Anna Wendzikowska: TVN odpowiada na zarzuty o mobbing

W sierpniu Anna Wendzikowska po 15 latach zakończyła współpracę ze telewizją TVN. We wrzuconym w mediach społecznościowych obszernym wpisie ujawniła szokujące powody, które stały za tą decyzją. Do zarzutów dziennikarki o mobbing stacja postanowiła odnieść się w... komentarzu do postu. "Przytoczone przez ciebie sytuacje nie powinny były się nigdy zdarzyć i zrobimy wszystko, żeby się nie powtórzyły" - napisano.

 

Anna Wendzikowska: 15 lat w TVN

Anna Wendzikowska już w 2007 roku jako reporterka występowała w programie "Dzień dobry TVN", przeprowadzając wywiady ze sławami światowego kina w czasie międzynarodowych festiwali i premier.

Prowadziła autorskie programy o filmach i show-biznesie w TVN Fabuła: "PytAnia", "Dziewczyny z Hollywood" i "Przystanek Hollywood". Z kolei w TVN Style była twarzą programu "O tym się mówi". Napisała też książkę "Pytania o Hollywood, czyli gwiazdy bez tajemnic" (2014).

Kilka tygodni temu niespodziewanie poinformowała jednak swoich fanów, że odchodzi z programu śniadaniowego.

Reklama

"Jak podsumować 15 lat? nie umiem, to mój najdłuższy związek, więc wrzucam kilka zdjęć, które pokazują jak bardzo kochałam robić to, co robiłam.. a na końcu jedno z moich pierwszych zdjęć ze studia. Niech to posłuży jako podsumowanie" - pisała wówczas na Instagramie.

Gwiazda oskarża stację o mobbing

Choć dziennikarka początkowo nie mówiła o powodach swojej decyzji, ostatnio zdecydowała się wyjaśnić kilka kwestii. Przyznała, że przez kilka lat doświadczała mobbingu w stacji.

"Mobbing to takie nowe słowo. Kiedyś poniżanie, gnębienie, krzyki, przekleństwa to była norma w wielu firmach. Na pewno w mediach. Podobnie teksty w stylu: nie podoba się to do widzenia, wiesz, ile osób chętnych jest na twoje miejsce? Do polskiej telewizji trafiłam cztery lata po pracy w Londynie. Znałam inne standardy. Nie miałam na to zgody. Zgłaszałam, jasne, że zgłaszałam. Na początku jest jeszcze ogromne poczucie niesprawiedliwości. Potem się cichnie..." - wyznała.

Gwiazda zarzuciła również byłym pracodawcom, że oszukiwali ją, co do wyników oglądalności jej materiałów.

"Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Nigdy 'gwiazda z telewizji', a ja byłam traktowana, jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie" - pisała. "Kiedy zdjęto z anteny moje wejścia w studio, usłyszałam: 'Sorry Anka, nie oglądasz się'. Pomyślałam cóż, trudno, chodzi o dobro programu. Ale coś mnie tknęło i sprawdziłam wyniki oglądalności z ostatnich tygodni. W momencie mojego wyjścia wykres oglądalności pikował w górę. Wtedy usłyszałam, że oglądalność nie jest najważniejsza" - dodała.

Wendzikowska wyznała również, że nawet okres ciąży nie niósł ze sobą taryfy ulgowej, a ona sama wciąż drżała, że może stracić pracę.

"Nikt nie wie, że poleciałam na wywiad do Los Angeles trzy tygodnie przed porodem. Musiałam dostać pisemną zgodę od lekarza. Cały lot siedziałam jak na szpilkach. Bałam się, że urodzę w samolocie. Nikt nie wie, że poleciałam na jedną noc do Filadelfii, zostawiając dziecko z nianią, kiedy miało dwa tygodnie. Wiele osób wie natomiast, że wróciłam do pracy sześć dni po porodzie. Nie wiedzieliście, jak bardzo bałam się, że ciąża będzie idealnym przykładem, żeby się mnie pozbyć. A ja potrzebowałam tej pracy, a przynajmniej wtedy, w burzy hormonów, tak właśnie myślałam. Bo byłam sama i miała dwójkę dzieci na utrzymaniu..." - relacjonowała.

W czasie pobytu w Gwatemali Anna Wendzikowska zdecydowała się odejść z pracy, a przyspieszyła ten krok spontanicznie. - Miałam zrobić coś jeszcze. Nie planowałam tego. Coś mnie poprowadziło. Siedziałam w taksówce z San Marcos do Guatemala City. To była kilkugodzinna podróż. Czytałam jakiś niusy w necie. Wyskoczył mi post na FB o kolejnej sytuacji mobbingu w kolejnej organizacji medialnej i pod spodem jednym z komentarzy był komentarz mojej byłej koleżanki z redakcji. Wyleciała z pracy w jakiejś słabej sytuacji, której szczegółów nie pamiętam, bo przez lata tych sytuacji było mnóstwo" - relacjonowała.

"Napisała: 'ciekawe kiedy ktoś odważy się powiedzieć prawdę o tym, co się dzieje w tej TV, która co roku zostaje pracodawcą roku'. Wtedy poczułam, że to muszę być ja. Napisałam więc mejla. Nie dla siebie, dla kolegów, którzy może się bali, a może nie czuli, że ich działania mogą coś zmienić. Bo status quo trwało latami. Tak, to ja zapoczątkowałam dochodzenie, które zakończyło się zwolnieniami - stwierdziła Wendzikowska.

"Czy to mobbing? Teraz wiem, że tak. Tych sytuacji były dziesiątki, jeśli nie setki. To materiał na książkę, a nie na post" - podkreśliła Wendzikowska.

TVN odpowiada na zarzuty Anny Wendzikowskiej

Pod jej wpisem znalazł się komentarz dodany z oficjalnego konta stacji TVN. "Aniu, twój wpis poruszył bardzo wiele osób. W redakcji 'DD TVN' zdarzały się niestety zachowania, które nie powinny były mieć miejsca w dobrze zarządzanej, przyjaznej firmie, jaką chcemy, żeby był TVN" - czytamy w nim.

 "Po otrzymaniu twojego listu wprowadziliśmy sporo zmian organizacyjnych i personalnych. Przytoczone przez ciebie sytuacje nie powinny były się nigdy zdarzyć i zrobimy wszystko, żeby się nie powtórzyły" - dodano.

W sierpniu TVN rozstał się z wieloletnimi producentkami "Dzień dobry TVN": Ewą Baj oraz Luizą Zając. Oficjalnym powodem tej decyzji było "nowe podejście do organizacji i zarządzania produkcją w grupie". Jedyną producentką programu pozostała Dorota Malesa, która teraz kieruje jego zespołem.

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Anna Wendzikowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy