Był jednym z najbardziej lubianych polskich dziennikarzy. Walczył do końca
W tym roku mija dokładnie 20 lat od dnia, gdy Marcin Pawłowski – jeden z najbardziej lubianych polskich dziennikarzy telewizyjnych – przegrał walkę z rakiem. Gdy latem 2004 roku wrócił do studia „Faktów” po kilkumiesięcznej nieobecności i przyznał na wizji, że jest chory, wszyscy życzyli mu jak najszybszego powrotu do zdrowia. Niestety, niedługo potem odszedł.
"Winien jestem państwu słowo wyjaśnienia. (...) Trudno nie zauważyć, że nieco się zmieniłem. To prawda, jestem chory, a ważną częścią walki z moją chorobą jest dla mnie praca, dlatego postanowiłem do niej wrócić. Rozumieją to moi lekarze, szefowie, koleżanki, koledzy. Mam nadzieję, że zrozumiecie także państwo" - powiedział Marcin Pawłowski latem 2004, witając się z widzami "Faktów" po półrocznej przerwie.
Dziennikarz nigdy więcej nie komentował swojego stanu, ale - patrząc na niego - nietrudno było się domyślić, że toczy heroiczną walkę o życie. Stracił włosy, wychudł, zmizerniał.
Po raz ostatni Marcin pojawił się na wizji 10 września 2004 roku. Dwa miesiące później - 20 listopada - widzowie "Faktów" znów zobaczyli jego twarz na ekranie. Obok czarno-białego zdjęcia dziennikarza pojawiło się jego nazwisko i cyfry "1971-2004". Po chwili ciszy padły słowa: "Marcin Pawłowski nie żyje. Miał zaledwie 33 lata".
Marcin Pawłowski był związany ze stacją TVN od początku jej istnienia. Zaczynał jako reporter, ale szybko został jednym z prowadzących głównych wydań "Faktów". To on relacjonował m.in. wydarzenia z 11 września 2001 roku i przedostatnią pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski.
W czasie studiów na Uniwersytecie Warszawskim nawiązał współpracę z Radiem Kolor, skąd trafił do Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego, na antenie którego prowadził programy informacyjne oraz - razem z Karoliną Korwin Piotrowską - magazyn filmowy.
"Nie znał się na filmach, ale miał luz i był naturalny. To był strzał w dziesiątkę" - mówiła o nim w rozmowie z "Pressem" współgospodyni "Filmidła".
Jesienią 1997 roku Marcin Pawłowski po raz pierwszy zastąpił w roli prowadzącego "Fakty" Tomasza Lisa. Był gospodarzem weekendowych oraz świątecznych wydań sztandarowego programu informacyjnego TVN.
Pięć lat po debiucie w "Faktach" nagle zniknął. Niewiele osób wiedziało, że zachorował i zdecydował się zawiesić działalność zawodową, by podjąć leczenie. Jego stan ciągle się pogarszał. Kiedy latem 2004 roku lekarze powiedzieli mu, że ma przed sobą zaledwie kilka miesięcy, niespodziewanie postanowił wrócić do pracy.
24 listopada 2004 roku na warszawskich Powązkach Marcina żegnał tłum przyjaciół i fanów. Ludzie, którzy nie zmieścili się w kościele świętego Karola Boromeusza, stali na ulicy, a policja musiała kierować ruchem, żeby rozładować korki.
Córka Marcina zostawiła na cmentarzu list do taty. Do dziś nie zdradziła, co mu w nim napisała. Aleksandra Pawłowska, żona dziennikarza, nie była w stanie powiedzieć podczas pogrzebu ani słowa.
"Ola oddałaby cały świat, żeby tylko Marcin wyzdrowiał" - wyznała później na łamach "Echa Dnia" jej teściowa, Maria Pawłowska.
Co roku w rocznicę śmierci Marcina "Fakty" kończą się - zamiast napisami końcowymi - ujęciem pustego fotela prezenterskiego i przejmującą ciszą.