Jeremy Clarkson stracił posadę gospodarza brytyjskiej wersji "Milionerów"

Najpierw współpracę z nim zerwała firma Amazon, dla której realizował motoryzacyjny program "The Grand Tour", potem dochodzenie w jego sprawie wszczęła brytyjska Niezależna Organizacja ds. Standardów Prasowych. Na tym jednak nie kończą się problemy, jakie ściągnął na siebie Jeremy Clarkson, publikując w "The Sun" felieton o Meghan Markle. Stacja ITV zapowiedziała właśnie, że realizowany obecnie sezon programu "Milionerzy" będzie ostatnim. A to oznacza, że Clarkson, który jest gospodarzem tego show, straci kolejną pracę.

Na nic zdały się wysiłki fanów Jeremy'ego Clarksona, którzy już od końca stycznia apelowali do władz stacji ITV, by nie zwalniali słynnego dziennikarza z posady gospodarza teleturnieju "Who Wants to Be a Millionaire?". W stworzonej w tym celu petycji podkreślili, że przeprosił on osoby, które obraził swoim felietonem, a sam tekst na jego prośbę został zdjęty ze strony "The Sun". Obrońcy gwiazdora powoływali się także na wolność słowa, twierdząc, że choć stwierdzenia dziennikarza mogą wydawać się bulwersujące, to pokrywają się z opinią wielu jego rodaków.

Reklama

Petycja i apele wielbicieli Clarksona nie zrobiły jednak wrażenia na właścicielach ITV. Stacja, która do tej pory jedynie potępiła słowa dziennikarza, teraz postanowiła zakończyć z nim współpracę. W rozmowie z "Variety" szefowa tej telewizji wyznała, że nagrywany właśnie nowy sezon programu "Who Wants to Be a Millionaire?" będzie ostatnim z Clarksonem w fotelu gospodarza. "Obowiązuje nas umowa. Mamy zakontraktowany ten sezon, który realizujemy. Po tym nie mamy dalszych zobowiązań" - wyjaśniła Carolyn McCall. Trudno powiedzieć, czy program zostanie wznowiony z nowym prowadzącym. Pytana o to McCall nie chciała ujawnić żadnych planów stacji. Nie ujawniła też powodów tej decyzji, ale te wydają się oczywiste.

Jeremy Clarkson stracił kolejny program. Wszystko przez Meghan Markle

Trudno bowiem nie łączyć rozstania Clarksona z ITV z jego grudniowym felietonem dla "The Sun". Dziennikarz napisał w nim, że gardzi żoną księcia Harry’ego i stwierdził, że w tej niechęci nie jest odosobniony. Całą tyradę o Meghan Markle zwieńczył obrazowym stwierdzeniem, że marzy o dniu: "w którym ona jest zmuszona do paradowania nago po ulicach każdego miasta w Wielkiej Brytanii, podczas gdy tłumy skandują 'Wstyd!' i rzucają w nią grudkami ekskrementów". Felieton wywołał burzę, ale Clarkson nie przejmował się krytyką, co przyznał w oficjalnych przeprosinach skierowanych do Markle. Z rozbrajającą szczerością stwierdził, że początkowo ignorował głosy oburzenia i dopiero ostra reakcja bliskich, w tym córki, zmusiła go do ponownego sięgnięcia do felietonu i refleksji nad tą krzywdzącą wypowiedzią.

"Nie mogłem uwierzyć w to, co czytałem. Czy ja naprawdę to powiedziałem? To było okropne. To wyglądało tak, jakbym w istocie nawoływał do przemocy wobec Meghan Markle. Byłem zażenowany, podobnie jak wszyscy inni. Mój telefon rozdzwonił się, najbliżsi przyjaciele kipieli z wściekłości, nawet moja córka wyraziła swoje potępienie dla mnie na Instagramie" - tłumaczył w oświadczeniu dziennikarz. Skrucha okazała się niewystarczająca dla platformy Amazon, która natychmiast zerwała z nim współpracę. Nie zrobiła także wrażenia na Meghan i Harrym. Rzecznik pary, komentując oświadczenie dziennikarza, zwrócił uwagę, że ów felietonu nie był przypadkiem pojedynczym i odosobnionym, a raczej przykładem długotrwałego i niebezpiecznego w swoim przekazie schematu pisania Clarksona. Decyzja szefów stacji ITV wskazuje na to, że oni też nie mają nadziei na to, że słynący z ostrego języka dziennikarz nie powtórzy swojego błędu w przyszłości.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Jeremy Clarkson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama