Marek Tumanowicz prowadził "Dziennik Telewizyjny" w mundurze. Potem nie mógł znaleźć pracy
Marek Tumanowicz - były dziennikarz Telewizji Polskiej, który zasłynął tym, że w stanie wojennym umundurował prezenterów "Dziennika Telewizyjnego" - przeszedł do historii jako twarz PRL-owskiej propagandy. Dziś niewiele już osób pamięta, że w 1989 roku, gdy w Polsce zmienił się ustrój, zamiast wypowiedzenia i wilczego biletu, Tumanowicz dostał w TVP posadę dyrektora programowego. Kiedy w końcu wyrzucono go z pracy, miał wielki problem ze znalezieniem nowej. Jak potoczyły się jego losy?
O Marku Tumanowiczu mówiono kiedyś, gdy pracował w TVP, że jest "naczelną tubą komunistycznej propagandy". Wieloletni lektor "Dziennika Telewizyjnego" i gospodarz "Wieczoru z Dziennikiem" przyznał na kartach wydanej w 2007 roku książki "Z DTV w życiorysie", że bardzo często treść informacji, jakie miał przekazywać telewidzom, redagowali pracownicy biura prasowego Rady Ministrów, a w stanie wojennym kazano mu też odczytywać rozporządzenia Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego.
"Czytanie tego było bardzo męczące i stresujące, ponieważ na kartkach, które dostawaliśmy, znajdowało się zawsze mnóstwo odręcznych poprawek nanoszonych przez generała Jaruzelskiego. On pisał drobnym maczkiem. Wiedzieliśmy, że raczej nie powinniśmy się pomylić" - opowiadał na antenie TVP Info w programie o stanie wojennym.
Marek Tumanowicz trafił do telewizji na początku lat 70. Szybko piął się po szczeblach kariery, by w końcu zostać "twarzą" sztandarowego programu informacyjnego TVP. Miał nadzieję zapisać się w historii polskich mediów jako świetny dziennikarz, a stał się najbardziej znienawidzonym prezenterem i do dziś kojarzony jest z propagandą stanu wojennego.
Ówczesny szef "Dziennika" - Stanisław Cześnin - osobiście przekazał pomysł swego podwładnego generałowi Albinowi Żyto, który był komisarzem wojskowym Radiokomitetu. Ten z kolei skonsultował sprawę z samym generałem Jaruzelskim, a kilka godzin później cała Polska zobaczyła swojego "ulubieńca" w mundurze.
"Wiadomo, jak byli interpretowani prezenterzy w mundurach. To się potem za mną przed długie lata ciągnęło" - twierdzi dziś Tumanowicz, opowiadając o swej pracy w Telewizji Polskiej.
Kiedy w wyniku przełomowych, pierwszych częściowo wolnych wyborów parlamentarnych, które odbyły się 4 czerwca 1989 roku, w naszym kraju zaczął zmieniać się ustrój, było niemal pewne, że Marek Tumanowicz jako pierwszy straci pracę. Dziennikarz, jak przypuszczano, zniknął z wizji, ale wcale nie odszedł z TVP w niesławie, a wręcz przeciwnie - awansował. Nowy prezes, Andrzej Drawicz, powierzył mu rolę dyrektora programowego.
Dopiero po dymisji Drawicza (12 stycznia 1991 roku na stanowisku Przewodniczącego Radiokomitetu zastąpił do Marian Terlecki) z Telewizji Polskiej pozbyto się większości dziennikarzy, którzy kojarzyli się z reżimem komunistycznym. Tumanowicz był wśród nich.
Marek Tumanowicz trzykrotnie był na zasiłku. Dopiero kilka lat po tym, jak stracił posadę dyrektora programowego, znalazł pracę. Został ochroniarzem. Przez pewien czas zarabiał też na życie jako stróż na nocnym parkingu.
"Trzy razy byłem na zasiłku, bo żadnej pracy nie mogłem znaleźć, co było wynikiem tego nieszczęsnego pomysłu z mundurami i tego, że nigdy publicznie nie kajałem się, nie twierdziłem, że praca w "Dzienniku" w stanie wojennym to był największy błąd mojego życia. Zresztą wcale tak nie uważam" - napisał w swojej książce.
76-letni dziś były gwiazdor programów informacyjnych TVP obecnie jest emerytem, ale wciąż interesuje się tym, co dzieje się w naszym kraju. Swoimi przemyśleniami dzieli się z fanami obserwującymi go w mediach społecznościowych.