Andrzej Kozera: Był symbolem komunistycznej propagandy. W TVP miał status... niezatapialnego!

To on – Andrzej Kozera – 16 października 1978 roku o godzinie 19.30 poinformował Polaków, że kardynał Karol Wojtyła został papieżem. Trzy lata później został odsunięty od prowadzenia głównego wydania "Dziennika Telewizyjnego", ale nie wyrzucono go z telewizji, jak wielu innych dziennikarzy, bo... znał wiele tajemnic z życia polityków i bano się, że je ujawni. Do końca pracował na Woronicza.

W latach 60. i 70. ubiegłego wieku Andrzej Kozera był najprzystojniejszą twarzą... komunistycznej propagandy, a jednocześnie ulubieńcem milionów Polaków, którzy widzieli w nim po prostu sympatycznego mężczyznę co wieczór przekazującego im wiadomości z kraju i ze świata.

"Miał klasę, urodę południowca i wdzięk. Ale przede wszystkim był profesjonalistą i wzorcem kultury" - napisała o nim w swojej książce Irena Dziedzic.

Andrzej Kozera: Uwielbiały go PRL-owskie "pierwsze damy", bo mówił o ich mężach ciepłym głosem!

Wszyscy w telewizji wiedzieli, że wśród największych fanek Andrzeja Kozery były żony sekretarzy Komitetu Centralnego PZPR - Zofia Gomułkowa i Stanisława Gierek. Ta ostatnia twierdziła, że nikt tak interesująco jak Kozera nie relacjonuje gospodarskich wizyt jej męża i nikt nie mówi o Edwardzie Gierku tak... ciepłym głosem. W gmachu TVP na Placu Powstańców Warszawy, skąd nadawany był "Dziennik Telewizyjny", plotkowano, że Andrzej Kozera jest "niezatapialny" nie tylko z powodu uwielbienia, jakim darzą go "pierwsze damy", ale przede wszystkim dlatego, że zna wiele tajemnic - również pikantnych - z życia partyjnych kacyków.

Reklama

Andrzej Kozera zadebiutował na małym ekranie w 1963 roku. Pracę w telewizji zagwarantowało mu zwycięstwo w konkursie na prezentera wiadomości. Spośród kilkuset kandydatów, którzy w 1962 roku przystąpili do walki o etat w TVP, wybrał go Adam Hanuszkiewicz pełniący wówczas w TVP funkcję naczelnego reżysera. 25-letni wtedy Kozera przez kilka miesięcy szkolił się pod okiem m.in. Ireny Dziedzic, a gdy wreszcie zdobył tzw. kartę ekranową i po raz pierwszy poprowadził "Dziennik", widzowie od razu go pokochali. Przez kolejne dwadzieścia lat był twarzą głównego programu informacyjnego Telewizji Polskiej. To jego - nawet gdy akurat nie miał dyżuru - wzywano do studia, gdy działo się coś naprawdę ważnego. Kiedy kardynał Karol Wojtyła został wybrany na papieża, sam Edward Gierek zażyczył sobie, aby to właśnie Kozyra poinformował o tym Polaków!

Andrzej Kozera: Po zmianie ustroju pozwolono mu zostać w TVP, bo... za dużo wiedział!

Podobno to on miał poprowadzić pierwsze wydanie "Dziennika" po ogłoszeniu przez generała Wojciecha Jaruzelskiego stanu wojennego. Odmówił jednak występu w mundurze. Po 13 grudnia 1981 roku już nigdy nie pojawił się na wizji, ale wciąż pracował w TVP.

Andrzej Kozyra był jedynym prezenterem PRL-owskiego "Dziennika Telewizyjnego", którego nie wyrzucono z pracy po tym, jak w 1989 roku w Polsce zmienił się ustrój. Choć był uważany za symbol komunistycznej propagandy, nowi włodarze TVP nie odważyli się wręczyć mu wypowiedzenia.

"Zmieniali się prezesi, szefowie anten i kierownicy redakcji informacyjnej, a on trwał. Za dużo wiedział, także o tych... nowych, więc dla świętego spokoju pozwolono mu zostać" - twierdziła Irena Dziedzic.

Andrzej Kozyra doczekał 65. urodzin, pracując na etacie w telewizyjnym archiwum przy katalogowaniu materiałów filmowych z okresu PRL. W 2002 roku przeszedł na emeryturę, ale... nadal - aż do śmierci - dorabiał w TVP jako archiwista.

Zmarł 21 marca 2010 roku, o czym kilka dni później powiadomiła opinię publiczną rodzina dziennikarza. Miał 73 lata.

"Andrzej Kozera był tak popularną postacią telewizyjną, jak bohaterowie dobranocek: Jacek i Agatka, Bolek i Lolek czy Miś z okienka" - powiedziała Katarzyna Dowbor, wspominając go w wywiadzie.

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy