Ucho Prezesa
Ocena
serialu
9,9
Super
Ocen: 4320
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Ucho Prezesa": "Wiara góry przenosi, a wiara i pieniądze to już przenosi wszystko"

Tym razem w gabinecie Prezesa pojawia się słynny duchowny z Torunia, a pani Basia nie wpuszcza na rozmowę światowej sławy kompozytora i dyrygenta. Kim są bohaterowie 11. odcinka serialu "Ucho Prezesa"?

"Relacje rodzinne bywają trudne... Zwłaszcza te z ojcem wszystkich, któremu na sercu leży dobro tych właśnie wszystkich. Gabinet odwiedza także pewien znany kompozytor, ale czy uda mu się przekonać panią Basię do wpuszczenia go do prezesa?" - tak 11. odcinek zatytułowany "Po kolędzie", opisują twórcy "Ucha Prezesa".

W gabinecie Prezesa przebywa funkcjonariusz BOR-u i opowiada o wypadku kolumny pani premier. "BOR zachował się wzorowo, ale jednocześnie proszę liczyć się z rozwiązaniem tej służby, gdyż potrzeba zmian na lepsze. Przeorganizujemy to wszystko, dodamy słowo 'narodowy' i to powinno pomóc" - mówi Mariusz do Prezesa.

Reklama

"To był dzielny kierowca, zamiast staranować tego kierowcę, z całej siły przydzwonił w drzewo" - opowiada BOR-owiec. "Pan powiedział 'dzielny' czy 'niedzielny'?" - pyta Prezes. "Te wypadki układają się w niepokojąca serię" - dodaje.

Tymczasem przed drzwiami gabinetu pojawia się ojciec Tadeusz - postać wzorowana na księdzu Tadeuszu Rydzyku, założycielu i dyrektorze rozgłośni radiowej Radio Maryja oraz Telewizji Trwam. Przy okazji duchowny pyta prezydenta, czemu nie bywa w Toruniu? "Nie ma kiedy. Tu mam orkę, jeszcze na nartach byłem" - tłumaczy prezydent. Ojciec Tadeusz mówi, że niebawem w Toruniu będzie stok narciarski. "Wiara góry przenosi, a wiara i pieniądze to już przenosi wszystko" - dodaje, zbierając datki od pani Basi i prezydenta.

Przed gabinetem zjawia się również światowej sławy kompozytor i dyrygent Krzysztof Penderecki. "Byłem wczoraj z panem Prezesem na kolacji i poprosiłam o dofinansowanie Centrum Muzyki, a on zaprosił mnie na szczegółowe rozmowy dzisiaj" - mówi kompozytor. Jednak pani Basia jest nieprzejednana. Najpierw prosi o podanie nazwiska, a potem sprawdzając w zeszycie, stwierdza: "Pan Darecki... nie ma takiego". I wzburzony kompozytor wychodzi.

Po co ojciec Tadeusz przyszedł do Prezesa? Ma na oku pewien... pieczarkowy biznes i potrzebuje na to pieniędzy. "Czytałem w gazecie, że ojciec dyrektor znalazł się na 84. pozycji na liście najbogatszych Polaków " - mówi Prezes. "Kłamstwo na kłamstwie. Jestem tylko skromnym zakonnikiem. Jeżeli nawet coś mam, to przecież nie mam, bo to nie moje, to dla wszystkich jest... Przecież do grobu tego nie wezmę" - ripostuje wzburzony kapłan.

Ojciec Tadeusz obiecuje, że Prezes zyska wdzięczność wiernych. "Postaram się, żeby nadal byli wierni, komu trzeba, choć jest wiele pokus, zarówno nowoczesnych, jak i mniej nowoczesnych" - mówi i ostatecznie wychodzi z gabinetu, mając pewność, że otrzyma pieniądze na pieczarkowy biznes.

Ojciec Tadeusz Rydzyk to kolejna osoba krytykowana w serialu "Ucho Prezesa". Poprzednio dostało się między innymi ministrowi Antoniemu Macierewiczowi za "samowolkę" w ministerstwie obrony narodowej i faworyzowanie Bartłomieja Misiewicza, Annie Zalewskiej za nieprzygotowaną reformę edukacji, Jackowi Kurskiemu za nieudolne reformowanie TVP, premier Beacie Szydło za to, że nikt w rządzie jej nie słucha i Janowi Szyszce za wycinkę drzew.

INTERIA.PL/FILM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy