"Westworld": Futurystyczna wizja Los Angeles [wywiad z Howardem Cummingsem]
O serialu "Westworld", budowaniu światów, inspiracji i karierze rozmawiamy ze współproducentem serialu, Howardem Cummingsem.
Katarzyna Ulman, Interia: Do ekipy "Westworld" dołączył pan przy okazji kręcenia drugiej serii? Jakie było pana pierwsze wrażenie po obejrzeniu pierwszej serii?
- Od samego początku zaintrygowała mnie fabuła "Westworld". Zagadnienia dotyczące sztucznej inteligencji; tego jak jej obecność w świecie wpłynie na ludzi i jakie niebezpieczeństwa mogą z tego wyniknąć.
- Jestem fanem filmu "Świat Dzikiego Zachodu", na którego podstawie powstał serial; bardzo mnie wciągnął. Co do serialu, to byłem pod wrażeniem, jak twórcy stworzyli własny, unikalny "wizualny język". Praca przy tej produkcji to wyzwanie.
- Na początku trzeciej serii, przez może dwa odcinki, to pewna rutyna, a właściwy futurystyczny świat widzimy dopiero w trzecim epizodzie i dokładnie patrzymy, jak przyszłość mogłaby wyglądać.
W swojej karierze został pan wyróżniony dwiema nagrodami Emmy. Jedną z nich za serial "The Knick", który jest produkcją historyczną. Jak podszedł Pan do zadania zbudowania tak dwóch różnych światów na potrzeby dwóch tak odmiennych seriali?
- Moja kariera jest dość interesująca, ponieważ zaczynałem właściwie od filmów pełnometrażowych ["Długi pocałunek na dobranoc", "Contagion - Epidemia strachu", "Panaceum - przyp. red.] i dopiero później trafiłem do telewizji. Pierwszym serialem przy jakim pracowałem był "The Knick", którego akcja była osadzona w Nowym Jorku w 1901 roku. Twórcą i reżyserem był Steven Soderbergh.
- Kiedy tworzysz scenografię serialu historycznego za punkt odniesienia służą ci źródła, jednak musisz stworzyć niejako własną wersję tego świata - zastanowić się nie do końca jak wyglądał, ale jak mógłby wyglądać. W kręceniu filmów i seriali wspaniałe jest to, że opierasz się na faktach, na tym, co było, ale nadajesz temu swoją wizję; prezentujesz swój punkt widzenia. Nie inaczej jest w przypadku science fiction. Kreujemy własny świat, co przynosi ogromną satysfakcję - ja jestem autorem i staję się odpowiedzialny za wszystko, co widzisz na ekranie. To ekscytujące i wspaniałe.
Jak pana wcześniejsze doświadczenia w Hollywood wpłynęły na pracę przy "Westworld"?
- Szczerze mówiąc, to nic nie przygotowało mnie na "Westworld" w tym sensie, że raczej zatrudniono mnie ze względu na mój styl produkcji filmów, niż punkty z mojego CV. Jeżeli ktoś spojrzy na moje resume, to zobaczy, że nigdy wcześniej nie pracowałem przy projekcie science fiction. Dla mnie był to zupełnie nowy świat. Teraz bardziej wciągnąłem się w ten gatunek. Myślę, że otrzymałem tę pracę ze względu na właśnie inne podejście do tematu, takie, jakiego nie miały osoby obeznane w gatunku.
Na potrzeby serialu "Westworld" stworzono wiele "światów - parków rozrywki". Był świat szogunów i kowbojów. W trzeciej serii wprowadzono świat odzwierciedlający okres II wojny światowej, a oprócz tego są jeszcze przecież biura Delos i prawdziwy świat. Przygotowanie którego z nich było największym wyzwaniem?
- W drugim sezonie ukazaliśmy świat japońskich szogunów; w trzecim przedstawiamy okres II wojny światowej. Z racji tego, że te dwa światy to parki rozrywki, musieliśmy popatrzeć na ten świat tak, jak designerzy takich parków. Z jakimi problemami mogli się zmierzyć, jak musiał wyglądać cały koncept tej atrakcji. Później trzeba było oczywiście scalić tę wizję ze źródłami - inspiracją były dla nas obrazy, filmy, dokumenty.
- Odnosimy się do wielu filmowych hitów - przy tworzeniu scenografii do "świata wojny" zrobiliśmy ukłon w stronę "Casablanki" i produkcji, w których występowała Marlene Dietrich; przy świecie inspirowanym feudalną Japonią - filmami Kurosawy. Chcieliśmy, żeby widzowie zaangażowali się emocjonalnie; wrażenia z seansu, podobnie jak w prawdziwym parku rozrywki, muszą być ogromne. Nie dbamy więc do końca o historyczną dokładność. Skupiamy się na zbudowaniu takiego świata, z którego widz wyniesie jak najwięcej wrażeń.
W trzecim sezonie widzimy w końcu w całej okazałości świat rzeczywisty, świat poza parkiem rozrywki. Jest on uporządkowany, zaplanowany, czysty, nie dystopijny, jak w wielu podobnych produkcjach. Co zadecydowało o takim świadomym przedstawieniu przyszłości?
- Było dla nas bardzo ważne, aby przy okazji tworzenia tego futurystycznego świata, odnieść się do najpopularniejszych filmów z gatunku. Na myśl od razu przychodzi "Blade Runner" - prawdziwy klasyk, każdy z nas jest fanem. Jednak Joanthan Nolan [showrunner serialu - przyp. red.] powiedział stanowczo: "Nie. Ten świat nie może taki być". Ja myślałem o odniesieniu się do filmu "Ona", jednak i to nie do końca pasowało.
- Głównym zamysłem było pokazanie świata przyszłości, w którym wszystko jest pod kontrolą; ludzkość poradziła sobie z problemem zmian klimatycznych; panuje porządek; każdy z ludzi ma swój cel - nawet jeśli ktoś nie jest bogaty, ma zadanie do wykonania, które jest ważne.
- Szukaliśmy więc innej inspiracji dla naszej wizji Los Angeles w przyszłości i znaleźliśmy ją w ... Singapurze. Przyjrzeliśmy się architekturze miasta, jako miejsca, w którym były obecne wszystkie elementy, o których mówiłem powyżej. Zdjęcia kręciliśmy przede wszystkim w Los Angeles (tam powstaje zresztą cały serial), i w Singapurze.
W czwartym i piątym odcinku sporo się zmienia. Ten "porządek" chyba nie utrzyma się za długo, biorąc pod uwagę, jak często Dolores (Evan Rachel Wood) strzela do innych...
- Jedną z największych zalet pracy przy "Westworld" oraz oglądaniu serialu jest nieprzewidywalność scenarzystów. Czasami wydaje ci się, że akcja zmierza w określonym kierunku (często ze względu na bohaterów, którzy do końca nie wiedzą, czy są robotami czy nie), a tu nagle wszystko zmienia się o 180 stopni.
- Zawsze jest jakiś haczyk - na początku tego sezonu Maeve (Thandie Newton) jest pewna, że nadal przebywa w parku rozrywki, jednak jak to możliwe skoro świat Dzikiego Zachodu został zniszczony? Co jest realne, a co nie? Co jest prawdą? W trakcie oglądania wiele rzeczy wydaje się oczywistych, ale wcale nie są. I to jest piękne - patrząc z punktu widzenia widza, jaki i scenarzysty.
W najnowszej odsłonie "Westworld" pełni pan funkcję współproducenta. Jak teraz wygląda pańska współpraca z twórcami serialu Jonathanem Nolanem i Lisą Joy?
- Funkcja współproducenta wynikła przede wszystkim z powodu specyfiki mojej specjalizacji. Przy "Westworld" nie pracują inni scenografowie planu zdjęciowego, wszystko przechodzi przeze mnie. Oprócz tego, niejako wspomagam reżyserów przy okazji kreowania nastroju serialu, sposobu kręcenia. O nowej funkcji zadecydowało więc to, że jestem odpowiedzialny za kilka "gałęzi".
- Podczas zdjęć do trzeciego sezonu pracowałem na planie w Hiszpanii (gdzie kręciliśmy sceny do parku odzwierciedlającego okres II wojny światowej) i równocześnie nadzorowałem ekipę w Los Angeles i Singapurze. Ta koordynacja na wielu szczeblach też pewnie miała wpływ na zaoferowanie mi posady współproducenta.
Trzeci sezon "Westworld" jest obecnie emitowany na antenie HBO w poniedziałki o godz. 20:10.
*Howard Cummings - scenograf planu zdjęciowego, kierownik artystyczny, producent. Pracował przy takich produkcjach jak "Jestem legendą", "Magic Mike", "Panaceum", "Rent", "The Knick". Dwukrotny laureat nagrody Emmy ("The Knick", "Wielki Liberace").