"W rytmie serca": Piotr Fronczewski był o krok od Hollywood!
Piotr Fronczewski, czyli doktor Michał Zych z "W rytmie serca", był jednym z najpoważniejszych kandydatów do zagrania głównej roli w nagrodzonym Oscarem filmie Stevena Spielberga "Lista Schindlera". Sprzed nosa zgarnął mu ją jednak Liam Neeson. Polskiemu aktorowi zaproponowano w zamian... epizod. - Odmówiłem, bo nie przepadam za nagrodami pocieszenia - wspomina
Piotr Fronczewski ma na swoim koncie kilkadziesiąt ról filmowych, ale - jak twierdzi - choć żadnej nie może się wstydzić, to jednak nie ma wśród nich takich, które napawałyby go dumą. - Nie miałem w polskim kinie wielkich wyzwań - mówi i dodaje, że po prostu nie było w naszej kinematografii zapotrzebowania na aktora takiego jak on.
Kilkanaście lat temu o Piotra Fronczewskiego upomniało się jednak... Hollywood. Aktor dowiedział się, że Steven Spielberg rozważa jego kandydaturę do głównej roli w filmie "Lista Schindlera".
- Przeglądając zdjęcia polskich aktorów, zawiesił oko na moim portreciku, a potem zaprosił mnie na casting - wspomina odtwórca roli Jacka Kwiatkowskiego z niezapomnianej "Rodziny zastępczej".
Piotr Fronczewski zgodził się na udział w castingu, choć nigdy wcześniej (i nigdy potem) nie uczestniczył w zdjęciach próbnych do żadnej produkcji.
- Poproszono mnie, bym na próbę nagrał długi monolog Schindlera - opowiadał w wywiadzie.
- Nagrałem, taśma poleciała do Los Angeles. Potem jeszcze spotkałem się ze Spielbergiem, gdy przyjechał do Krakowa robić dokumentację do filmu. Pogadaliśmy sobie miło o wszystkim i o niczym, wziąłem od niego autograf dla córek i... tyleśmy się widzieli - wyznał niedawno.
Rolę Schindlera Steven Spielbierg powierzył w końcu Liamowi Neesonowi, a Piotrowi Fronczewskiemu zaproponował... epizod.
- Odmówiłem. Nie jestem raczej chorobliwie ambitny, ale nie przepadam za nagrodami pocieszenia. Nie byłem jednak zawiedziony, bo tak naprawdę nie robiłem sobie żadnych nadziei na zostanie gwiazdą Hollywood - mówi.