Hubert Urbański zrezygnował z aktorstwa, bo nie chciał być żenującym amantem!

Hubert Urbański był na trzecim roku studiów na wydziale aktorskim warszawskiej szkoły teatralnej, gdy Adam Ferency, z którym miał zajęcia, powiedział mu, że za bardzo się stara i dlatego wypada na scenie... zabawnie. - Zrozumiałem wtedy, że wcale nie chcę być aktorem - twierdzi gospodarz teleturnieju "Milionerzy".

Hubert Urbański dostał się do szkoły teatralnej dopiero za drugim podejściem. Po tym, jak na pierwszym egzaminie oblali go zasiadający w komisji Ryszarda Hanin i Aleksander Bardini, poszedł - by uniknąć powołania do wojska - do policealnego studium budowlanego.

- Potem studiowałem filologię indyjską, ale i to szybko mi się znudziło. Czas mijał. Kiedy więc przestraszyłem się, że będę już za stary na studiowanie w PWST, podszedłem jeszcze raz do egzaminów. Przyjęto mnie... warunkowo. Przez cały czas dawano mi do zrozumienia, że zostałem przyjęty "na wyrost" i to po prostu zniechęciło mnie skutecznie do aktorskiego fachu - wspomina i dodaje, że choć studia ukończył, to jednak nie zdecydował się przystąpić do obrony dyplomu.

Reklama

Hubert Urbański: "Amant nie może być komiczny"

Na pomysł, by studiować aktorstwo, Hubert Urbański wpadł tuż przed maturą. Jego ojciec marzył, żeby poszedł na weterynarię, ale on wolał coś lżejszego. Wydawało mu się, że może zostać... amantem. Szybko przekonał się, że to naprawdę bardzo trudna sztuka.

- Na trzecim roku miałem zajęcia z Adamem Ferencym. Przygotowywaliśmy jakąś etiudę. Powiedział mi, że im bardziej staram się zagrać przejmująco, tym efekt jest zabawniejszy. Tu tkwił problem. Przecież amant nie może być komiczny czy żenujący w swojej nieudolności - wyznał niedawno, opowiadając o studenckich latach.

Hubert Urbański nie kryje, że jeszcze będąc na studiach, zaczął szukać alternatywy dla aktorstwa. Najpierw trafił do radia, a potem w jego życiu pojawiła się telewizja. Zaczynał w TVP, ale pierwszą stacją, która dała mu szansę na zostanie gwiazdą, była Telewizja Polsat, na antenie której prowadził teleturniej "Piramida". Gdy w 1999 roku wystartował w castingu na gospodarza polskiej edycji "Milionerów", nie spodziewał się, że kilka miesięcy później stanie się... twarzą TVN-u.

- Ten program diametralnie zmienił moje życie. Okazało się, że ludzie oszaleli i chcieli oglądać "Milionerów" na okrągło - mówi.

Hubert Urbański: "Mam wielkie pragnienie... grania!"

Popularność, jaką niespełniony aktor zyskał odczytując pytania spragnionym zwycięstwa uczestnikom "Milionerów" sprawiła, że nagle zaczął dostawać propozycje udziału w... serialach. Hubert Urbański ma na swoim koncie role w "Miasteczku", "Pierwszej miłości", "Czasie honoru", "Ojcu Mateuszu", "Drugiej szansie" oraz w "Na Wspólnej" i "Na dobre i na złe".

- Nigdy nie nazywam siebie aktorem, bo choć skończyłem szkołę teatralną, nie mam dyplomu - mówi.

Hubert Urbański twierdzi, że od aktorstwa odszedł definitywnie, ale od czasu do czasu żałuje swej decyzji, bo ma wrażenie, że jednak coś stracił. Przyznaje, że... ma wielkie pragnienie grania.

- Im jestem starszy, tym bardziej przekonany, że teraz poradziłbym sobie w tym zawodzie dużo lepiej - twierdzi i dodaje, że chętnie wróciłby na plan filmowy.

Zobacz też: 

"Milionerzy": Hubert Urbański zmienił się nie do poznania

Gwiazdor TVN chodził na "ustawiane" randki ...

Tak mieszka Hubert Urbański. Fani gwiazdora nie kryją zdziwienia

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Hubert Urbański | Milionerzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy