Tomasz Kammel narzeka na ceny benzyny. Internauci zażenowani
Tomasz Kammel ubolewa, że za napełnienie baku swojego auta płaci teraz o 100 zł więcej niż przed wybuchem wojny na Ukrainie. W związku z tym zaczął szukać oszczędności na różnych polach. Okazało się, że część fanów uznało jego słowa za żenujące, bo ich zdaniem prezenter jest tak bogaty, że nie powinien się użalać.
Atak Rosji na Ukrainę ma wiele ekonomicznych konsekwencji. Jedną z nich, najbardziej odczuwalną przez Polaków, jest wzrost cen paliw. W pierwszych dniach konfliktu na niektórych stacjach za litr benzyny trzeba było zapłacić nawet 8 zł. Ta podwyżka wstrząsnęła także Tomaszem Kammelem.
"Najpierw zacząłem pukać się w głowę. Później się za nią złapałem. Następnie zacząłem zachodzić w głowę. Poszło o ceny benzyny. Ponieważ mam duży zbiornik i mało jeździłem, ostatni raz tankowałem 'przed wojną'" - dziennikarz napisał na swoim Instagramie, ilustrując post zdjęciem na stacji benzynowej, gdzie przykłada sobie do głowy pistolet paliwowy, jakby chciał popełnić samobójstwo.
"Okazało się, że za jeden bak dopłacam do starej ceny dobrze ponad 100 zł. Wiadomo, kto odpowiada za ten stan rzeczy, dlatego z okazji światowego dnia liczby Pi (przypada dzisiaj), wysłałem w stronę Władimira kilka słów na pi (pierunie jasny itd.)" - stwierdził Kammel.
Horrendalnie wysoka cena benzyny zainspirowała go również do tego, by zastanowić się, "na czym można w trudnych czasach oszczędzać". Nie tylko po to, by w budżecie domowych zostało więcej, ale też po to, by móc więcej przeznaczać na pomaganie innym. Kammel proponuje np., by poszukać lepszych ofert dotyczących abonamentu na telefon, Internet i telewizję, ograniczyć kupowanie kawy w drogich sieciówkach czy anulować subskrypcje do internetowych serwisów, z których już nie korzystamy. Po dokonaniu analizy wydatków Kammelowi udało się zaoszczędzić 110 złotych miesięcznie, co na przestrzeni roku daje 1320 zł.
Wielu internautów, za sugestią dziennikarza, podzieliło się swoimi sposobami na oszczędzanie. Jednak niektórzy utyskiwania Kammela na temat drożyzny, odebrali jako kuriozalne. "Proszę sobie zdać sprawę, że mając samochód za kilkaset tysięcy złotych, wzrost ceny baku o 100 to żaden koszt. Nie twórz pan wizji kryzysu w swoim gospodarstwie domowym. Społeczeństwo ma oczy i widzi, co się dzieje" - skrytykował go jeden z obserwatorów. Na co Kammel zareagował dyplomatycznie: "Staram się, jak mogę, zdać sobie sprawę, że mając taki samochód, to żaden koszt, ale... mi nie wychodzi".
"Niektórzy celebryci wykorzystują każdą okazję, żeby pokazać siebie w social mediach. Żenujące to jest" - dodał ktoś inny. "A co jest żenującego w tym wpisie? Chętnie się poprawię na przyszłość" - gwiazdor odbił piłeczkę.
"Zarabia Pan rocznie co najmniej kilkaset tysięcy złotych. A użala się pan nad sobą, robiąc infantylne miny, że benzyna zdrożała o 2-3 zł" - brzmią zarzuty w kolejnym komentarzu. Uszczypliwych wpisów było więcej,ale prezenter zachował zimną krew i nie dał się wciągnąć w dyskusję, kto może, a kto nie może, narzekać na wysokie ceny.