ani bajerantem. Tego nie lubię. Wtedy zapala mi się lampka. Jestem raczej nieufna w relacjach damsko-męskich.

Chyba nie zabierasz przyzwoitki na pierwszą randkę?

- Jak nie, jak tak! Mam Conana i Jacka. Zanim taki do mnie przystąpi, musi go zaakceptować cała rodzina. Taki chłop nie ma lekko (uśmiech - przyp. red.) Przyjaciółki muszą najpierw z nim porozmawiać i to z włączoną kamerką, bo może mi coś umknęło. Różowe okulary, człowiek z miłości durnieje. Po czterdziestce człowiek ma trochę z osła, trochę z lwa. Wszystko biorę na zimno i żartem. Wielką miłość swoją już miałam, kochana.

Pieniądze dają szczęście?

- One są nam na pewno bardzo potrzebne. Z samymi pieniędzmi bez miłości, zdrowia, bliskich, przyjaciół i bez tego, że mamy się z kim podzielić dobrem, które płynie z tych pieniędzy, szczęścia nie zaznasz. Dla mnie największa radość jest wtedy, gdy mogę pomagać. Pełen bak i naładowany telefon musi być, a resztę oddam. Tak mam.

Jesteś szczęśliwa?

- Jestem szczęśliwa.

Znasz słowo minimalizm?

- Nigdy w życiu! Postaw się, a zastaw się!

Jakich jeszcze słów nie ma w twoim słowniku?

- Punktualność. Kocham wpadać w pętlę czasową i po siedem godzin się spóźniać. Mój adwokat do tej pory mówi: "Nie wiem, jak ty to robisz. Komorników nie masz, wszystko załatwisz, nawet jak się spóźnisz, bez pieniędzy całe życie chodzisz, ale masz ludzi wokół siebie. Ty masz więcej szczęścia jak rozumu". Dobrze mi z tym. Cały czas jestem tą małą dziewczynką w środku i to mi pomaga.

Rozmawiała: Beata Banasiewicz/AKPA

AKPA
Dowiedz się więcej na temat: Dagmara Kaźmierska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy