Robert Górski: Chcę napisać rzecz poważną, a i tak robi się śmieszna [wywiad]
Robert Górski to jeden z najbardziej znanych i kreatywnych kabareciarzy w Polsce. Artysta od lat związany z "Kabaretem Moralnego Niepokoju" opowiada o ojcostwie, przepisie na dobry żart i sukcesach żony Moniki.
Jest pan ojcem dwójki dzieci. Czy syn i córka odziedziczyli talent artystyczny po znanym tacie?
Robert Górski: - Mój syn Antek właśnie poszedł na polonistykę. Może z takimi nadziejami jak ja po zdaniu matury, Przypominam sobie siebie, gdy miałem 19 lat - żadnych wymagań od życia. Chciałem po prostu czytać książki, wiersze i czasem samemu coś napisać. Byłem po pięcioletnim technikum, przez rok studiowałem geologię i zawsze widziałem plecy peletonu. Czy ta polonistyka to dobry wybór syna? Zobaczymy.
Antek odziedziczył poczucie humoru po panu?
- Antek potrafi też dobrze malować. Myślałem, że będzie robił komiksy, bo był w tym naprawdę świetny i wtedy też okazało się, że przy okazji ma niesamowite poczucie humoru. Ludzie inteligentni zazwyczaj są dowcipni. Aby być zabawnym, trzeba mieć pewną wiedzę, dystans do siebie i zaplecze intelektualne. Poczucie humoru można też w sobie wypracować.
Trudno mi się z tym zgodzić. Mam jednak wrażenie, że człowiek się z tym rodzi.
- Na pewno paru sztuczek można się nauczyć [uśmiech - przyp. red.]. Mam poczucie, że w dużej mierze cała sztuka związana z poczuciem humoru polega na swobodzie przebywania z ludźmi, na otwartości. Żartowanie z siebie jest pierwszym krokiem do tego. Wtedy zyskuje się akceptację i zachęca to żartowania z innych, powoli nabiera się odwagi.
A jaka jest młodsza córka Malina?
- Ostatnio chodziła cały czas w piżamie, powiedzieliśmy jej z żoną, że wychodzimy z domu i musi założyć sukienkę. Odparła: "Nie, to jest moje ciało i ja zdecyduję, w co się ubiorę". Cztery i pół roku i taka odpowiedź!
Silna kobietka.
- Taka siła w takiej maleńkiej kobietce, zobaczymy, co będzie potem. Lubię ją obserwować i porównywać do starszego syna. Na pewno córka jest bardziej łobuzowata. Nie wiem dlaczego? Czy dlatego, że jest dziewczynką? Dlatego, że są nowe czasy? Czy tak ją wychowaliśmy?
Czym pan zaskoczy w najbliższym czasie swoich fanów?
- Wspólnie z kolegą Damianem Nowakowskim napisaliśmy dwie sztuki teatralne i musical. Mam nadzieję, że to wszystko ujrzy światło dzienne. Musical jako ostatni, bo to najdroższa rzecz.
Jakie to sztuki?
- Komedie oczywiście, bo ja nic innego nie potrafię zrobić. Chcę napisać jakąś rzecz poważną, a i tak się po jakimś czasie robi śmieszna. Nie potrafię się powstrzymać.
Słyszałam, że jest pan wielkim fanem swojej żony!
- Nie inaczej! Monika robi rzeczy nowe, a moje są powtarzalne. Ostatnio wydała książkę o Annie Lewandowskiej. Postaci, która budzi emocje - jedni są w jej "kościele", inni jej nie znoszą. Na pewno Lewandowska budzi kontrowersje. To już szósta książka Moniki, a już za chwilę odbędzie się premiera siódmej - szalonej, zupełnie innej niż te dotychczasowe. Poza tym na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni pojawiłem się jako osoba towarzysząca mojej żonie. Według jej scenariusza powstał film "Lęk" w reżyserii Sławomira Fabickiego. Monika skończyła Szkołę Wajdy i to jej pierwszy scenariusz. Fetujemy to.
Jest pan pierwszym czytelnikiem książek swojej żony Moniki Sobień-Górskiej?
- Myślę, że tak. Pięknie pisze, ma lekkie pióro, jest niegłupia, a nawet mądra. To będzie jej rok!
Edyta Karczewska-Madej / AKPA Polska Press