Wystąpił w uwielbianym serialu. "Byłem gotów zrezygnować"
Artur Barciś w obszernym wywiadzie dla Plejady opowiedział o początkach swojej kariery oraz obecnych wyzwaniach zawodowych. Aktor zdradził również, że niewiele brakowało, a zrezygnowałby z pracy przy jednym z kultowych seriali. Co się wydarzyło?
Artur Barciś jest obecnie już nie tylko aktorem, ale również reżyserem i scenarzystą. W 1979 roku zakończył edukację w łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Filmowej. Okazuje się, że walka o pierwsze role wcale nie należała do najłatwiejszych.
"Brałem udział w castingach, ale zawsze przegrywałem. Nie umiałem się odnaleźć, denerwowałem się. Nie potrafiłem wtedy dobrze grać, bo zżerał mnie stres. Siedziało koło mnie dziesięciu takich samych jak ja i zawsze mi się wydawało, że oni będą lepsi" - wyznał w rozmowie z Kamilem Frątczakiem.
Podczas wywiadu dla Plejady aktor opowiedział również o roli Tadeusza Norka w "Miodowych latach", które po raz pierwszy zostały wyemitowane 26 lat temu, dokładnie 13 października 1998 roku. Odcinki nagrywane były w Teatrze Żydowskim w Warszawie do 25 grudnia 2004 roku. Okazuje się, że początkowo Barciś miał spore wahania, czy faktycznie warto w tej produkcji wystąpić.
"Na początku bardzo się przestraszyłem. Ale nie tego, że serial będzie kręcony na żywo, z udziałem publiczności. Tylko że to będzie sitcom — w najgorszym tego słowa znaczeniu. Dostałem kasety video VHS od producenta z oryginalnymi odcinkami serialu "The Honeymooners" z lat 50. w Stanach Zjednoczonych. To było tak okropne, że właściwie byłem gotów zrezygnować" - wspominał.
"To były skecze, aktorzy się wygłupiali. Ja inaczej pojmuję komedię, aktorzy nie mają prawa, nie mogą się wygłupiać. W tamtych czasach był na ekranach taki sitcom '13 posterunek'. Bardzo mi się nie podobał. To było właśnie w tej konwencji, takiego wygłupu, parodii. Dla mnie to było niedobre. Jeżeli 'Miodowe lata' miały być takie, to ja nie chciałem mieć czegoś takiego w życiorysie" - dodał.
Ostatecznie reżyser serialu, Maciek Wojtyszko, uspokoił aktora, zapewniając, że będzie to zupełnie inny typ komedii. Z perspektywy bohaterów cała sytuacja była poważna i to właśnie to miało na celu budowanie komizmu.
Aktor przyznał, że po latach cieszy się, że wyraził zgodę na występ w serialu oraz że odniósł on tak wielki sukces. Widzowie z chęcią oglądają go do dziś.
"Wspominam to bardzo dobrze i mam taki rodzaj satysfakcji, że grałem w takim serialu, który już zostanie i który ciągle żyje w pamięci widzów" - mówił Plejadzie.
Barciś zdradził także, jakie ma podejście do kontynuacji hitów sprzed kilku lat. Mężczyzna zdaje sobie sprawę, że są to zwykle ryzykowne pomysły, jednak sam nie miałby nic przeciwko, gdyby miał wrócić na plan cenionych produkcji, jak m.in. "Ranczo".
"Jest bardzo ryzykowne. Dlatego większość kolegów sceptycznie jest nastawionych do kontynuacji 'Rancza'. Po tylu latach może się okazać, że to już nie jest to samo, szczególnie że nie żyje scenarzysta, Andrzej Grembowicz, który był jednym z głównych ojców tego sukcesu. Chociaż oczywiście tęsknię za Czerepachem i bardzo chętnie bym go jeszcze zagrał. Wszystko zależy od scenariusza. Scenariusz kontynuacji, który czytałem, czyli 'Ranczo: Zemsta wiedźm', bardzo mi się podobała. Szczególnie że tam Czerepach był w roli głównej" - wyznał.
Zobacz też: Zagrał w kultowym sitcomie. "Nie znosiłem tego serialu"