Stephen “tWitch” Boss nie żyje. 40-letni tancerz i didżej popełnił samobójstwo

Nie żyje Stephen “tWitch” Boss - tancerz, didżej i producent wykonawczy programu “The Ellen DeGeneres Show". 40-latek popełnił samobójstwo.

Informację o śmierci Bossa potwierdziła w rozmowie z portalem People żona didżeja - Alliosn Holker.

Stephen “tWitch" Boss: Pozostawił żonę i trójkę dzieci

"Z najcięższym sercem chciałam podzielić się informacją, że mój mąż Stephen opuścił nas" - napisała Holker w specjalnym oświadczeniu. "Stephen rozświetlał każdy pokój, do którego wchodził. Ponad wszystko stawiał rodzinę i przyjaciół" - podkreśliła wdowa po Bossie. "Był kręgosłupem naszej rodziny, najlepszym mężem i ojcem oraz inspiracją dla swoich fanów" - kontynuowała Holker.

"Powiedzieć, że pozostawił po sobie dziedzictwo, byłoby niedomówieniem. Jego pozytywny wpływ będzie jeszcze [długo] odczuwalny" - zakończyła Holker, prosząc o uszanowanie prywatności rodziny w czasie żałoby.

Reklama

Boss i Holker byli małżeństwem od 2013 roku. Byli współprowadzącymi dokumentalny serial “Disney’s Fairy Tale Weddings". Mieli trójkę dzieci.

Bossa pożegnała na Twitterze Paula Abdul. "Każdego dnia witał świat pięknym uśmiechem, który był bezpośrednim odbiciem jego pięknego serca. Oświetlał [nas] prawdziwym talentem, którego dziedzictwo i wpływ będzie trwał w tanecznej społeczności" - napisał Abdul.

Stephen “tWitch" Boss: Kinowe epizody

Stephen “tWitch" Boss rozpoczął pracę w charakterze didżeja przy programie  “The Ellen DeGeneres Show" w 2014 roku i pozostał w nim aż do zdjęcia show z ramówki w 2022 roku. Dwa lata temu Ellen DeGeneres awansowała go na stanowisko producenta wykonawczego.

Boss rozpoczął karierę w Hollywood po tym, jak zajął drugie miejsce w czwartej edycji talent show  “So You Think You Can Dance". Po tanecznych epizodach w filmach "Ostrza chwały" i "Lakier do włosów", zaczął otrzymywać coraz większe role. Oglądaliśmy go na kinowym ekranie m.in. w "Step Up 3D" i "Magic Mike XXL", występował też w serialach m.in. "Współczesnej rodzinie" czy "Famous in Love".

swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy