Wielka Gala Jubileuszowa z okazji 30-lecia Polsatu: Zaskoczyć telewidza
Wielka Gala Jubileuszowa z okazji 30-lecia Polsatu z udziałem największych gwiazd oraz przyjaciół stacji udowodniła, że telewizja Zygmunta Solorza, będąc blisko ludzi, wciąż potrafi zaskoczyć widza. Nie zabrakło wzruszających momentów, muzycznych zaskoczeń oraz autoironicznego poczucia humoru (autorstwa Mikołaja Cieślaka i Roberta Górskiego).
Na widowni Teatru Wielkiego - Opery Narodowej nie zabrakło polityków. Prowadzący galę Krzysztof Ibisz oraz Paulina Sykut-Jeżyna przywitali m.in. szefową Kancelarii Prezydenta RP Grażynę Ignaczak-Bandych, wiceprezesa Rady Ministrów i ministra Aktywów Państwowych - Jacka Sasina oraz wiceprezesa Rady Ministrów i Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego - Piotra Glińskiego. Ale tego wieczoru, jak zasugerowali w jednym ze skeczów Robert Górski i Mikołaj Cieślak - "nie było rozmów o polityce".
Największe brawa otrzymał "marzyciel i wizjoner" Zygmunt Solorz, który był wyraźnie wzruszony.
"To, że prezes Solorz jest wielkim biznesmenem, wiemy wszyscy. To, co mnie uderzyło, to że jest też człowiekiem wielkiego serca" - przyznała ze sceny dyrektor programowa Polsatu Terentiew, zwracając uwagę zwłaszcza na wieloletnią działalność pomagającej chorym dzieciom Fundacji Polsat, nazywanej "największym domem dziecka w Europie".
Pełniąca funkcję dyrektora pionu informacji i publicystyki Polsatu Dorota Gawryluk uzupełniła obraz "Prezesa-Słońce" płomienną pochwałą niezależności stacji. "Polsat jest wyjątkowy nie tylko dlatego, że ma wspaniałe gwiazdy, ale też dlatego, że od początku kroczy własną drogą (...) Polsat zawsze kłania się tylko widzom" - powiedziała Gawryluk, akcentując wkład Zygmunta Solorza. "To jest odwaga. Iść na przekór wszystkim i wszystkiemu" - podsumowała.
Wieczór w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej był jednak przede wszystkim wielkim muzycznym balem.
W nastrój wieczoru wprowadził telewidzów oraz zgromadzoną w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej publiczność Andrzej Piaseczny w przygotowanej specjalnie na 30-lecie Polsatu interpretacji przeboju z serialu "Czterdziestolatek". "30 lat minęło jak jeden dzień" - rozpoczął popularny "Piasek", przypominając niezapomnianą melodię Andrzeja Rosiewicza.
Na urodzinach Polsatu nie mogło też zabraknąć zespołu Golec uOrkiestra, który zaprezentował swój największy przebój "Ściernisco". Muzycy wyrazili nadzieję, aby "wspaniałe San Francisco w postaci telewizji Polsat rozwijało się jak najlepiej".
Jednym z najbardziej porywających momentów wieczoru był występ Piotra Rubika, który przypomniał telewidzom, że przygodę z Polsatem rozpoczynał od prowadzenia programu "Multimedialny odlot". "Nawet ci, którzy nie lubią mojej muzyki, wiedzą, że robię to najlepiej" - przyznał autoironicznie Rubik, dodając, że Polacy najchętniej klaszczą na 6/8 z synkopami, po czym rozpoczął wyklaskiwanie swojego hitu "Niech mówią, że to nie jest miłość". Imponująca scenografia w połączeniu z żywiołową choreografią zapewniła prawdziwy "multimedialny odlot".
"Polsat jest zawsze z nim, a on jest zawsze z Polsatem" - zapowiedział występ Muńka Staszczyka Maciej Rock. "Świętowaliśmy tu 20-lecie, świętowaliśmy 30-lecie, teraz świętujemy 40-lecie" - powiedział w jednym ze wspomnieniowych materiałów lider T.Love, który zaśpiewał solowy przebój "Pola".
Jubileuszowy wieczór był również idealną okazją do wspomnienia nieżyjących artystów. Igor Herbut złożył hołd Korze, wykonując zmysłową wersję utworu "To tylko tango" grupy Maanam (do której zatańczyli Julia Wieniawa i Stefano Terrazzino), Maciej Maleńczuk przypomniał postać Krzysztofa Krawczyka w napisanej specjalnie dla niego piosence "Chciałem być marynarzem", z kolei Mateusz Ziółko jako Zbigniew Wodecki powtórzył swój występ z programu Twoja Twarz Brzmi Znajomo" i w kostiumie oraz pełnej charakteryzacji zaśpiewał "Lubię wracać tam, gdzie byłem".
Nawet gdyby w pewnym momencie na scenie nie pojawiła się Maryla Rodowicz, wszyscy telewidzowie oraz zgromadzona w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej widownia z pewnością zanuciliby pod nosem - "Niech żyje bal".
Takim właśnie balem był ciekawy pomysł na muzyczny finał wieczoru, w którym z Orkiestrą Andrzeja Smolika wystąpili w autorskich piosenkach laureaci "Idola" - Monika Brodka, Natalia Przybysz i Krzysztof Zalewski.
"Kiedy 15 lat temu przyszłam do Polsatu, od razu poczułam się tak, jakbym była w rodzinie" - zaznaczyła na początku Wielkiej Gali Jubileuszowej Nina Terentiew. O tym, że wszyscy w Polsacie to jedna rodzina, przekonywali w swych wypowiedziach także pracownicy stacji.
Dziennikarz Tomasz Machnowski, który z Polsatem związany jest od samego początku, zauważył, że jego syn, który również pracuje w Polsacie, ma... 30 lat. "Polsat jest dla mnie jak rodzina" - podkreślił. Z kolei kierownik produkcji Piotr Materac ujawnił, że w Polsacie poznał swoją żonę. Dziennikarka i wydawca Katarzyna Byrska spojrzała na rodzinę Polsatu z trochę innej strony. "Pracujemy siedem dni w tygodniu" - zauważyła, sugerując między wierszami, że zaangażowanie we wspólną sprawę sprzyja zacieśnianiu osobistych relacji.
Do rodziny Polsatu należą też związani ze stacją artyści. Niektórych z nich - jak Dawida Kwiatkowskiego - 30 lat temu nie było jeszcze na świecie. "Polsat był miejscem narodzin wielu muzycznych gwiazd" - dodał Maciej Rock, który prze wiele lat prowadził "Idola". O tym, że muzyczna rodzina Polsatu wciąż się powiększa, świadczą nowe twarze stacji - wśród nich m.in. Ralph Kamiński, który przyznał, że sam był zdziwiony, kiedy Nina Terentiew odezwała się do niego z propozycją współpracy.
O tym, że Polsat to także dom polskich kabaretów, przypomniały pełniące funkcję rozrywkowych przerywników występy Roberta Górskiego i Mikołaja Cieślaka. Twórcy Kabaretu Moralnego Niepokoju w szeregu zabawnych skeczy nie oszczędzili gwiazd Polsatu.
"Jedna [u nas] jest taka, co nie mówi R. Jak nie mówi R, to nie ma jak przeklinać" - wcielając się w pracowników ochrony zażartowali z Niny Terentiew. Przy okazji pojawiło się też nazwisko Edwarda Miszczaka. Kiedy grający ochroniarza w Polsacie Robert Górski wymieniał dziwacznie ubranych artystów, których wpuszczał ostatnio do budynku - Michała Szpaka, Ralpha Kamińskiego i Roksanę Węgiel, zauważając, że wszyscy pochodzą z Jasła; do grupy tej dołożył pewnego "dobrze ubranego" jegomościa (Edward Miszczak zostanie w styczniu nowym dyrektorem programowym Polsatu).
O ile dowcipy z wieku Krzysztofa Ibisza mogą już trącić myszką (Mikołaj Cieślak miał spotkać go w sklepie, w którym nie chcieli mu sprzedać wina, bo nie miał dowodu), a dworowanie sobie z Miśka Koterskiego stało się normą, to żarty z politycznej bezstronności Bogdana Rymanowskiego świadczą o tym, że Polsat poszedł za przykładem organizatorów Złotych Globów i zrezygnował z autocenzury (kiedy Górski pokazywał Cieślakowi autograf Rymanowskiego, scharakteryzował go tak: "Połowa liter na prawo, połowa na lewo - nie chce być kojarzony z żadną stroną").
O tym, że Górski i Cieślak idą w ślady Ricky’ego Gervaisa, świadczyła też zabawna uwaga dotycząca jubileuszu 30-lecia Polsatu. "Jak się odliczy reklamy, to wyjdzie 15 lat".
Pozwolić sobie na drwiny z samego siebie na własnych urodzinach... Polsacie, RiGCZ! To o wiele lepsze niż życzenia od Kabaretu Ani Mru-Mru "Polsacie Polsacie, nasz drogi jubilacie, żebyś zawsze dobrze wyszedł na oglądalności i sałacie".
Tomasz Bielenia