Ewa Skibińska kończy 60 lat. "Lubię siebie i uważam, że fajnie się starzeję"

Ewa Skibińska, gwiazda seriali "Na Wspólnej" i "Pierwsza miłość", obchodzi 60. urodziny. "Lubię siebie i uważam, że fajnie się starzeję" - uważa aktorka, która zachwyca nie tylko świetną sylwetką, ale też bezpruderyjnym podejściem do kwestii ekranowej nagości. "Nawet nie wiem, która część ciała jest wstydliwa. Tak bardzo nie myślę o nagości" - przekonuje.

Ewa Skibińska urodziła się 11 lutego 1963 roku we Wrocławiu. Jej rodzice rozstali się, gdy miała 11 lat. Przyszła aktorka bardzo to przeżyła. "Byłam świadkiem w sądzie, walczyłam o alimenty, ojciec mówił, że przecież po szkole mogę iść do pracy, po co mi studia. Wróciłam do domu i długo płakałam. Ale przegrał, płacił do końca mojej nauki" - mówiła po latach.

Ewa Skibińska: Wszystko, co najważniejsze

Pierwsze kroki na scenie stawiała w liceum. Należała do amatorskiego Teatru Zielona Latarnia. Mimo ogromnego talentu aktorskiego, początkowo wybrała studia na Wydziale Lalkarskim. Na zmianę kierunku namówił ją aktor i reżyser, Igor Przegrodzki. Skibińska przeniosła się więc na Wydział Aktorski we wrocławskiej filii PWST w Krakowie. Studia ukończyła w 1986 roku.

Reklama

Zadebiutowała 10 lutego 1985 roku na deskach Teatru Polskiego we Wrocławiu. Młoda aktorka wystąpiła w roli Krysi w sztuce "Historia" Witolda Gombrowicza. Z Teatrem Polskim była związana przez wiele lat. Z takim talentem i urodą była skazana na karierę w show-biznesie. Na ekranie debiutowała w 1987 roku niewielką rolą w filmie Romana Załuskiego "Głód serca". Zagrała u boku Jerzego Zelnika i Ewy Kasprzyk. Rok później zagrała w ósmej części "Dekalogu" Krzysztofa Kieślowskiego.

W kolejnych latach pojawiała się w wielu spektaklach i rolach epizodycznych. Przełom przyszedł w 1992. Rolą poetki Oli Watowej w filmie "Wszystko, co najważniejsze" zdobyła ogromne uznanie krytyków. W 1999 roku przyszła ogólnopolska sława. Przez trzy lata grała Elżbietę Walicką, żonę Bruna z "Na dobre i na złe". Widzowie szybko pokochali sympatyczną aktorkę. Chociaż od jej odejścia z serialu minęło już wiele lat, to fani nadal wspominają jej wątek. Po odejściu z popularnej produkcji nie zniknęła z ekranów. Dołączyła do obsady m.in. "Na Wspólnej" czy "Samego życia".

Od 2004 roku widzowie znali ją jako Teresę z "Pierwszej miłości". Jej odejście zaskoczyło wszystkich. "Pięć lat grałam w jednym serialu. Myślę, że to bardzo długo. W końcu musiało przyjść zmęczenie" -mówiła wtedy w jednym z wywiadów.

Na szczęście producenci serialu nie uśmiercili jej bohaterki. Teresa wyjechała za granicę, co zostawiło Ewie Skibińskiej otwartą furtkę do powrotu. Przez kilka lat sława aktorki przycichła. Nadal pojawiała się na ekranie, ale w mniejszych rolach. Nie oznacza to, że nie pracowała. Ciągle była obecna na deskach Teatru Polskiego.

Kilka lat temu zdecydowała się jednak wrócić do "Pierwszej miłości".  "Tęskniłam za serialem i bardzo mnie ten powrót cieszył. Ze wzruszeniem skonstatowałam, że przez te blisko 10 lat, jak mnie nie było, nic tu się nie zmieniło. Ci sami ludzie - na planie, w pracowniach, garderobach, ten sam pion techniczny - miałam wrażenie, że cofnął się czas i jestem znów pośród swoich, tam, gdzie powinnam być" - opowiadała aktorka.

Ewa Skibińska: bez pruderii

Aktorka nie wstydzi się swojego wyglądu. Reżyserzy często rozbierali ją na scenie oraz w filmach. "Używam ciała, bez względu na to, czy jest pokryte muślinem, czy staję całkowicie naga jak w 'Ziemi obiecanej', oddając ciało w ofierze partnerowi, w którym jestem zakochana. Ciało jest dla mnie bardzo ważne. Moja nagość często uruchamia się z głodu dopowiedzenia postaci. [...] Nie reżyseruję tego w sobie. Gdy czytam scenariusz, nie zakładam od razu, czy się do tej roli rozbiorę. Nawet nie wiem, która część ciała jest wstydliwa. Tak bardzo nie myślę o nagości" - mówiła w rozmowie z "Vouge Polska".

W innej rozmowie tłumaczyła, że jako aktorka jest przyzwyczajona do "pracy ciałem". "Ma ono niesamowitą ekspresję, dużo wyraża - bez względu na to, czy jest w odzieniu, czy bez. Oczywiście scena różni się od życia - ale jeśli trzeba się rozebrać do roli, to przecież robię to ja, Ewa Skibińska, nie postać! Nigdy nie byłam pruderyjna - ani w sytuacjach zawodowych, ani w prywatnych. Ostatnio zaangażowałam się w akcję Topfreedom.pl. Chodzi w niej o prawo do odsłaniania klatki piersiowej niezależnie od płci, jak również o neutralność ciała i równe traktowanie tam, gdzie go wciąż brakuje. Dotyczy to głównie plaż, na których, z niewiadomych przyczyn, kobiety nie mogą opalać się topless, bo grozi to mandatem. I wykluczeniem społecznym. Jesteśmy wciąż stygmatyzowane, wychowujemy dzieci mówiąc im: 'Ta pani jest bezwstydna, bo się rozbiera'" - wyjaśniała.

"Tak naprawdę biorę w niej udział od co najmniej 30 lat, opalając się zawsze topless. Prawo do odsłaniania piersi na plażach, basenach, podczas uprawiania sportu, powinno należeć się wszystkim kobietom. By czuły się swobodnie i na równi z mężczyznami. Ta równość jest tutaj szczególnie istotna" - przekonywała Skibińska w rozmowie z Katarzyną Pawlicką.

"Seksualizacja kobiecego ciała jest okrutna. Przepracowanie tej kwestii to praca zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet. Żeby np. te dojrzałe zrozumiały, że młode dziewczyny chodzą w krótkich topach i bez stanika nie dlatego, by prowokować, kogoś złowić, tylko po prostu czują się tak swobodnie, dobrze, mają piękne ciała, które chcą pokazać, opalić, uwolnić. Błagam, nie patrzmy na inne kobiety nieprzychylnym okiem. Wspierajmy się. Budujmy solidarność" - prosiła artystka.

Skibińska zapewniła, że wiek działa rozluźniająco w jej podejściu do ciała. "Uważam, że bardzo istotne i potrzebne jest, by wyglądać tak, jak się wygląda, a nie 'pożyczać' brodę od jednej kobiety, policzki od kolejnej, a czoło od 20-latki, gdy same mamy lat 60. Oczywiście każdy może robić, co mu się podoba. Ja zawarłam ze sobą taki pakt. Lubię siebie i uważam, że fajnie się starzeję" - podsumowała.

Ewa Skibińska: Kobieta osobna

Prywatnie Ewa Skibińska przez wiele lat związana była z Krzysztofem Mieszkowskim, krytykiem teatralnym i posłem. Byli parą przez prawie 30 lat. Wychowywali wspólnie córkę Helenę, jednak nie zdecydowali się na zawarcie małżeństwa. 

W 2015 roku Mieszkowski dostał się do Sejmu, a rok później stracił stanowisko dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu i na stałe przeniósł się do Warszawy. "Skończył się teatr, skończył się związek i miłość" - takimi słowami miała podsumować rozstanie Skibińska. 

Aktorka nie rozpaczała długo po rozstaniu. Przeniosła się do Warszawy, gdzie dostała angaż w Teatrze Powszechnym. Nie boi się wyzwań i chętnie angażuje się w nowe projekty. Sama mówi, że jeszcze wszystko jest przed nią.

Mówi o sobie "kobieta osobna".

"Żyję swoim życiem, jestem skoncentrowana na sobie, pogodzona ze światem. Utrzymuję miłe relacje z otoczeniem, ale mam swój prywatny obszar, do którego nikt nie ma dostępu.  Lubię samotność, w której nie czuję się samotna, błogą ciszę, która mnie otacza, nieograniczoną wolność, przestrzeń, luz, niezależność. Dlatego osobna. Jestem w dobrym związku sama ze sobą - i ten związek pielęgnuję co sił, bo dobrze mi z tym" - przyznała w jednym z wywiadów.

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Ewa Skibińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy