Tragedia uczestnika "The Voice Senior". "Pochowałem pierworodnego"
Uczestnika trzeciej edycji "The Voice Senior" spotkała ogromna tragedia. Sławomir Skoneczny musiał pochować własnego syna. 60-latek przyznał, że rozważał rezygnację z udziału w programie. "Miałem zrezygnować, ale ktoś mi powiedział, żeby zrobić to dla niego" - mówi.
W Nowy Rok na antenę powrócił program "The Voice Senior". To już trzecia edycja lubianego muzycznego show. Tym razem występy uczestników ocenia jury w składzie: Maryla Rodowicz, Alicja Majewska, Witold Paszt i Piotr Cugowski. Widzowie w najbliższych tygodniach zobaczą cztery odcinki przesłuchań w ciemno. Kiedy trenerzy skompletują swoje drużyny, odbędą się półfinał, a następnie finał. To publiczność poprzez głosowanie SMS wybierze następcę sióstr Szydłowskich i Barbary Parzeczewskiej, czyli zwyciężczyń poprzednich sezonów.
Kolejny odcinek trzeciej edycji "The Voice Senior" zostanie wyemitowany już w najbliższą sobotę o godzinie 20. Jednym z jego bohaterów będzie Stanisław Skoneczny - 60-latek z Kamiennej Góry, którego pasją do muzyki zarazili bracia. Mężczyzna w wieku 16 lat nauczył się gry na perkusji i wkrótce zaczął występować z zespołem.
"Byłem śpiewającym perkusistą" - wspomina pan Sławomir, dla którego udział w "The Voice Senior" jest spełnieniem kolejnego muzycznego marzenia.
60-latek przed jury wykonał utwór Mroza i Tomsona "Jak nie my to kto". Tuż po fenomenalnym występie mężczyzna spojrzał wymownie w górę i wypowiedział po cichu kilka słów. Chwilę później zdecydował się opowiedzieć o tragedii, która spotkała go tuż przed przesłuchaniami w ciemno.
"Niestety, tak się złożyło, że nie tak dawno temu pochowałem swojego syna pierworodnego. Niespełna dwa tygodnie temu odszedł mój syn Kamil. Wahałem się czy wystąpić, bo to było bardzo trudne, nie do opisania... Miałem zrezygnować, ale ktoś mi powiedział: 'zrób to dla niego'" - przyznał Sławomir Skoneczny.
"Pewne rzeczy już nie wrócą. Bardzo boli, ale myślę, że on by był zadowolony" - zakończył 60-latek.