Sonia Mietielica: Kim młoda aktorka, która podbija ekrany?

Nie ma jeszcze trzydziestki, a już wystąpiła w kilku produkcjach, które podbiły serca polskich widzów. Sonia Mietielica na ekranie zadebiutowała jeszcze jako nastolatka. W ostatnich latach coraz częściej pojawia się na ekranach.

Sonia Mietielica: Nastoletni debiut u boku Borysa Szyca

Sonia Mietielica urodziła się w 1995 roku w miejscowości Barnauł w  Rosji. Do Polski przyjechała jako 7-latka. Na kinowym ekranie zadebiutowała już jako 14-latka w filmie "Handlarz cudów" (2009), w którym partnerowała na ekranie Borysowi Szycowi. W obrazie w reżyserii Bolesława Pawicy i Jarosława Szody Mietelica zagrała dagestańską dziewczynkę, której grozi deportacja. "Wierzę w cuda, bo każdy z nas potrafi ich dokonywać, chociaż nie są to cuda takie, jak w bajkach" - mówiła Mietielica w rozmowie z Interią.

Reklama

Na kolejną kinową rolę czekała aż dziewięć lat, kiedy zobaczyliśmy ją w "Wilkołaku" Adriana Panka. W sugestywnym horrorze, rozgrywającym się tu ż po zakończeniu II wojny światowej, aktorce przypadła w udziale rola opiekunki wyzwolonych z obozu Gross-Rosen dzieci, dla których utworzono prowizoryczny sierociniec w opuszczonym pałacu wśród lasów. Między dwoma kinowymi rolami Mietielica pojawiała się w telewizyjnych produkcjach: w "Szpiegach w Warszawie" zagrała Cygankę, zaliczyła także epizodyczny występ w "Hotelu 52". 

Sonia Mietielica: Aktorskie odkrycie

W 2019 roku ukończyła Wydział Aktorski Akademii Teatralnej w Warszawie. "Bardzo lubię młodą energię, bo ona wnosi świeżość do pracy. Jeśli pytasz o konkretne nazwisko to nie, nie mam takiej perełki na oku. Obserwuję młodych aktorów, kiedy spotykamy się na planie albo, gdy oglądam polski film czy spektakl teatralny. Do tej pory miałam szczęście, że na żadnym z tych młodych ludzi, z którymi miałam przyjemność pracować, nie zawiodłam się. Ostatnio takim aktorskim odkryciem była dla mnie Sonia Mietielica" - Małgorzata Zajączkowska w rozmowie z agencją AKPA nie szczędziła młodszej koleżance po fachu komplementów. 

W 2021 roku Mietielica dołączyła do obsady popularnego serialu TVP "Stulecie Winnych". Aktorka pojawia się także w rosyjskich produkcjach - największą popularność przyniosła jej rola w serialu "Niepokorna". W lutym 2022 roku zagrała z kolei w filmie Netflixa "Pod wiatr". W ostatnich latach wystąpiła serialu "Kruk. Jak tu ciemno" oraz w nowych produkcjach "Dom pod Dwoma Orłami", a od niedawna w "Polowaniu na ćmy".

Sonia Mietielica: "Marzy mi się połączenie aktorstwa z tańcem"

Jesteś w obsadzie nowego serialu kostiumowego, o tajemniczym tytule "Polowanie na ćmy". Co on symbolizuje?

Sonia Mietielica: Myślę, że tytułowe ćmy to główne bohaterki naszej opowieści, kobiety pracujące w domu uciech, prowadzące głównie nocny tryb życia. W nocy nabierają barw, a za dnia kamuflują się i znikają w tłumie. Myślę, że istotne jest dla nich, aby dążyć ku światłu i wolności, niestety nie zawsze finał tej wędrówki jest szczęśliwy.

Wcielasz się w główną rolę Yvette, dziewczyny, która wbrew sobie trafia do domu publicznego.

Ta rola nie była łatwa pod względem emocjonalnym, chociaż mam w sobie pewien pierwiastek smutku. Nuty dramatyczne grają mi w duszy. W roli Yvette najtrudniejszym wyzwaniem było odnalezienie klucza do intensywności tych emocji. Moja bohaterka jest postacią bardzo dynamiczną. Poznajemy ją w momencie, w którym po długich miesiącach spędzonych w więzieniu wychodzi na wolność. Zakłada zbroję na swoje zranione ciało i duszę, jednak wciąż ma nadzieję na odnalezienie bliskiej sobie osoby. Bywa chłodna, oschła, momentami egoistyczna, skupiona na swoim cierpieniu, odarta ze złudzeń, ale w zderzeniu z przemocą i niesprawiedliwością potrafi odsunąć swoje ego na bok. Jest w niej też potrzeba bliskości, jak w każdym człowieku. Nie byłoby jednak tej postaci, gdyby nie książka Wacława Holewińskiego, scenariusz, charakteryzacja, kostiumy, piękna scenografia, magiczne zdjęcia wspaniali partnerzy, a potem montaż, muzyka i mnóstwo innych elementów.

Już w pierwszym odcinku emocje grały główną rolę. O czym myśli aktorka, która gra w scenie gwałtu?

Na szczęście w dzisiejszych czasach coraz trudniej wyobrazić sobie granie takich scen bez obecności koordynatorów intymności. Ich zadaniem jest dbać o minimalną ilość osób na planie podczas kręcenia, przeprowadzanie rozmów na temat naszych granic, zadbania o to, abyśmy się mogli czuć na tyle komfortowo, na ile się da. Jednak tu też emocje grają dużą rolę. Są takie momenty, kiedy rzeczywistość na chwilę miesza się z światem wykreowanym. Pamiętam, że po tej scenie musiałam odetchnąć. Jest to próba wejścia w dość nieprzyjemne zakamarki wyobraźni.

To było niewątpliwie ogromne wyzwanie, jednak pewnie nie jedyne.

Każdy dzień był pełen wyzwań, choć nie wszystkie były tak mroczne. Do "lżejszej" kategorii należała na przykład scena, podczas której jechałam na kierownicy roweru, w długiej ciężkiej spódnicy. Potrzebowałam asysty kilku osób przy wsiadaniu, aby warstwy halek nie wplątały się w szprychy.

Sprawiasz wrażenie osoby bardzo skromnej. Nie widzimy Cię na ściankach i dużych imprezach medialnych. Skromność pomaga Ci w życiu?

W przypadku wyzwań zawodowych, raczej nie. Na castingach nie ma czasu, żeby się poznać ze wszystkimi i poczuć się swobodnie. Dalej zastanawiam się, jak to rozgryźć. Mówi się, że najlepiej być sobą, ale wiadomo, że reżyserzy castingu chcą zobaczyć osobę otwartą, z energią do działania. Wydaje mi się, że mój wygląd może czasami sprawiać inne wrażenie. Z drugiej strony, kiedy jestem już na planie, dość szybko się otwieram. Myślę, że przesadna skromność nie pomaga w życiu. Wydaje mi się jednocześnie, że nie jest to cecha, której warto się pozbywać. Świadczy o pokorze, która jest istotnym elementem rozwoju.

W "Domu pod Dwoma Orłami" mówisz po niemiecku i angielsku, w "Polowaniu na ćmy" po francusku, a w "Stuleciu winnych" grałaś Żydówkę. Władasz też znakomicie językiem rosyjskim i polskim. Jednym słowem - poliglotka!

Język rosyjski znam od dziecka, a polskiego nauczyłam się w wieku siedmiu lat. Francuskiego "liznęłam" w liceum, podoba mi się jego brzmienie, chcę do niego jeszcze wrócić. Z niemieckim nie miałam nigdy styczności. W "Domu pod Dwoma Orłami" uczyłam się swoich kwestii tylko fonetycznie.

Czujesz się spełniona?

Czuję, że minie bardzo dużo czasu zanim z pełnym przekonaniem powiem, że jestem aktorką. Na razie jestem Sonią, która ma to szczęście i możliwość grania w serialach i filmach. Nie mówię, że nie ma w tym żadnej mojej zasługi, ale to bardzo specyficzna branża. Potrzebny jest talent, praca, ale też dużo szczęścia i trafionych spotkań. Jestem zadowolona i wdzięczna za szanse, które dostaję. Czekam na więcej (uśmiech - przyp. red.).

Chwalisz siebie czasem czy tylko zauważasz własne błędy?

Uczę się chwalić siebie, choć to bardzo trudne. Długo żyłam w przekonaniu, że zawodowe wyzwania mi się przydarzają, bo mam szczęście. W wyłapywaniu swoich błędów jestem mistrzynią (śmiech - przyp. red.).

Skończyłaś 28 lat. Co dalej? Co chcesz osiągnąć przed 30- stką?

W głowie mam wiele planów. Na pewno nauka języków. Nie mam też prawa jazdy (uśmiech - przyp. red.) Marzy mi się połączenie aktorstwa z tańcem, ale jeśli chodzi o sprawy zawodowe, staram się nie planować. Chcę wykonywać powierzone mi zadania najlepiej jak potrafię, a resztę pozostawiam w rękach losu. (uśmiech - przyp. red.)

Rozmawiała Aleksandra Szymczak/ AKPA

AKPA/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy