Edyta Herbuś: "Tańcząca ze światem". "Tych momentów nie zapomnę nigdy"
Szczęście jest wtedy, gdy możemy łączyć pracę z przyjemnością, a pod tym względem Edyta Herbuś jest wielką szczęściarą. "Różnorodność świata mnie zachwyca. To odkrywanie i celebracja daje mi nie tylko ogromną radość, ale też tak wiele uczy. Kiedy dostałam propozycję poprowadzenia programu 'Tańcząca ze światem', pomyślałam, że to najlepszy prezent, który mógł mi się przytrafić" - mówi popularna tancerka, aktorka i prezenterka.
Edyta Herbuś jest jedną z najpopularniejszych polskich tancerek. Sympatię widzów zyskała dzięki udziałowi w "Tańcu z Gwiazdami". 41-letnia tancerka na parkiecie partnerowała m.in. Jakubowi Wesołowskiemu czy Marcinowi Mroczkowi. Jest trzykrotną mistrzynią Polski formacji tanecznych i dwukrotną zdobywczynią pucharu Polski formacji tanecznych. W 2008 roku w parze z Mroczkiem wygrała drugi Konkurs Tańca Eurowizji.
Edyta Herbuś nie ogranicza się tylko do tańca. Jako aktorka zagrała w kilku serialach, m.in. "Na Wspólnej", "Plebania", "Pierwsza miłość", "Barwy szczęścia" czy "Tatuśkowie". Ponadto była jurorką w programach "Królowie Densfloru" (2010) i "World of Dance Polska" (2018). Na początku marca na antenie TVP Kobieta zadebiutował program "Tańcząca ze światem", z tancerką w roli prowadzącej. W rozmowie opowiedziała o kulisach produkcji.
Kiedy podróże stały się jedną z największych pani pasji?
Edyta Herbuś: - Przez wiele lat moje podróże związane były głównie z tańcem i podążaniem za najlepszymi nauczycielami po świecie. Dopiero, gdy zaczęłam podróżować bez zawodowego kontekstu i odkrywać, czym jest prawdziwe podróżowanie, rozsmakowałam się w nim na dobre. Różnorodność świata mnie zachwyca. Szczególnie piękno natury, świat przyrody, zwierząt, egzotyka i różnorodność kulturowa. Udało mi się już zobaczyć kilka przepięknych miejsc i wciąż mam apetyt na więcej. To odkrywanie i celebracja daje mi nie tylko ogromną radość, ale też tak wiele uczy. Kiedy dostałam propozycję poprowadzenia programu "Tańcząca ze światem", pomyślałam, że to najlepszy prezent, który mógł mi się przytrafić.
Czytaj więcej:
Miłość w filmowym świecie: Edyta Herbuś i Mariusz Treliński
Umie pani wybrać swoją ulubioną wyprawę?
- Najczęściej wspominam wyjątkową podróż do Gwatemali i Hondurasu. Zorganizowaliśmy ją z przyjaciółmi, którzy podzielają moją fascynację kulturą i wysoko rozwiniętą cywilizacją Majów. Przez prawie trzy tygodnie podążaliśmy ich śladami. Plan był taki, by po zwiedzenie kluczowych miejsc, docelowo dotrzeć do Copan - miasta, w którym znajduje się wyjątkowa świątynia z wyjątkowymi naenergetyzowanymi posągami, miejsce owiane tajemnicą. Medytowaliśmy w niej przez ostatni tydzień. To było metafizyczne doświadczenie. Nigdy nie zapomnę też potężnej energii jeziora Atitlan, położonego u podnóża wulkanu, gdzie spotykające się ze sobą żywioły wody i ognia wywoływały gęsia skórę na całym ciele. Olbrzymia tafla wody "leżąca" na ogniu i wulkany w oddali to widok niczym z najpiękniejszej pocztówki. Kąpiel w takim miejscu, to był jakiś kosmos! Ogromne wrażenie zrobił też na mnie widok wschodzącego nad dżunglą słońca, które miałam okazję podziwiać z dachu świątyni. Pamiętam, jak z totalnej ciszy, ciemności i zimna, nagle wyłaniała się coraz większa iskra światła, ożywiając świat nowymi kolorami. I te dzikie odgłosy budzących się ze słońcem zwierzaków, brzmiące jak okrzyki entuzjazmu witające nowy dzień. Tych momentów nie zapomnę nigdy.
Pierwszy kierunek programu "Tańcząca ze światem" - Tunezja!
- Tunezja to niezwykła mieszanka kultur. Ten kraj jest pełen skrajności i na tym miedzy innymi polega jego wyjątkowość. Każdy, kogo fascynuje świat orientu, może w tym kraju znaleźć coś dla siebie. A program jest źródłem wiedzy dla fanów kultury, sztuki, religii, obyczajów, muzyki i tańca. Każdy członek ekipy, z ogromną pasją i zaangażowaniem angażował się w realizację zdjęć. Uwielbiam tak pracować, kiedy pasja sama niesie. Mieliśmy okazję odkrywać rzeczy i miejsca, które nie zawsze są dostępne dla turystów. Cieszę się, że mogę zabrać w tę podróż wiele kobiet, które nie mogą sobie na taki wyjazd pozwolić. Sprawia mi to dużą satysfakcję.
Życie tunezyjskich kobiet bez wątpienia znacznie różni się od europejskich standardów.
- Ich prawa nie są dziś mocno ograniczone politycznie, jednak wyznacznikiem zasad postępowania dla większości tunezyjskich kobiet jest religia. Głównie skupiają się na rodzinie, opiece nad dziećmi i prowadzeniu domu. Kobiety, które decydują się pracować, robią to w większości przypadków po to, aby pomóc mężowi w utrzymaniu rodziny. Większość kobiet zarabia pieniądze tkając dywany. Podobno mężczyźni nie są w tym zbyt dobrzy, bo brakuje im cierpliwości [uśmiech - przyp. red.]. Jeśli chodzi o kobiecy ubiór, to jest on bardzo podzielony. Na przykład na targu można zobaczyć kobiety w strojach, które niemal w całości zakrywają ich ciało, a po drugiej stronie ulicy grupę nastolatek, ubranych w europejskim stylu, niektóre z nich noszą hidżab, inne burkę. Podczas 13 dni, zrealizowaliśmy 10 odcinków. I to w różnych miejscach, mocno od siebie oddalonych. Pokażemy Saharę, plażę, morze śródziemne, oazy, miasta, wizytę w Meczecie, w muzeum muzyki, Berberyjską wioskę, naukę regionalnych tańców. Pełne bogactwo Tunezji. A nasza kolejna podróż będzie związana z zupełnie innym regionem. Na celowniku same fascynujące kierunki. Sama jestem bardzo podekscytowana na samą myśl o kolejnej podróży.
Pamięta pani jeden moment z tych dziesięciu dni, który najbardziej utkwił pani w pamięci?
- Wyjątkowy był mój taniec na Saharze, z widokiem na zachodzące słońce. Widok przepiękny, gorący piasek, gęste powietrze. Miałam wrażenie, że duch pustyni był moim choreografem [śmiech - przyp. red.]. Zwiedziliśmy również miasteczko, w którym nagrywano "Gwiezdne wojny". Mieliśmy okazję spotkać się z rdzennymi ludami, które nadal żyją w tradycyjnych ziemiankach. Czasami trudno się było z nimi porozumiewać. Niektórzy mówili tylko po arabsku. Ale momenty, kiedy udawało mi się znaleźć porozumienie pozawerbalne, bardziej energetyczne, przynosiły najwięcej satysfakcji i radości. Po raz kolejny życie pokazało, jak cenna jest w życiu empatia.
Mam wrażenie, że najlepszym komunikatorem zawsze jest uśmiech.
- To prawda. Tę cechę mam na szczęście wrodzoną [uśmiech - przyp. red.]. Taka już moja "uśmiechnięta" natura.
Rozmawiała Aleksandra Szymczak/AKPA