W końcu skomentował zwolnienie z TVP. Padły gorzkie słowa

Tomasz Kammel, który niedawno stracił pracę w emitowanym na antenie TVP2 "Pytaniu na śniadanie", postanowił w końcu odnieść się do tej sytuacji. W obszernym poście zamieszczonym w mediach społecznościowych skierował się bezpośrednio do swoich fanów. "Jesteście bezlitośnie manipulowani i wykorzystywani dla klikalności" - napisał.

"Pytanie na śniadanie": Rewolucja w programie

Po grudniowej zmianie władz w TVP z "Pytaniem na śniadanie" rozstało się wiele gwiazd programu. Widzowie nie oglądają już na ekranie Anny Popek, Idy Nowakowskiej, Małgorzaty Opczowskiej, Katarzyny Cichopek, Macieja Kurzajewskiego, Tomasza Wolnego i Tomasza Kammela.

Reklama

Kinga Dobrzyńska, szefowa “Pytania na śniadanie", zapowiadała, że program docelowo prowadzić będzie pięć par. Dotychczas zadebiutowały już trzy duety: Joanna Górska i Robert Stockinger, Klaudia Carlos i Robert El Gendy oraz Katarzyna Dowbor i Filip Antonowicz

3 lutego z widzami "PnŚ" przywitała się kolejna para: Beata Tadla i Tomasz Tylicki. Ten ostatni pracował już przy "Pytaniu" jako reporter, a nawet kilka razy poprowadził show.

"Pytanie na śniadanie" bez Tomasza Kammela. Dziennikarz komentuje

Tego samego dnia głos w sprawie pożegnania się z programem postanowił również zabrać Tomasz Kammel.

"Prasa kolorowa i internet pełne są informacji o spektakularnych zwolnieniach postaci znanych z ekranu. "Słowa 'zwolniony', 'wyrzucony' odmieniane są przez wszystkie przypadki. Oni piszą, Wy czytacie. Ciągle to samo, ale podawane w nowym kontekście. Po to, żeby klikać i klikać, bo przecież wiadomo - utrata pracy to według badań jedno z najbardziej stresujących doświadczeń" - rozpoczął swój post w mediach społecznościowych dziennikarz.

"Ale zatrzymajmy się na chwilę. Mam do Was pytanie. Czy gdy czytacie o znanych osobach zwalnianych z pracy, przychodzi Wam do głowy pytanie 'A co ja bym zrobił/zrobiła, gdyby to mnie zwolnili?'. I jeszcze jedno. Czy pojawia się w tym niepokój? Autorom tych publikacji chodzi właśnie o to, byście się bali, bo wtedy chętniej znowu coś takiego przeczytacie. Tak działa przewrotna ludzka natura" - zapewnił Kammel.

"Problem w tym, że ten strach kawałek po kawałku odkłada się w Waszych ciałach i może kiedyś osłabić zdrowie. Stres, lęk, nadmiar dopaminy to cisi zabójcy. Jeśli czytacie (choćby o mnie) informacje, które wywołują w Was lęk i pytanie: 'A co ja bym zrobiła / zrobił gdyby mnie to spotkało?' pamiętajcie, najprawdopodobniej jesteście bezlitośnie manipulowani i wykorzystywani dla klikalności. Prawda w takich publikacjach zazwyczaj nie ma znaczenia. Chodzi tylko o wywołanie napięcia i lęku" - przekonywał były prowadzący "Pytania na śniadanie".

"Od pewnego czasu prowadzę na ten temat wykłady, również dla dzieci i młodzieży, często zdewastowanych psychicznie niszczącą siłą internetu. Myślę, że w tym, co opowiadam, jestem całkiem wiarygodny, bo z jednej strony od 27 lat prowadzę dla Was największe telewizyjne programy, a z drugiej strony, regularnie co jakiś czas różne publikatory ogłaszają mój koniec i upadek, zazwyczaj z groteskowych, niemądrych powodów" - dodał Kammel.

"To są wszystko złe, nacechowane negatywnie informacje, które szkodzą przede wszystkim Wam. Moim zdaniem, szczególnie w Dniu Pozytywnego Myślenia warto o tym pamiętać. Nie dawajcie się manipulować. Jeśli czytacie o znanej osobie i odczuwacie strach o siebie, to dowód że to, co czytacie, Wam szkodzi. A wiecie jak postanowiłem uczcić Dzień Pozytywnego Myślenia? Wyłączyłem na dobre wszystkie powiadomienia Google ustawione na nazwisko Tomasz Kammel. Kontakt z andronami wypisywanymi na mój temat nie jest mi do niczego potrzebny" - podsumował dziennikarz.

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Tomasz Kammel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy